10.07.2015 Views

chłopak z gołębiem.pdf

chłopak z gołębiem.pdf

chłopak z gołębiem.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Złoty blaskW tamtych czasach dworzec to była giełda. Całe nocne miasto przychodziło na dworzec.Śmietnikowa brać zaległa ławy. Uliczne dziewczyny krzepiły się piwem przy bufecie. Doliniarzemasowali swoje chwytne łapki, które były ich narzędziem pracy. Przed świtem robiłosię najtłoczniej. Bywalcy nocnych lokali zataczając się chodzili między ławkami i przyglądalisię śpiącym kobietom. Twarze mieli wymięte, kołnierzyki białych koszul brudne, poznaczoneszminką, i przekrzywione krawaty. Głosy z megafonów zapowiadały pierwsze ranne pociągi idoliniarze wyciągali szyje, spoglądając w stronę peronów oświetlonych jeszcze latarniami.Oczekiwali na tłum przyjezdnych.A wódkę można było kupić w klozecie. Trzymała starucha butelki w kuble przykrytymszmatami i osłoniętym wiklinową miotłą. Ludzie zachodzący tutaj po nocnych trudach krzepilisię chętnie wódką, pragnąc rozluźnić napięte wilczym znojem nerwy. Pili prosto z butelkii dzielili się garściami zmiętych banknotów, zajmując w dworcowej hali ciemne, nieoświetlonekąty. Otoczony brudną szarówką ustępującej nocy, budynek dworca kipiał potajemnymżyciem. Niekiedy przeraźliwy wrzask wybijał się ponad ciche, zduszone szepty. Mogła to byćkłótnia przy podziale łupów, protest oszukanej ulicznicy czy spór podczas gry w karty.Wrzask gasł raptownie, kiedy tylko w oddali załomotały mocne, miarowe kroki milicyjnegopatrolu.Dworzec to było dla mnie magiczne oko nocy. Ciągnął jak magnes. Czułem się wyzwolonyz dziennych, nużących więzów, fantazji rosły skrzydła. Ponadto ciekawili mnie wszyscy ciwystępni ludzie nocy i ich przyjazne kiwnięcie głową było dla mnie nie lada przyjemnością.Bywali tu rozmaici. Tacy jak Baron, mężczyzna uróżowany jak kokota, z cienkimi, ostrymiwąsikami, w utrefionej peruce, cały jak z dziwnego snu. Albo sławny podobno Poeta, którytutaj czekał słów. Tej nocy obserwowałem łowców kobiet. Bo dworzec tamtych lat to nie tylkomiejsce podejrzanych spotkań, ale również targowisko dziwek. Można je było stąd wybieraćjak z saka. Rozmaitego gatunku. Wsiowe, co na podbój męskich serc wyruszyły do miastai drzemały na ławkach, marząc o miękkim łóżku. Uciekinierki z rodzicielskich domów. I inne,inne jeszcze. Tu grasował przecież Demon-Roliński, lubieżny staruch, kawaler Virtuti Militariza dwudziesty rok i impresario słynnej na cały kraj kapeli ludowej. Co noc jakąś stąd wyprowadzałten staruch o kredowej twarzy i z sinymi podkowami pod oczyma.Więc snułem się po poczekalni jak zaczadzony. Pożerałem ten wirujący mroczny świat. Zatablicą z rozkładem jazdy znalazłem rozmemłaną, wczepioną w siebie parę. Ona była jak piecchlebowy, gorąca i rozparzona zakisłą, duszną nocą na dworcowej ławie. Czoło miała niskie,oczy chytre, wyuzdane. Pracował przy niej pewien sutener, suchy, z przylizaną brylantynąfryzurą. Obmacywał ją po piersiach. Ona kiwała sennie głową, obojętna i nieczuła. Jego paluchywcisnęły się pod spódniczkę, ruchliwe i wstrętne robaki. Sapnęła przez nos i starannieobciągnęła spódniczkę na jego dłoni. Ten erotyzm, co kipiał i przelewał się z rozparzonychcielsk i oślizgłych od potu zwierzęcych twarzy, ciągnął mnie nieprzeparcie. Ten erotyzm, cocuchnął jak ryba i kłębił się po kątach, kiblach i pakamerach, właził do pustych wagonów nabocznicach – usłużni kolejarze mościli sianem legowiska dla parzących się par – miał wemnie bacznego obserwatora i zwykle dworcowa noc wypluwała mnie na światło dnia z głowąpęczniejącą od wrażeń. Moja krew się burzyła. Było to jak owoc zakazany. Zbliżałem się icofałem, pełen strachu i pożądliwości. Kurewska pieczęć parzyła i torturowała wymyślnie.40

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!