EICHELBERGER
Listopad 2008 - Farmacja i Ja
Listopad 2008 - Farmacja i Ja
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
PO GODZINACH<br />
powieść<br />
z wami. Gdy poznałam Wojtka, naturalnie zaczęłam się<br />
zwracać do byłego z częstszymi prośbami o opiekę nad<br />
synem. Nie odmawiał, nie wypytywał za dużo. To Marek<br />
mu powiedział, że do domu przychodzi kolega mamy,<br />
że został na noc, że to coś poważnego. Nie robiliśmy<br />
z niczego tajemnicy, bo i po co? I nagle... Boże... To takie<br />
kompletnie głupie, małe, brzydkie!<br />
Rozpłakała się. Wziąłem ją za rękę, a Michał poszedł<br />
poszukać chusteczek.<br />
– Skąd wiesz, że to on? – zapytałem, kiedy najsilniejszy<br />
wybuch emocji minął.<br />
– Sam mi powiedział. Zadzwonił, dzisiaj, niedawno.<br />
Pijany. Zaczął płakać, że on nie chciał, że nie wie, co mu<br />
odbiło. Był zazdrosny, że my mamy wszystko, a on nic.<br />
Opowiadał, jak wielkim jest zerem, jego życie to dno i tak<br />
dalej. Miałam ochotę wykrzyczeć, żeby przestał się nad<br />
sobą użalać, tylko powiedział choć jedno zdanie z kimś<br />
innym w podmiocie niż on sam, bo przecież to mnie<br />
bardziej skrzywdził niż siebie. Nagadałam mu. Pewnie<br />
poszedł teraz się wieszać.<br />
– To będzie chyba jego pierwszy rozsądny krok w życiu<br />
– skwitował Michał. – Nie martw się, niczego sobie nie<br />
zrobi, a jeśli nawet, to jego strata, nie twoja. Przestań<br />
o nim myśleć, bo słusznie ma doła.<br />
– Chłopaki, liczę na to, że poradzicie<br />
mi, jak się z tego wyplątać, bo na razie<br />
nie widzę światełka w tunelu. Donos<br />
na Wojtka napisał mój były mąż. [...]<br />
– Skąd wiesz, że to on? – zapytałem,<br />
kiedy najsilniejszy wybuch emocji minął.<br />
– Sam mi powiedział. Zadzwonił, dzisiaj,<br />
niedawno. Pijany. Zaczął płakać, że on<br />
nie chciał, że nie wie, co mu odbiło. Był<br />
zazdrosny, że my mamy wszystko, a on<br />
nic. Opowiadał, jak wielkim jest zerem,<br />
jego życie to dno i tak dalej.<br />
– Nie płaczę nad nim, tylko nad sobą – chlipnęła.<br />
– Jak ja to wytłumaczę? Trzeba powiedzieć Wojtkowi i całej<br />
reszcie, że to przeze mnie ta głupia afera, zamieszanie<br />
wśród pacjentów. Co oni sobie pomyślą?<br />
– Basieńko, dlaczego uznałaś, że to właśnie ty masz coś<br />
wyjaśniać? Co w tej sprawie masz sobie do zarzucenia?<br />
Nic! Nie namawiałaś go do pisania kalumnii, nie zawiodłaś<br />
żadnych jego nadziei, byłaś przez cały czas uczciwa.<br />
W niczym nie zawiniłaś, dlaczego więc ty masz pić to<br />
piwo?<br />
– Jurek, nie znasz go! Piwo to on chętnie wypije, ale na<br />
pewno nie to, którego nawarzył.<br />
– Wypije, kochana.<br />
– Nikt go do tego nie zmusi.<br />
– Ależ mylisz się, ja go zmuszę.<br />
***<br />
Pojechaliśmy na drugą stronę miasta razem z Michałem.<br />
Nie cieszyliśmy się na myśl o możliwej przepychance,<br />
ale obaj bardziej ceniliśmy przyjaźń Basi, niż swoje<br />
klapy u marynarek. Zresztą, żaden z nas nie miał akurat<br />
marynarki. Stanęliśmy na ulicy, szukając numeru domu,<br />
w którym Eks wynajmował mieszkanie.<br />
– Co zamierzasz? – zapytał Michał.<br />
– Nie mam planu. Namówimy go, żeby przyznał się do<br />
napisania donosu i przeprosił Wojtka oraz internautów.<br />
Jak to zrobimy? Nie wiem. Szczerze mówiąc, jeśli z kimś<br />
mi się źle rozmawia, to właśnie z alkoholikami. Uzależnieni<br />
to jedyna grupa ludzi, których motywów nie<br />
potrafię przeniknąć, a empatię mam bliską zerowej.<br />
– Na szczęście ja potrafię – stwierdził lekko Michał.<br />
– Sam przerabiałem romans z butelką. Idziemy!<br />
Eks otworzył drzwi bez ociągania. Wyglądał na mocno<br />
podchmielonego, ale jeszcze zdolnego do kojarzenia<br />
faktów. Co dziwne, poznał nas.<br />
– Kolesie Baśki. Mogłem się spodziewać. Won! – mruknął,<br />
bo nie starczyło mu energii na krzyk.<br />
Chciał zamknąć drzwi, ale Michał odepchnął go bezceremonialnie<br />
i wszedł do mieszkania. Ja za nim. Gospodarz<br />
atakiem pozornie się nie zmartwił, jakby był<br />
przyzwyczajony do wizyt ludzi przepychających się<br />
w drzwiach i samodzielnie decydujących, czy wejść,<br />
czy wyjść. Stał blisko drzwi i patrzył na nas spode łba.<br />
Rzucił się na mnie dopiero po mniej więcej dwudziestu<br />
sekundach. Był znacznie mniejszy i słabszy ode mnie,<br />
ale skoczył z podziwu godnym impetem. Poleciałem<br />
na szafkę z butami i uderzyłem o coś łokciem. Tępy<br />
ból był tak dokuczliwy, że zawyłem. W dodatku facet<br />
śmierdział okropnie, fizyczny kontakt z nim rodził takie<br />
samo uczucie, jak trzymanie między zębami kawałka<br />
wełnianego swetra. Leżąc na podłodze, bardziej z irytacji<br />
niż chęci kontynuowania bójki, kopnąłem napastnika<br />
z całej siły w kostkę. Mało brakowało, a kopnąłbym go<br />
po raz drugi, ale Michał mnie powstrzymał.<br />
– Porozmawiamy – powiedział spokojnie do leżącego<br />
mężczyzny. – Teraz mnie słuchaj. Basia była dla ciebie<br />
dobra, a ty zrobiłeś świństwo jej, a przy okazji nam<br />
i ludziom w mieście. Ta kobieta ma dużo do stracenia,<br />
rozumiesz? Pacjenci ją szanują, ufają jej, przychodzą<br />
do apteki z jej powodu. Przez ciebie może stracić ich<br />
sympatię. Gdy się dowiedzą, że to jej były mąż straszył<br />
miasto wytruciem, atmosfera zrobi się niemiła. Rozumiesz<br />
co mówię?<br />
Eks leżał na podłodze i wyglądał jak rakieta bojowa<br />
dalekiego zasięgu na chwilę przed startem.<br />
(cdn.)<br />
Listopad 2008 Farmacja i ja 55