e-edukacja na świecieBetter Than Being There– Kiedy e-learningjest najbardziej efektywnyVlad WielbutStany Zjednoczone doświadczyły pod koniec lat 90. i napoczątku XXI wieku gwałtownego wzrostu popularnoście-learningu i równie gwałtownego spadku zainteresowaniatą dziedziną. „Gorączka” e-learningu była wówczas częściąznacznie szerszego trendu – ogromnej popularności internetu,który przyczynił się do powstania wielu interesującychzjawisk, np. „nowej ekonomii” i „Internet bubble” (tzw.bańki internetowej). W tym okresie pojawiały się, powtarzaneczęsto i głośno opinie, że kształcenie przez internetjest przyszłością edukacji, i że instytucje, w szczególnościszkolnictwa wyższego, które nie potraktują nowej technologiipoważnie i nie przygotują się na zmiany, nie mająszans na przetrwanie.Nic dziwnego, że wiele amerykańskich szkół i uniwersytetówuwierzywszy w te prognozy rozpoczęłotworzenie programów nauczania online, które miałyza zadanie zwiększyć ich konkurencyjność. Strategiee-learningowe wdrażały zazwyczaj mniejsze szkoły,które widziały w takich działaniach szansę na wyprzedzeniekonkurentów (było im o wiele łatwiejelastycznie dostosować się do nowych trendów niżogromnym, publicznym uniwersytetom). Trend ten nieominął jednak także dużych, prestiżowych instytucji,które wydały znaczące fundusze na przedsięwzięciae-learningowe. Oto kilka (z wielu) przykładów:– Cornell University zainwestował 12 milionówdolarów w eCornell;– New York University Online i producent oprogramowaniae-learningowego Click2Learnzawiązali komercyjny związek;– Temple University utworzył Virtual Temple;– Wydawnictwo Harcourt Higher Education stałosię w 2000 r. wirtualnym koledżem, szacując, żeokoło 50 000–100 000 studentów zapisze siędo niego w ciągu 5 lat;– British Open University otworzył swój amerykańskioddział.Kilka lat później z większości tych projektówzrezygnowano lub znacząco okrojono ich budżet:zrezygnowano z Virtual Temple; Harcourt przyznałsię do porażki, gdy w 2001 r. przyjęto jedynie 32studentów; po utracie około 20 milionów dolarówOpen University wycofał się z USA; New York Univeristyprzejął NYU Online, a eCornell co prawda wciążdziała, ale na niewielką skalę.Czy oznacza to, że fenomen znany jako kształceniena odległość, e-learning, nauczanie online, niezależnekształcenie na odległość itd. 1 zniknął i można gotraktować na równi z innymi okresowymi trendami,które wynikały z „gorączki” internetu? Odpowiedźbrzmi: nie. Słynny futurolog Alvin Toffler odnoszącsię do wpływu internetu na ekonomię stwierdził,iż: Sądzić, że „nowa ekonomia” się kończy, to tak, jakbyw Londynie w 1830 r. uprawnione było stwierdzenie,że cała rewolucja przemysłowa się skończyła, bo kilkafabryk włókienniczych w Manchesterze zbankrutowało.Podobną odpowiedź można skierować do tych,którzy uważają, że edukacja może wrócić do stanusprzed 1990 r.Faktem jest, że szkolnictwo przechodzi zmiany.Są one mniejsze niż kilka lat temu i mają charakterprocesu ewolucyjnego, a nie radykalnej i nagłej rewolucji,jednak zmiany te są rzeczywiste i w dużymstopniu spowodowane przez cichą, lecz ciągłą absorpcjęnarzędzi internetowych. Oczywiście trywialnejest spostrzeżenie, że amerykańscy studenci niemalna wszystkich poziomach kształcenia korzystająz internetu w niemniejszym stopniu (a może nawetw większym) niż z książek. Mniej trywialne jest jednakstwierdzenie, że większość kursów na poziomieuniwersyteckim odbywa się obecnie w oparciu o jakiśsystem typu CMS 2 . Wiele szkół traktuje e-learning jakosposób na dotarcie do nietradycyjnych, lecz bardzoopłacalnych grup potencjalnych studentów, takich jakpracujący profesjonaliści.1Czasami określenia te są stosowane dla różnych działań, jednak czasem są używane zamiennie, co potęguje chaos.W artykule konsekwentnie używa się terminu e-learning (w oryginale Online Learning).2CMS (Course Management System) składa się zazwyczaj z sylabusa, forum dyskusyjnego, dziennika, czatu, mechanizmówdo przesyłania zadań, itp. Przykłady to: Blackboard, WebCT, ANGEL. Uniwersytet Michigan korzysta z CTools– systemu typu open source, który jest rozbudowywany we współpracy z kilkoma innymi uczelniami.80 e-<strong>mentor</strong> nr 4 (11)
Better Than Being There...Tego rodzaju zastosowania edukacji online, choćistotne, nie będą jednak omawiane w dalszej częściartykułu. Autor skupia się w nim natomiast na jednejz form e-learningu, który jest czymś więcej niż jedyniedodatkiem do tradycyjnego nauczania. Oferuje onunikalną wartość – trudną, a może nawet niemożliwądo osiągnięcia w edukacji stacjonarnej. Wartość tanazywana jest better than being there (lepiej, niż gdybytam być), co oznacza, choć wydaje się to nielogiczne,przewagę „obecności wirtualnej” nad obecnościąfizyczną w jakimś miejscu. Czy rzeczywiście istniejecoś, co mogłoby być lepsze dla studentów odzgromadzenia się w jednym miejscu, aby się uczyć,oddziaływać na siebie i poznawać się? Poniższe dwaprzykłady z Uniwersytetu Michigan są próbą odpowiedzina to pytanie.Przykład 1: KursGlobalizacja i Społeczeństwo InformacyjneUniwersytet w Michigan zaangażował się w e-learningbez wielkiego rozpędu i z pewnością nie na tyle„głośno”, by znaleźć się na pierwszych stronach gazet.Kuszącym byłoby móc przypisać ten umiar imponującejzdolności przewidywania, że wspaniałe perspektywyroztaczane przed tą formą edukacji niekonieczniemuszą być realne. W rzeczywistości jednak prawdziwąprzyczyną była wielkość uczelni, jej znaczna decentralizacjai – co tu kryć – pewna doza konserwatyzmutypowego dla środkowych Stanów. Mimo to, wspomnianyuniwersytet był jedną z pierwszych instytucji, którastworzyła i zastosowała swój własny CMS, a obecnie,po ośmiu latach, jest jednym z twórców projektu Sakai(http://sakaiproject.org/), mającego na celu budowęi rozwój CLE (Collaboration and Learning Environment)– nowego środowiska edukacyjnego dla szkolnictwawyższego. Wydziały i departamenty realizują własnestrategie e-learningowe, szczególnie w zakresie kształceniaustawicznego oraz menedżerskiego. Równieżnauczyciele akademiccy eksperymentują na własnąrękę z nowymi technikami w nauczaniu.W styczniu 1999 r. Szkoła Informacji UniwersytetuMichigan rozszerzyła swoją ofertę edukacyjną o unikatowykurs zatytułowany Globalizacja i SpołeczeństwoInformacyjne. W kursie prowadzonym przez prof.Derricka Cogburna uczestniczyli studenci z trzech uniwersytetów:University of the Witwatersrand w Johannesburgu,RPA; American University in Washington,DC, USA oraz University of Michigan in Ann Arbor, MI,USA. Studenci brali udział w zajęciach nie opuszczającswych macierzystych uczelni dzięki, rewolucyjnej jakna owe czasy, technologii wirtualnych konferencji(web conferencing), korzystając z oprogramowaniaPlaceware (wersja 1.0), udostępnianego bezpłatnieprzez Alliance for Community Technology. Studencigromadzili się raz w tygodniu jako „wirtualne audytorium”,aby wysłuchać na żywo wykładu, wymieniaćsię poglądami z profesorem i innymi studentami (zapomocą głosu, czatów tekstowych i wbudowanychnarzędzi, takich jak ankiety i głosowania). Celem ichspotkań była także praca w grupach i prezentacjaprojektów na forum klasy.Na prośbę profesora na początku semestru studenciutworzyli „globalne syndykaty”, czyli grupy liczące do6 osób, przy czym w każdej grupie był przynajmniejjeden student z każdego uczestniczącego w projekcieuniwersytetu. Grupy te wybierały dla siebie role kluczowych„graczy” globalizującego się świata, takichjak: organizacje międzynarodowe, wielonarodowekorporacje, rządy krajów czy duże organizacje pozarządowe.W trakcie semestru, wspomagani przezcotygodniowe wykłady, podaną literaturę, dyskusjew klasie i badania własne, pracowali nad zrozumieniemwyborów, ograniczeń, nacisków, potrzebi celów instytucji, które reprezentowali (w obszarzetelekomunikacji i swobodnego przepływu informacji).Na zakończenie przedstawili rezultaty swoich pracw formie końcowego raportu oraz prezentacji naforum wirtualnej klasy.Interakcje w czasie rzeczywistym (z wykorzystaniemPlaceware) były w tym kursie przeprowadzane z użyciemasynchronicznych narzędzi, takich jak e-mail,dyskusje online, strona internetowa, a później CTools– CMS-u nowej generacji stworzonego przez UniwersytetMichigan w ramach projektu Sakai. Kolejne edycjekursu były organizowane z udziałem większej liczbyuczelni 3 i Placeware zostało ostatecznie wyparte przezlepszy system – Centra Symposium – ale strukturai logistyka kursu pozostały takie same. Studenci nigdynie spotkali swoich kolegów z innych uniwersytetów,natomiast profesorowie podróżowali do różnych miejscw trakcie semestru, tak aby żadna z grup nie poczułasię zaniedbana i miała możliwość bezpośredniegokontaktu z wykładowcą.Użycie w tym kursie synchronicznych narzędzipozwalających na organizację wirtualnych konferencjibyło ważnym elementem, który przyczynił się dojego sukcesu. Umożliwiały one bowiem naśladowanieszerokiego spektrum interakcji, które mają miejscew tradycyjnej klasie: podnoszenie rąk, aplauz, śmiech,głosowanie, wyświetlanie slajdów, „wychodzenie”z pokoju, zmiana miejsc pozwalająca członkom jednejgrupy „siedzieć” blisko siebie, itp. Nie byłoby tomożliwe do osiągnięcia w przypadku użycia jedynienarzędzi asynchronicznych. Jednak naprawdę ważnąinnowacją, wprowadzoną dzięki użyciu nowych3University of Fort Hare i University of Pretoria (oba z RPA) miały reprezentantów w przynajmniej jednym kursie.październik 2005 81