10.07.2015 Views

chłopak z gołębiem.pdf

chłopak z gołębiem.pdf

chłopak z gołębiem.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Ale sami też zachłannie popatrywali na Lucynę. My, paka Janka Piechura z Bud, zobaczyliśmypewnego razu, jak ten gruby, co robił interesy z gettem, wybiegł od Dziadka i zatrzymałLucynę. Coś powiedział, uśmiechając się wstrętnie. Przyciągnął ją do siebie i chciał pocałować.Naraz wrzasnął, puścił ją i zasłonił dłonią twarz. Lucyna odeszła nieśpiesznie.– Ona lubi tylko mundurowych – wykrztusił gruby przykładając chustkę do przeoranegopaznokciami Lucyny policzka. Z Czarnym Olkiem Lucyna najchętniej spacerowała tą drogąod krzyża, wśród pól. My, paka Janka Piechura z Bud, skradaliśmy się za nimi zbożem. Onisiadywali przy Kaczym Stawie. Czarny Olek całował Lucynę. Osuwali się na ziemię i długie,opalone nogi Lucyny pokazywały się spod spódniczki.– Chetają się – powtarzał chrapliwie Janek Piechur z Bud.Odwracaliśmy głowy od wygniecionego miejsca w zbożu, gdzie leżało tych dwoje. Odchodziliśmypo cichu i później Janek Piechur z Bud naśladował rozkołysany, niedbały krokCzarnego Olka.– On jest najlepszy ze wszystkich na kaliskim torze – mówił.I tak jak Czarny Olek paradował z niedopałkiem papierosa przylepionym do dolnej wargi.W ten letni niedzielny poranek wybiegłem przed dom i zastanawiałem się, jak zacząćdzień. Piekarz Jenszura już ganiał swoje gołębie. Stado wirowało w zwartym szyku ponaddomami. Obserwowałem samotnego gołębia, który odłączył się od stada i wybrał przeciwnykierunek. Obserwację nieba przerwał przenikliwy krzyk w sąsiedztwie. Zbliżyłem się do płotui zobaczyłem Czarnego Olka. Wlókł za włosy Lucynę. Czepiała się jego butów i powtarzała:– Kochany, nie! Kochany, nie!Czarny Olek kopnięciem otworzył furtkę i wyciągnął ją na ulicę. Okręcił faliste, jasne włosyLucyny dokoła dłoni i podniósł ją z ziemi. Widziałem jej wykrzywioną bólem twarz.– Mieli cię ogolić – powiedział Czarny Olek. – Ja ich zastąpię!Zatrzymał się przy pompie. Ciaśniej okręcił na dłoni jej włosy. W drugim ręku trzymał nożyce.Ciachnął. Pukiel włosów upadł na ziemię. Ciachnął jeszcze raz. Lucyna nie broniła się.Tylko płakała. I tak ciął zawzięcie. Złote włosy Lucyny ścieliły się na ziemi przy ulicznejpompie.Z sąsiedniego ogródka wybiegli dwaj jej bracia, Stanisław i Tadeusz. Krępi, pleczyścimężczyźni. Wysunąwszy przed siebie ręce, szeroko rozkraczeni na przygiętych nogach, zbliżalisię do Czarnego Olka. Czarny Olek puścił Lucynę. Osunęła się na ziemię. Jej bracia zachodziligo z dwóch stron. Czarny Olek zaśmiał się i skoczył do tego, który był bliżej. Głowastarszego brata Lucyny, Tadeusza, zaczęła chwiać się bezwładnie. Upadł. Równocześnie tendrugi, Stanisław, zaskowyczał z bólu. Czarny Olek, nie odwracając się, kopnął go w brzuch.Stanisław wczepił się w jego ramię. Miotali się chwilę. Stanisław zwiotczał i ciężko osunąłsię na kolana. A Tadeusz ocknął się i na czworakach pełznąć zaczął w stronę Czarnego Olka.Po drodze zagarnął leżące na ziemi nożyce. Lucyna, krzycząc strasznie, rzuciła się na niego.Ugryzła go w rękę. Nożyce wypadły z jego dłoni.Wkrótce obaj bracia Lucyny uciekli, kulejąc i złorzecząc bezsilnie. Za nimi powoli podążyłaLucyna. W furtce obejrzała się jeszcze. Czarny Olek stał na szeroko rozstawionych nogach.Wysoki, nieruchomy. Zawinął rękawy koszuli. Poruszył parę razy rączką pompy. Nadstawiłgłowę pod strumień wody. Otrząsnął się i przygładził grzebykiem zmoczone włosy. Wsłońcu błyszczały granatowo. W słońcu błyszczały też porzucone na ziemi nożyce. I znówzapanowała leniwa cisza niedzielnego poranka. Na niebie śnieżną plamą wirowały gołębie.24

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!