gramofonik z zegarowym przyrządem i nagadał dla nich płytę z okrutnymwymyślaniem. Zegarek nastawi się na nocna godzinę - chodzi tylko o to, Ŝeby ktośwstawił gramofonik pod pańskie łóŜko. Ogromnie mi się ta zemsta podobała, bo toniezły figiel.- KtóŜ to jest ten pan? jak się nazywa?- Kozieniecki.Twardowski szeroko usta otworzył.- Gdzie mieszka?-Tego nie wiem, bośmy się spotkali u mego przyjaciela.- A jak wygląda?- Straszna małpa; mały, z duŜym łbem, z gębą, która się moŜe przyśnić. Niedziwie się, Ŝe Ŝona go zdradza. Dziś przypędził do mego przyjaciela zobandaŜowaną głową. śona go zdzieliła, gdy jej robił wymówki. Powiedział, Ŝe niemoŜna dłuŜej zwlekać, bo pan jutro wyjeŜdŜa na jakiś czas. I dziś dobry dzień, bopana od ósmej nie będzie w domu, a na noc na pewno przyjdzie jego zona poŜegnaćsię z panem.Twardowski wymienił spojrzenie z Grzegorzem.- Jakubek! - szepnął słuŜący i wybiegli z pokoju.Za chwilę wrócił z gramofonem. Przystawił go Twardowskiemu do ucha...- Tik tak, tik tak - słychać było zegarek.Odwrócił gramofon dnem do góry: dno było przymocowane nowymi śrubkami.Postawił gramofon na stoliku i znów zniknął. Wrócił niosąc skrzynkę z narzędziami.Usiadł na boku i zaczął odkręcać śrubki.- Wszystko byłoby poszło dobrze - mówił dalej niedoszły wykonawca zemsty -Ale kiedy leŜałem koło łóŜka, chcąc wsunąć pod nie gramofon, coś skoczyło na mnie.Patrzę - pies. Chciałem go zrzucić, a on mnie zębami za gardło. Osłabiony padłemna wznak. Wtedy puścił moje gardło. Próbowałem się podnieść, znów mnie złapał zagardło. Po paru takich próbach zrozumiałem, Ŝe jeśli będę leŜał spokojnie, to on minic nie zrobi. Przestałem więc się ruszać, a on sobie siedział na mnie. Nawet nie byłzły, merdał ogonem, wywiesił ozór i patrzył mi w oczy tak, jakby się śmiał ze mnie.Ale niech go diabli wezmą! Pewnie mam dobre znaki na gardle...Podniósł brodę. Po obu stronach grdyki widać było czerwone ślady kłówPioruna.Tymczasem Grzegorz zdjął denko i z otwartym gramofonem podszedł doTwardowskiego. Prawie całe wnętrze pudełka wypełniał gruby, Ŝelazny cylinder.- Bombka! - rzekł krótko.Twardowski kazał mu podać skrzynkę z narzędziami, wziął z niej cąŜki iprzeciął nimi jakiś drucik wewnątrz pudełka.- OstroŜnie, panie! – zawołał Grzegorz.- Bądź spokojny, ja się na tym trochę znam. JuŜ teraz nieszkodliwa. To istotnieniezły figiel – wyjąć mechanizm gramofonu, a wstawić bombę. Jutro ja poślemy doanalizy i dowiemy się, czym naładowana. Ładny prezent nam pan przyniósł - zwróciłsię do ślusarza.Ten trząsł się jak liść.- Panie, ja o tym nie wiedziałem. Jestem złodziejem. ale nie jestem mordercą.Nikogo w Ŝyciu nawet nie skaleczyłem!..- Będziesz się tłumaczył na policji! - rzucił mu Grzegorz z dzikim spojrzeniem.- IleŜ on panu za to dal? - zapytał Twardowski.- Tysiąc złotych: pięćset dostałem z góry, a pięćset miałem dostać jutro.- To wcale tanio za taka robotę.
- Gdybym był wiedział za miliony bym tego nie zrobił.Rozpłakał się jak dziecko, czyniąc sobie wyrzuty i strasznie przeklinającsamego siebie.Tymczasem Twardowski wyjął cylinder, odkręcił jego przykrywę i przyglądałsię szaremu proszkowi, który go wypełniał.- To wygląda na zwyczajny, poczciwy dynamit - mówił do siebie. - Efekt byłbyniezły , gdyby to wybuchło...- NiechŜe pan wezwie policje! - zawołał delikwent, dla którego dalszeprzyglądanie się zawartości pudelka do gramofonu było widoczną męką.- Wcale nie będę wŜywał - odrzekł spokojnie Twardowski.- Co pan chce ze mną zrobić?...- Nic. Pójdziesz pan sobie wolno do domu.- Puszcza go pan? - zawołał Grzegorz.- On jest szczery - rzekł uśmiechając się Twardowski. - On nie wiedział, coprzynosi. Ci zbrodniarze wywiedli go w pole... ·Niedoszły morderca rzucił się przed Twardowskim do kolan, a gdy ten muwyrwał ręce, zaczął mu nogi całować.- MoŜesz pan iść - rzekł.Wtem sobie coś przypomniał.- Zaczekaj pan chwilę.Usiadł przy biurku, wziął kartkę papieru i parę słów napisał.- Masz pan tu adres. Pod tym adresem mieszka pan mecenas Henryk Culmeri jego słuŜący, Jakub. śaden z nich nie ma Ŝony, więc nie miałem im co uwieść. Tooni obaj przygotowali dla pana ten gramofon. Jakub układał się z panem,przybrawszy nazwisko Kozienieckiego. MoŜe pan zechce z nimi pogadać...Człowieczyna chwycił łakomie kartkę całując rękę, którą mu Twardowskipodał.- JuŜ ja z nimi pogadam!- Byle nie jutro przed południem. MoŜesz pan zacząć składać im wizytydopierojutro po południu. Grzegorzu wyprowadź go do bramy.Wziął do reki słuchawkę telefonu i podał numer Czarnkowskich. Kazałpoprosić pannę Wandę.- Wandeczko, moŜesz dziś spać spokojnie. JuŜ mi nic nie grozi. A wiesz komuto zawdzięczam?... Twojemu przyjacielowi, Piorunowi.Pies, leŜąc u jego nóg, usłyszawszy swoje imię, skoczy i upomniał się opodziękowanie.Rozdział XXVIObudziwszy się po dobrze przespanej nocy, Twardowski zadzwonił. Wszedł Michał izawiadomił go, Ŝe Grzegorz śpi. Poszedł spać rano, bo całą noc stróŜował.Ubrał się, wypił kawę, zabrał się do pracy. Ledwie usiadł przy biurku, gdy sięodezwali telefon.- Czy mieszkanie pana Twardowskiego? - zapytał glos nieznany.- Tak.- Czy jest pan w domu?- Jestem przy telefonie.
- Page 1 and 2: Rozdział XIX-Teraz juz nic nie roz
- Page 3 and 4: niezbędna. Wy zaś bodaj nie wieci
- Page 5 and 6: - Macie ludzi wielkich?- mówił da
- Page 7 and 8: innych. Popełniał błędy skutkie
- Page 9 and 10: szanującemu się człowiekowi, nie
- Page 11 and 12: słabo. I mówił sobie, Ŝe gdyby
- Page 13 and 14: spełniała sumiennie, prowadziła
- Page 15 and 16: I panna Wanda trochę się bała te
- Page 17 and 18: śledzeni. StróŜowi trzeba wierzy
- Page 19 and 20: - Pan myśli, Ŝe nie będę umiał
- Page 21 and 22: - Jakim sposobem?- Tym, Ŝe mam je
- Page 23 and 24: - Bardzo mi się podobał ten dyrek
- Page 25 and 26: - Nie powiem.- Przysięgasz?- Przys
- Page 27 and 28: wyniki. Jedyna rzecz, która by mog
- Page 29 and 30: - On nie jest tak straszny, jak mi
- Page 31 and 32: - Musze to odłoŜyć na inny raz.
- Page 33 and 34: - Czym panu mogę słuŜyć? - zapy
- Page 35 and 36: Twardowski bogatszy był w jego ocz
- Page 37 and 38: - Myślę, Ŝe tak. Trzeba, Ŝeby s
- Page 39 and 40: Culmer wreszcie opanował się.- Pa
- Page 41 and 42: Po chwili milczenia rzekł, jakby d
- Page 43 and 44: - Wszystko jedno. Jest pan prawniki
- Page 45: Człowiek wstał z ogromnie niemąd
- Page 49 and 50: - Kto stawał z ramienia Kulmera?-
- Page 51 and 52: - Kulmer zapytaliby pana czy pan ni
- Page 53 and 54: - Gdybym nie był pod wraŜeniem tw