12.07.2021 Views

Ebook2021

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Mimo, że nie znaliśmy wspólnego języka, często się kłóciliśmy.

Kiedyś poszliśmy na spacer o zachodzie słońca.

Złote promienie oblewały morze trawy, a w powietrzu wisiała już burza,

ale stwierdziliśmy, że zdążymy przed nią. A burza jednak nadeszła

i to prędzej niż się jej spodziewaliśmy.

Znów pokłóciliśmy się bez słów, tak, że z boku nikt by kłótni nie dostrzegł,

ale odczuwaliśmy ją oboje tak samo, jak kłótnie łatwo dostrzegalną.

Nie rozmawialiśmy całą drogę, przyglądając się burzowym chmurom w oddali,

idąc blisko, ale zarazem najdalej od siebie jak kiedykolwiek byliśmy.

I szliśmy w milczeniu, ale z burzami w głowach.

Mimo, że zawsze porozumiewaliśmy się bez słów,

to tym razem nie byłam w stanie usłyszeć o czym myślał.

I wróciliśmy do domu. Na dworze rozpętała się na dobre burza,

podobna do tej naszej.

Wiedziałam, że nadszedł czas pożegnania, więc przemówiłam do niego,

mimo że nie rozumiał słów.

„Teraz jeszcze nie odchodzę, ale co, jeżeli kiedyś będę musiała odejść?”.

I spojrzał na mnie, a spojrzenie spokojnych oczu przeszyło mnie

i wtedy wreszcie usłyszałam.

W jego głowie już ucichła burza.

W jego świecie już sobie wybaczyliśmy.

Usłyszałam, jak mówi „Nic. Usiądę tu sobie i na ciebie poczekam”.

I w mojej głowie momentalnie zapadł spokój, cisza,

jakby dyrygent zatrzymał batutę i na jeden sygnał cała orkiestra umilkła.

I odeszłam.

Nie na zawsze, bo nigdy nie mogłam tak na prawdę odejść od istoty,

która postanowiła na zawsze na mnie czekać.

Istocie, która nie rozumiała słów,

nigdy nie mogłabym wytłumaczyć, dlaczego odeszłam,

więc nigdy nie odeszłam naprawdę.

19. Konkurs literacki

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!