Nie mniej łzawe było pożeg<strong>na</strong>nie z panną Celiną, przy której to sposobnoś<strong>ci</strong> pan Artur po raz trze<strong>ci</strong> czuł się rozrzewnionym, tylko że tym razem nikt nie <strong>na</strong>dszedł, wskutek czego słowo czasowe „kochać” odmieniane było nie tylko w liczbie mnogiej, ale i w pojedynczej – a <strong>na</strong> różanych usteczkach panny Celiny spoczął pierwszy w jej ży<strong>ci</strong>u pocałunek. Pocałunek od człowieka, <strong>który</strong>... ale nie wyprzedzajmy biegu wypadków. Jakiś szlach<strong>ci</strong>c, jadący <strong>na</strong> wieś własną bryczką, zabrał z sobą pa<strong>na</strong> majora, jego tłumok, fotografie i kaftanik. We Lwowie nie zostało po nim nic prócz łez i żalu, i dwóch fotografij, z <strong>który</strong>ch jedną pani Szeliszczyńska ukrywała przed pasierbicą, a drugą pan<strong>na</strong> Trzeszczyńska przed macochą. 42
ROZDZIAŁ II Z KTÓREGO WYNIKA, ŻE WICEHRABIA DE TOURNE-BROCHE NIE POWINIEN BYĆ GRUBIANINEM I ŻE P. KAJETAN ASAKASOWICZ JEST TĘGIM PATRIOTĄ I MĘCZENNIKIEM SPRAWY OJCZYSTEJ Szlach<strong>ci</strong>cowi, <strong>który</strong> wiózł pa<strong>na</strong> majora Ja<strong>na</strong> Warę, polecono tego ostatniego jako niezmiernie ważną figurę, wysłaną przez rząd francuski w celu <strong>na</strong>ocznego przeko<strong>na</strong>nia się o stanie rzeczy w Polsce. Ażeby <strong>ci</strong>ekawy Galicjanin nie <strong>na</strong>przykrzał się panu Arturowi <strong>na</strong>trętnymi pytaniami, do<strong>da</strong>no, że wysłannik Napoleo<strong>na</strong> III nie mówi i<strong>na</strong>czej, tylko po francusku. Ponieważ szlach<strong>ci</strong>c oprócz ojczystej mowy i trochę w szkołach zachwyconej niemiecczyzny i ła<strong>ci</strong>ny nie z<strong>na</strong>ł żadnego innego języka, więc nie było sposobu prowadzenia rozmowy, jak chyba <strong>na</strong> migi. Szlach<strong>ci</strong>c tylko od czasu do czasu z pewnym rodzajem bogobojnego uszanowania spoglą<strong>da</strong>ł <strong>na</strong> pa<strong>na</strong> Artura, a ten ze swojej strony mierzył go wzrokiem, <strong>który</strong> z<strong>da</strong>wał się mówić: „Wielki to zaszczyt dla Waś<strong>ci</strong> i dla waś<strong>ci</strong>nej tara<strong>da</strong>jki, że wiezie<strong>ci</strong>e człowieka, <strong>który</strong> tydzień temu zaledwie miał poufną konferencję z samym Napoleonem!” Szlach<strong>ci</strong>c rozumiał z<strong>na</strong>czenie tego wzroku i za każdym razem, gdy się z nim spotkał, kłaniał się z <strong>na</strong>jwiększym uszanowaniem, wyjmując cybuch z ust i uchylając czapki. Pan Artur kiwał łaskawie głową, puszczał kłąb dymu z cygara w oczy pocz<strong>ci</strong>wemu szlach<strong>ci</strong>cowi i rozpierał się, jak mógł <strong>na</strong>jwygodniej, <strong>na</strong> trzęsącym nielitoś<strong>ci</strong>wie wózku węgierskim, ażeby zabić czas dumaniem. Szlach<strong>ci</strong>c zaś myślał sobie, że to <strong>da</strong>libóg bardzo grzeczni ludzie <strong>ci</strong> Francuzi! O czym dumał p. Artur? Czy o <strong>ci</strong>emnych włosach i o czarnych oczach pani Małgorzaty, czy o cudownym błęki<strong>ci</strong>e źrenic jej jasnowłosej pasierbicy? Jedne i drugie warte były dumania i w isto<strong>ci</strong>e p. Artur przypomi<strong>na</strong>ł sobie z upodobaniem, co to za rozkosz<strong>na</strong> Galicjanka ta pani Szeliszczyńska i co to za świeży, <strong>na</strong>dobny kwiatek ta pan<strong>na</strong> Celi<strong>na</strong>. Przykro mi jed<strong>na</strong>k, że z obowiązku rzetelnego historiografa muszę do<strong>da</strong>ć, iż do tych miłych i poetycznych wspomnień pa<strong>na</strong> Artura mieszały się <strong>da</strong>leko prozaiczniejsze. „Ś<strong>ci</strong>śle biorąc – myślał on sobie – lwowskie moje gosposie są wprawdzie niczego, ale brak im jeszcze wielu rzeczy. Najprzód, w całym ich układzie i w całym domu czuć nie wykorzeniony jakiś szyk prowincjo<strong>na</strong>lny – gdyby nie kwestie patriotyczne, doniesienia z placu boju, fabrykacja <strong>na</strong>bojów i skubanie szarpi, nie byłoby <strong>na</strong>wet przedmiotu do rozmowy – dow<strong>ci</strong>pu, sprytu ani za grosz – pani Szeliszczyńska pyta się tylko wiecznie, czy każdy warszawianin <strong>taki</strong> bałamut, i zaraz potem z głębokim westchnieniem przechodzi <strong>na</strong> temat niewiernoś<strong>ci</strong> mężczyzn w ogóle, a lekkomyślnoś<strong>ci</strong> pa<strong>na</strong> Szeliszczyńskiego w szczególnoś<strong>ci</strong> – otóż i rozmowa <strong>na</strong> cały wieczór. Z panny Trzeszczyńskiej trudno wydobyć choćby słówko. Pour un causeur comme moi, ce n’est rien! 121 Wszystko to jakieś nieruchliwe, sztywne, bez ży<strong>ci</strong>a – nie tak jak u <strong>na</strong>s w Warszawie. Prze<strong>ci</strong>eż tu, w tej skamieniałej Galicji, muszą istnieć jakieś inne kobiety. Ha, rozpatrzę się – i z<strong>da</strong>je się, że puszczę w trąbę moje lwowianki”. Ostatni ten frazes wyjąłem z listu, <strong>który</strong> wkrótce potem otrzymałem od pa<strong>na</strong> Artura. Zgorszyła mię niezmiernie jego niewdzięczność, bo wiedziałem, jak dobrze był przyjmowanym w domu pani Szeliszczyńskiej i jak troskliwie o<strong>na</strong> wypytywała się zawsze o niego po jego wyjeździe. Co się tyczy p. Celiny, jestem przeko<strong>na</strong>ny, że przy<strong>na</strong>jmniej sześć razy <strong>na</strong> dzień przypatrywała się w sekre<strong>ci</strong>e jego fotografii i odczytywała wiersze „jego utworu”, które wpisał był do jej albumu. Jeden z nich zaczy<strong>na</strong> się tak: 121 Pour un causeur comme moi, ce n’est rien! (fr.) – Dla <strong>taki</strong>ego mistrza rozmowy salonowej jak ja, to fraszka! 43
- Page 1 and 2: Aby rozpocząć lekturę, kliknij n
- Page 3 and 4: Tower Press 2000 Copyright by Tower
- Page 5 and 6: Szanowny czytelniku! Widzę, jak si
- Page 7 and 8: - Kiedy bo, proszę panów, powiada
- Page 9 and 10: - Wiecie, że byłem do niedawna le
- Page 11 and 12: - A skolko ubili buntowszozykow? 13
- Page 13 and 14: czy, uważam tylko na wdzięk kwiat
- Page 15 and 16: Józio chwycił się przy tych sło
- Page 17 and 18: najdłużej. Nie miałem jednak cza
- Page 19 and 20: Lord Henry Plantagenet zdawał się
- Page 21 and 22: napis na starej bardzo tablicy, ale
- Page 23 and 24: - Ależ powiedz mi, jak się masz,
- Page 25 and 26: chciałem nosić z sobą kwitu i da
- Page 27 and 28: łów, wzięli się wszyscy do orga
- Page 29 and 30: cze w krótkie strzemiona kozackie,
- Page 31 and 32: wszystkich dziennikach krajowych ż
- Page 33 and 34: * * * Mamże opisywać, co się dzi
- Page 35 and 36: ROZDZIAŁ I NADER WAŻNY DLA TYCH,
- Page 37 and 38: czasem z kawiarni Müllera do Jezui
- Page 39 and 40: dokładnością jak kompania kapita
- Page 41: c) kaftanik flanelowy, własnoręcz
- Page 45 and 46: ma przynajmniej tę jedne zaletę,
- Page 47 and 48: Nie zamierzam ja bynajmniej stawia
- Page 49 and 50: ROZDZIAŁ III WYJAŚNIAJĄCY NADER
- Page 51 and 52: Po tych przedwstępnych komplimenta
- Page 53 and 54: nego bieguna, a raczej do biegunki
- Page 55 and 56: nym aktem Dziewicy Orleańskiej 171
- Page 57 and 58: miejscu p. Widmana 180 i musiał cz
- Page 59 and 60: go. Jacyś historycy 190 , których
- Page 61 and 62: powiedziała: w o l e m y 202 Rocha
- Page 63 and 64: ROZDZIAŁ V W KTÓRYM P. ARTUR KUKI
- Page 65 and 66: - Kiedy, proszę jaśnie pani, to n
- Page 67 and 68: pod względem własności innego ro
- Page 69 and 70: - To oszust! - wybuchł nagle z wie
- Page 71 and 72: nisterstwa w takim stopniu, w jakim
- Page 73 and 74: stym szlachcicom, kazali się tu zj
- Page 75 and 76: ROZDZIAŁ VI JAKO KSIĄŻĘ ARTUR W
- Page 77 and 78: obudzić sam w sobie przeświadczen
- Page 79 and 80: uje już tego ćwiczenia. Byłoby t
- Page 81 and 82: demokratycznej, czy towarzysko-kons
- Page 83 and 84: Szanowni czytelnicy raczą mi uwier
- Page 85 and 86: ośmiu przyległych powiatach i tyl
- Page 87 and 88: ny Człowiek 294 , powiedziałbym:
- Page 89 and 90: dobrym wrażeniu, jakie sprawił w
- Page 91 and 92: ROZDZIAŁ VIII ZDAJĄCY SPRAWĘ O W
- Page 93 and 94:
swojej kancelarii powiatowej, a nas
- Page 95 and 96:
- Panie naczelniku! (będąc „w s
- Page 97 and 98:
ROZDZIAŁ IX W KTÓRYM OPISANĄ JES
- Page 99 and 100:
Kołdunowiczowej i tradycyjnemu gas
- Page 101 and 102:
siebie, a pan domu sypiał w stodol
- Page 103 and 104:
ROZDZIAŁ X W KTÓRYM KAŻDY, CO ZA
- Page 105 and 106:
zdołał. Powierzali mu tedy raz po
- Page 107 and 108:
wy o ciężkich czasach bodaj troch
- Page 109 and 110:
imieniu była blondynką 346 , oczy
- Page 111 and 112:
ROZDZIAŁ XI W KTÓRYM PAN ARTUR PO
- Page 113 and 114:
u r Wielopolski, je suis démocrate
- Page 115 and 116:
ROZDZIAŁ XII KRÓTKO, ALE STANOWCZ
- Page 117 and 118:
zecz z p. Arturem: dumania jego nie
- Page 119 and 120:
ROZDZIAŁ XIII W KTÓRYM BOHATER TE
- Page 121 and 122:
głębokich. Mianowicie tragicznoś
- Page 123 and 124:
postanowił stawić się ostro swoi
- Page 125 and 126:
- Nie major, nie major, furda, brac
- Page 127 and 128:
Na mocy sercowej swojej afekcji pan
- Page 129 and 130:
wietrze, ten przegrał sprawę i mo
- Page 131 and 132:
w tym samym porządku, w jakim przy
- Page 133 and 134:
ściej. Przychodziły one zawsze po
- Page 135 and 136:
Paragraf ten niechaj raczą mieć w
- Page 137 and 138:
uczuć i myśli, wobec wszystkich t
- Page 139 and 140:
szło przebijać przez straże i pa
- Page 141 and 142:
w tej chwili w Cewkowicach i nie db
- Page 143 and 144:
ROZDZIAŁ XVII W KTÓRYM GUBIĄ SI
- Page 145 and 146:
cą się może zakazowi rodziców,
- Page 147 and 148:
ROZDZIAŁ XVIII W KTÓRYM FILOLOGIC
- Page 149 and 150:
Na szczęście, nawinął się żan
- Page 151 and 152:
Rus 415 i innymi, niełatwymi do po
- Page 153 and 154:
go do spokoju i cierpliwości, obie
- Page 155 and 156:
przeszkodzić wywiezieniu jego do g
- Page 157 and 158:
tycznych, tak że według najściś
- Page 159 and 160:
puszczą go po najdłuższym śledz
- Page 161 and 162:
ROZDZIAŁ XX W KTÓRYM P. ARTUR Z D
- Page 163:
PAN KOMISARZ WOJENNY KORONIARZ W GA