10.07.2015 Views

chłopak z gołębiem.pdf

chłopak z gołębiem.pdf

chłopak z gołębiem.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

KrajobrazKrajobraz też się pogmatwał. Niby jeszcze łany lichego żytka, piachy, sosenki, bydełko istrzechą kryte chałupy. A tu z nagła eternit pomarańczowym kolorem wybucha czy warzywneuprawy plastykową folią błyszczą. Wille po wsiach się mnożą. Jedną na frontowej ścianiemalunek ozdabia. Malunek z daleka oko cieszy. Gondola, w gondoli młodzieniec, z wód syrenasię wynurza; granatowe niebo i srebrny księżyc.Gospodarz Suchodolski budować się zaczął. Z prefabrykatów wystawi i eternitem pokryćchce po nowemu. Jeden głupi miastowy starą chałupę od niego kupuje. Te belki spróchniałe, zkornikami, tę strzechę przegniłą. Patrzy gospodarz Suchodolski, śliną strzyka i medytuje. Cenęza starą chałupę ustala. A cieśla miejscowy, Palusiek, pełne ma ręce zamówień, tylko wybierać,więc siedzi w ajencyjnej gospodzie „Rybitwa”, popija i wybiera. Gospodarz Suchodolskikrokami obmierza pas łąk nadrzecznych i zagajnik w piachach. Zagajnik na trzy działkistarczy. Ceny tej ziemi piaszczystej albo podmokłej ciągle w górę idą. Budują letnie budymiastowi, działki kupują. Pól ubywa. Żyto tu w piachu rzadkie, kłosy marne i chabrów, makówwięcej niż tego żyta. Łażą letnicy miedzami i chabry zbierają. Do miasta stąd blisko. Zainspekty ludzie się biorą. Szklarnie i piece stawiają. Żuka mieć czy Nyskę jakąś. Z warzywamio świcie jeździć. Pieniądz popłynie jak ta rzeka, co letników z miasta przyciąga. Tylko tenTrzaska, co na dwudziestu morgach siedzi, działek nie sprzedaje ani inspektów nie stawia. Postaremu żytem obsiewa, traktor kupił i złe psy trzyma, kto za parkan wejdzie, ten w biedzie,psy jak nic tyłek mu wyszarpią.Dalej od rzeki dwór kiedyś stał. Na wzgórzu wśród dębów. Kamienne słupy po bramie pozostały.Niżej sadzawka z wierzbami. Młoda dziedziczka nad sadzawką wysiadywała. Alejalipowa od szosy prowadzi. Powozem tędy jeździli. Pustka. Trzaska krowy tutaj pasie. Razjakby ktoś się powiesił czy co... Na konarze dębu ludzkim kształtem zamajaczyło. Wisiało idyndało na wietrze. Dyndało i wiatr pojękiwał. Podeszli pomału. Śmiechem ich roznosić zaczęło.Szmaty podarte na drzewie wisiały. Pewno Trzaska konia nimi przykrywał, jak mu sięzagrzał. Upały od tygodnia, praży. Do żniw żeby potrzymało. Żeby nie padało. Popijają południowąporą przy sklepie. W cieniu siedzą i gwarzą. O żniwach. O letnikach. Nowe czasynastały. Bocianów coraz mniej. Żaby chemią powytruwane. Konia jednemu sparaliżowało. Adziewczyny ubierają się jak te z telewizji i w krzaki do <strong>chłopak</strong>ów z tranzystorami wychodzą.Jedzie szosą od mostu kawaleria nasza. Trzech na Ursusach. Dziarskie <strong>chłopak</strong>i. Jeden w garniturzebordo. Drugi w bluzie z dermy, co udaje skórę. Trzeci długowłosy jak baba. Jadą natraktorach, szosa dudni, i śpiewają: – „...Ojciec syna wylał pasem, hej!! A syn ojca w łeb obcasem,hej!!”Dziarskie <strong>chłopak</strong>i, winem naćpane.Aż tu taki jeden na motorze z polnej drogi wyskoczył i drażnić się z nimi zaczyna. To ichmija, to przystaje. Gębę ma czerwoną, oczy pijane. Też naćpany. Kpiny sobie robi z ich tempatraktorowego, ślimaczego. Garbią się ze wstydu traktorowe <strong>chłopak</strong>i. Śpiewać przestali.Benzyną śmierdzi. Traktory kaszlą i pierdzą. Tempa nie przybywa. Naraz motor tamtemudraniowi zgasł. Stanął bezradny, nogami o szosę się wspiera, ciśnie gaz, rączką kręci. Cisza, imotocykl ani drgnie. Traktory do niego podjechały. Blednie biedaczek i bez skutku zapalićchce. Zsiadają z siodełek traktorowe <strong>chłopak</strong>i. Uśmiech oblicza im krasi. Wzięli go z trzechstron i obracać zaczęli. Uciekać w pole chciał. Na asfalt się wyłożył. I był już tylko krzyk. Apotem krew. Strugami po czarnym, gorącym asfalcie rozlała się jucha.32

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!