mecenasa i jego stosunków. Twardowski sformował sobie juŜ wcale długą listę osób,z którymi Culmer Ŝył bliŜej, i dostarczał cennych nieraz informacji towarzyszom.Z doniesień ludzi Grzegorza okazało się, Ŝe i Ŝycie prywatne białogrzywegopatriarchy miało ciekawe tajemnice. Był to un vicieux (polskiego wyrazu Twardowskinie mógł znaleźć), który z paru towarzyszami uprawiał zabawy, uwzględniane nawetprzez kodeks kamy. Nie zdziwiło to Twardowskiego. Znał on w szerokim świecieludzi, cieszących się powagą i rozgłosem, którzy mieli podobną i równie dobrzezakonspirowaną stronę swojego Ŝycia...Culmer rychło poczuł, Ŝe nieprzyjaciel przeszedł do ataku.Profesor Topoliński skarŜył mu się, Ŝe na uniwersytecie praca juz nie idzie takspokojnie, jak dotychczas. Napotyka ona na coraz wyraźniej zorganizowany opór.Nie wszystko juŜ się udaje, a ludzie, dotychczas powaŜni i mający posłuch,zaczynają się spotykać z ostrą krytyką, lekcewaŜeniem i szyderstwem.W prasie zjawiły się napaści na grabarzy, co gorsza, nie ogólnikowe, aleoparte na faktach i znajomości rzeczy. To, co uwaŜano dotychczas za dobrzechowaną tajemnice, przeciwnicy zaczęli bez ceremonii dyskutować publicznie. Widaćw tym plan: zaczęto od rzeczy mniejszych i stopniowo przechodzi się do corazwaŜniejszych, mających coraz większe znaczenie. Dokąd to moŜe zajść, jeŜeli siękampanii nie połozy kresu? Ale jak to zrobić?..Jego samego, Culmera, o którym mówiono dotychczas ze czcią i uznaniem,zaczynają zaczepiać. Robią to na razie ostroŜnie, zwykle bez wymienienia nazwiska,chociaŜ dość przejrzyście. Ale i tu czuć stopniowe wzmacnianie ataku. JuŜ goznajomi zapytują, co to znaczy, przy nim się oburzają, ale znał ich dobrze: pewniezaczynają sobie mówić, Ŝe nie ma dymu bez ognia...Zaczął go strach ogarniać. Bał się o swoje stanowisko nie tylko w miejscowymspołeczeństwie, ale i u swoich władz za granicą.Stamtąd przysłano mu numer katolickiego pisma francuskiego, w którymzjawia się bardzo zjadliwa korespondencja o grabarzach w Polsce. Niebawemprzyszedł list, zapowiadający w krótkim czasie przyjazd do Warszawy bardzoznacznej osobistości, widocznie na inspekcję. Czuł z tego listu, Ŝe tam zaufanie doniego nieco się zachwiało. Tego się bał najwięcej.Za tą całą robotą stoi Twardowski - nie ma Ŝadnej wątpliwości. Iniebezpieczeństwo będzie coraz większe, dopóki ten człowiek Ŝyje lub przynajmniejsiedzi w Polsce. Na jak długo wystarczy mu energii i środków?... Pocieszał się, Ŝejedno i drugie wkrótce się wyczerpie. Ale to go nie uspokoiło.Siedział sam, trapiąc się tym wszystkim, gdy mu Jakub zaanonsował doktoraBiałostockiego. Był to jeden z najbliŜszych jego przyjaciół.Wszedł męŜczyzna, równie jak on powaŜny, siwowłosy i siwobrody, zwidoczną troską rozlaną na obliczu.- Mój Henryku - rzekł na wstępie - zdaje się, Ŝe dziś wieczorem nie będziemysię mogli spotkać.- Dlaczego? Masz jakąś przeszkodę?- Nie ja, ale my wszyscy.Culmer się zaniepokoił.- Co się stało?Dziś rano była u mnie Zysowa. Baba ogromnie wystraszona. Powiada, Ŝenaprowadziliśmy na nią policję.- Co jej się przywidziało?- Powiada. Ŝe jacyś ludzie włóczą się przed domem i patrzą w jej okna. OdstróŜa się dowiedziała. Ŝe oni tam za nami przyszli. Wynikało by z tego, Ŝe jesteśmy
śledzeni. StróŜowi trzeba wierzyć - jest przez nią dobrze wynagradzany. Mówi on, Ŝejeden z tych szpiegów zaprzyjaźnił się z pokojówką z mieszkania naprzeciwko i Ŝeona im pomaga.Culmer się zamyślił.- To nie jest policja - rzekł po chwili milczenia. - Od pewnego czasu mamwraŜenie, Ŝe jestem szpiegowany, Ŝe ktoś stara się zdobywać wiadomości o moimŜyciu prywatnym. To musi być w związku z ostatnimi napaściami w prasie.Białostocki przeraził się. .- CzyŜby nam chcieli zrobić skandal?..- Wszystko moŜliwe u tych łajdaków. Oni chcą podkopać nasza pozycje,zniszczyć nas zupełnie. Czuje w tym rękę Twardowskiego. Nie przypuszczałem, Ŝeto bydle umie być takie szkodliwe.- Czy nie moŜna by go unieszkodliwić?- Robie, co mogę. Popsuliśmy mu reputacje w towarzystwie - poszukał innychludzi i stał się jeszcze niebezpieczniejszy. Liczyłem. Ŝe mu przeszkodzi brakpieniędzy. Dziś dowiedziałem się z banku, Ŝe drugi raz juŜ otrzymał sporą sumę zzagranicy. Kto go popiera? Czy to nie jest jakaś akcja międzynarodowa? Będziemyto wkrótce wiedzieli.- A czy nie ma sposobu załatwienia się z nim radykalniej?- Z tymi sposobami jest coraz gorzej. Coraz trudniej o pewnych ludzi. Łatwobyć zdradzonym, a tego byś przecieŜ nie chciał?...Białostocki się wzdrygnął.- Myślę - rzekł - Ŝe z Zysowa trzeba będzie zerwać dopóki rzecz się niewyjaśni. - Czy nie moglibyśmy się jakoś obejść bez niej?- Nie widzę jak.- Niech diabli wezmą!Mecenas był wystraszony. Ale nawet w takich chwilach niełatwo rezygnował zrozkoszy Ŝycia. Tak był pewny tego przyjemnego wieczoru...Wkrótce po wyjściu doktora wpadła Hela.- Stęskniłam się za tobą - zawołała. - Tak dawno cię nie widziałam. Jak będziez moimi brylantami?- Czy ja mam teraz czas myśleć o twoich brylantach?- Nie trzeba myśleć, wystarczy zapłacić.- Zapłacić! Czy ja wiem, co ja jutro będę musiał zapłacić?- Robisz znów jakiś duŜy interes?- śaden interes.- To co masz płacić? Ty przecieŜ nigdy darmo nie płacisz.- Dotychczas nie, ale teraz kto wie? W mojej pozycji lepiej grubo zapłacić, niŜmieć gruby...- Skandal - dodała domyślna córka.Myślał głośno i za późno ugryzł się w język.- MoŜe się coś popsuło z twoimi aniołkami? - zapytała Hela.- Z jakimi aniołkami?- No. nie udawaj przede mną. Na twoim miejscu wołałabym dojrzały owoc:więcej ma smaku i bezpieczniejszy. Zresztą, kaŜdy niech się bawi, jak mu siępodoba. Więc masz kłopoty?- Więcej, niŜ potrzeba - rzekł Culmer z goryczą.- A cóŜ się dzieje z Twardowskim? Nie widać go wcale, nigdzie nie bywa,zaczyna mi go brakować. Myślałam, Ŝe uraŜony w swej męskiej ambicji zaŜąda odemnie zadośćuczynienia... które bym mu moŜe dała.
- Page 1 and 2: Rozdział XIX-Teraz juz nic nie roz
- Page 3 and 4: niezbędna. Wy zaś bodaj nie wieci
- Page 5 and 6: - Macie ludzi wielkich?- mówił da
- Page 7 and 8: innych. Popełniał błędy skutkie
- Page 9 and 10: szanującemu się człowiekowi, nie
- Page 11 and 12: słabo. I mówił sobie, Ŝe gdyby
- Page 13 and 14: spełniała sumiennie, prowadziła
- Page 15: I panna Wanda trochę się bała te
- Page 19 and 20: - Pan myśli, Ŝe nie będę umiał
- Page 21 and 22: - Jakim sposobem?- Tym, Ŝe mam je
- Page 23 and 24: - Bardzo mi się podobał ten dyrek
- Page 25 and 26: - Nie powiem.- Przysięgasz?- Przys
- Page 27 and 28: wyniki. Jedyna rzecz, która by mog
- Page 29 and 30: - On nie jest tak straszny, jak mi
- Page 31 and 32: - Musze to odłoŜyć na inny raz.
- Page 33 and 34: - Czym panu mogę słuŜyć? - zapy
- Page 35 and 36: Twardowski bogatszy był w jego ocz
- Page 37 and 38: - Myślę, Ŝe tak. Trzeba, Ŝeby s
- Page 39 and 40: Culmer wreszcie opanował się.- Pa
- Page 41 and 42: Po chwili milczenia rzekł, jakby d
- Page 43 and 44: - Wszystko jedno. Jest pan prawniki
- Page 45 and 46: Człowiek wstał z ogromnie niemąd
- Page 47 and 48: - Gdybym był wiedział za miliony
- Page 49 and 50: - Kto stawał z ramienia Kulmera?-
- Page 51 and 52: - Kulmer zapytaliby pana czy pan ni
- Page 53 and 54: - Gdybym nie był pod wraŜeniem tw