zawiadomisz mnie, a przyśle więcej, bo mam w Londynie pieniądze. Co pani na toodpowie?- Odpowiem: mój najukochańszy, po pierwsze, nie jest rzeczą właściwą,Ŝebyś, nie będąc jeszcze moim męŜem, wnosił jut pieniądze na mój rachunek: podrugie, choć nie jestem jeszcze twoją Ŝoną, mam prawo cię zapytać, co to zapieniądze. PrzecieŜ pan nie jest taki bogaty?-Tu muszę poprosić o przebaczenie – odrzekł Twardowski. – Oszukiwałemwszystkich, a więc i panią. Mój stryj nic nie utracił ze swego znacznego majątku izostawił mi wszystko. Tylko dla pewnych celów trzeba mi, Ŝeby o moim majątku niewiedziano.Panna Czarnkowska spłoszyła się.- Mój BoŜe - zawołała -jak ja wyglądam! Dowiedziawszy się o ruinie ojca, otym, Ŝe nic nie mam, oddaje rękę człowiekowi bogatemu, Ŝeby ratować siebie irodziców.Twardowski się roześmiał.- Nie chodzi o to, jak pani wygląda, tylko o to, jaka jest pani. Dwa tygodnietemu zdecydowała się pani zostać moją Ŝoną. Wtedy pani nie wiedziała o moimmajątku, a siebie uwaŜała za bogatą. Zresztą pani nie jest biedna, bo majątekodbierzemy.- Wie pan, co ja czuje teraz?- Co?- śe wszelki opór wobec pana, to próŜna męka. Lepiej słuchać i robić, co pankaŜe.-W tej chwili o to chodzi - nie mamy czasu do stracenia.- Więc słucham.- Jadę zaraz do banku po pieniądze. Za dwadzieścia minut wstąpię po panią ipojedziemy do innego banku, w którym otworzymy rachunek na imię pani.- Będę gotowa.Wracając z banku z pieniędzmi, ledwie zajechał przed dom Czarnkowskich,gdy z otwartych drzwi wybiegła Wanda i wskoczyła do jego samochodu, zanim zdołałwysiąść na jej spotkanie.- Tak, .to rozumiem - rzekł, uśmiechając się do niej. - Z panią moŜna cośzrobić.- Więcej niŜ pan myśli. Nikt nie wie, jak ja umiem być posłuszną. Ale tylkotemu, kto umie rozkazywać.- Dyrektor banku, do którego jedziemy, jest moim przyjacielem. Nikt od niegosię nie dowie, skąd pochodzą pieniądze na rachunki pani. Gdyby pani miała jakiśkłopot w mojej nieobecności, proszę się do niego zwrócić, Znajdzie radę i zrobiwszystko dla pani.- Ojcu -mówił dalej - będzie pani musiała coś powiedzieć; im mniej, tym lepiej.Idzie mi o to, Ŝeby Culmer niczego się nie domyślał, Ŝeby czul się bezpiecznym.Inaczej cały mój plan mógłby być popsuty.- To nic nie powiem - nawet tego, Ŝe sobie znalazłam męŜa. Jakby to wiedział,wszystkiego by się domyślił.- Całkiem słusznie. Ach, jaka pani mądra!- Teraz znów nadzwyczajnie mądra. Pan chce, Ŝebym całkiem zwariowała.- Nie powiedziałem "nadzwyczajnie".- Powiedział pan "ach", co na jedno wychodzi.Stanęli przed bankiem. Po kwadransie wysili z niego. Twardowski z portfelemlŜejszym o kilkadziesiąt tysięcy złotych, panna Czarnkowska z ksiąŜeczka czekową.
- Bardzo mi się podobał ten dyrektor banku - rzekła w powrotnej drodze. – Pango dawno zna?- Od dziesięciu dni.- I juŜ jesteście tacy przyjaciele?- Są warunki, w których przyjaźń zawiera się w skróconym tempie. Dzieje sięto wtedy, gdy ludzie razem pracują dla wspólnego celu.- Juz rozumiem. Z tego wynika, Ŝe jest on trochę i moim przyjacielem.- Niech pani o tym nie wątpi. Wracając do naszej sprawy, nie widzę jeszcze,jak pani sobie poradzi z ojcem podczas mojej nieobecności.- W tym juŜ moja głowa. Na to wystarczy moja mądrość, a raczej mojaodwaga, gdy za mną ktoś mocny stoi. Spodziewam się, Ŝe pan z Londynu do mnienapisze.- Zaraz po przyjeździe.- Wobec tego Ŝegnam się bez Ŝadnych tkliwości.Wyjął z kieszeni kartkę.- Oto mój adres londyński. Gdyby się stało coś waŜnego, niech mi pani zaraztelegrafuje.Limuzyna stanęła przed domem Czarnkowskich.Panna Wanda wyciągnęła rękę, która Twardowski pocałował, wyskoczyła nachodnik i wbiegła do domu.Rzuciwszy adres szoferowi, Twardowski zapadł w zadumę. Tyle rzeczy stałosię w ciągu godziny. Dowiedział się o ruinie Czarnkowskiego, znalazł sposób zadaniasilnego ciosu Culmerowi, postanowił dziś na noc jechać do Anglii w celu wmieszaniasię w sprawę Tugela River Gold Co., wreszcie - co najwaŜniejsze - zostałnarzeczonym panny Czarnkowskiej. Szybkość istotnie nowoczesna.Panna Wanda, wróciwszy do domu, zastanawiała się równieŜ nad tą zawrotnąszybkością wypadków. Zapytywała siebie, dlaczego jej się w głowię nie kreci...Po dłuŜszym zastanowieniu znalazła odpowiedz. Wyobraziła sobie, Ŝe jest namorzu: naokoło szaleje burza, ale ona się nie boi: ją niesie statek, który nie zatonie iwyładuje w bezpiecznym porcie.Państwo Czarnkowscy siedzieli przy stole, przy którym pan zdąŜył juŜ panipowiedzieć, Ŝe jej posag utonął raŜę z majątkiem jego córki. Podnieśli głowy, gdyWanda weszła, i Ŝe zdziwieniem patrzyli na jej pogodna, pewną siebie minę.Gdy podeszła przywitać się z ojcem, ten wziął ją obiema dłońmi za głowę,pocałował w czoło i rzekł tragicznym głosem:- Piękny ci los zgotowałem!Znajdował się w stanie całkowitej prostracji. Nędza, zdeklasowanie,zniszczenie Ŝycia jedynemu dziecku, wreszcie - co go moŜe najwięcej bolało –wystawienie na powszechne szyderstwo. On, który się uwaŜał za głowę dointeresów, stracił wszystko w tak skandalicznie głupi sposób...- Niech tatko nie rozpacza - rzekła córka prawie wesoło - wszystko będzie jaknajlepiej.Czarnkowscy spojrzeli na Wandę, przeraŜeni jej dobrym humorem. Nigdy jejnie posądzali o taką lekkomyślność.- Byłem u Culmera - rzekł Czarnkowski - nic jeszcze nie wiedział. Obiecałzasięgnąć natychmiast bliŜszych informacji, obawia się wszakŜe, iŜ sprawa jestbeznadziejna.On mnie ostrzegał: gdybym go był słuchał byłbym dziś tym, czym byłem. Mądry izacny człowiek. Niestety, on się tak wyzbył gotówki na kupno Zbychowa i tyle makłopotów, Ŝe wątpi, czy mi będzie mógł coś poradzić, choć bardzo by pragnął.
- Page 1 and 2: Rozdział XIX-Teraz juz nic nie roz
- Page 3 and 4: niezbędna. Wy zaś bodaj nie wieci
- Page 5 and 6: - Macie ludzi wielkich?- mówił da
- Page 7 and 8: innych. Popełniał błędy skutkie
- Page 9 and 10: szanującemu się człowiekowi, nie
- Page 11 and 12: słabo. I mówił sobie, Ŝe gdyby
- Page 13 and 14: spełniała sumiennie, prowadziła
- Page 15 and 16: I panna Wanda trochę się bała te
- Page 17 and 18: śledzeni. StróŜowi trzeba wierzy
- Page 19 and 20: - Pan myśli, Ŝe nie będę umiał
- Page 21: - Jakim sposobem?- Tym, Ŝe mam je
- Page 25 and 26: - Nie powiem.- Przysięgasz?- Przys
- Page 27 and 28: wyniki. Jedyna rzecz, która by mog
- Page 29 and 30: - On nie jest tak straszny, jak mi
- Page 31 and 32: - Musze to odłoŜyć na inny raz.
- Page 33 and 34: - Czym panu mogę słuŜyć? - zapy
- Page 35 and 36: Twardowski bogatszy był w jego ocz
- Page 37 and 38: - Myślę, Ŝe tak. Trzeba, Ŝeby s
- Page 39 and 40: Culmer wreszcie opanował się.- Pa
- Page 41 and 42: Po chwili milczenia rzekł, jakby d
- Page 43 and 44: - Wszystko jedno. Jest pan prawniki
- Page 45 and 46: Człowiek wstał z ogromnie niemąd
- Page 47 and 48: - Gdybym był wiedział za miliony
- Page 49 and 50: - Kto stawał z ramienia Kulmera?-
- Page 51 and 52: - Kulmer zapytaliby pana czy pan ni
- Page 53 and 54: - Gdybym nie był pod wraŜeniem tw