36WielkanocKochane ludzie i ludziskaWielganockwiecień 2009Styrmie mi sie dusa na ramie z radościjak se spomne, ze na świętamom do łojcyzny ałroplanem polecieć.Prowdy nie ukrywajęcy na jednosie ciese ale na drugie strach mnomszczepuje jak to bedzie na tem lotniskui nad ziemiom w niebiesiech.Cy sie nie strace, cy jo sie dogodom,cy mie pod chmurami nie zmrocy.A co jak bedzie torbulencja, cy jakątorbą w łeb nie dostane. A tu przeciemom nowe zęby i barz muse uwozaćcoby głowom nie szcząsać zebymi szczęki nie popękały bom sie ta ifcięzko nie letko na słuzbie u mojegopaństwa dorobiuła.Ale mi przysło na myś co mi to kuzynkaPelagia z Florydy rajuła, a łonawiy co godo bo sie z Ameryki do Krakowabździągo nicem my do StaregoMiasta na jarmak. To mi i godo; Jadwisiu,bądź ty baba transportowo,ty sie jeno po góralsku wystrój , rózaniecdo kiesonki, do święte Kingi siepomodlij – łona ta przecie jesce przedwiekami nie takie wędrówki łodbywała- a nika sie nie stracis. Bedą ci usługuwać,gorsetem sie zakwycać, widno ciebedzie z daleka.No i tak strach nie strach ale leciećmi trzeba bo mie moja krześnicana sytkie świętości ło pumoc prosiuła.Przefiksuwała te prośbe do mojegopaństwa, zeby mie puścili bo łonajesce łod Bożego Norodzenio ladacoi do siebie, skróś tyf gości, nie dosła,a tu zanosi sie tego samego: Zaś kierdelludzi z Europpy zlozuje i co łona sebiydno pocnie jak to trza i popaniatougotuwać i ceperato sie nosić i do stołówwynakrywać. No to sie i nie dziwie,ze beze mnie by z przerobienio i przejęciojesce uświyrkła. Jo ta zaś swoifdzieci ni mom to mie barz ciesy innempousługuwać bo przy modsyf to i starysie młodzi cuje. No dy tak sie podzioło,ze chołpa w chołpe na pu próźne bochodocki we świat, w Europe sie rozjechali.No ale na święta, na łodwiderdo gniozd i to podwójnie sie wracają.Z tego co wiem to Wojtuś przywleceswoją Ajlawju z Finlandyje, Franekswojego Darlinga z Kopenhagi a Józuśswoje BejbiBejbi z Dublina. Ale Bogudzięki ta Wojtusiowa Ajlawju to tak jakurodzono górolka.Łopowiadała mi Walercia,ze ją strach przenikoł co to bedziejak sie mieli w zimie tak sytka zwalić.Ale Wojtek ją pociesoł, mamo uwidzicie.Niby godają ze wątroba nie miysoa synowo nie dziecko, ale ta WojtusiowoAjlawju to takie biyda, przymilne,robotne, dzie Wojtek to i łona, drewnanie drewna, stajnia nie stajnia, jak urodzonogórolka. Bo to i dziupie farmerskietelo jeno ze jyj łojce renifery takjak my byki abo cielicki dziesi za kołempopularnem chowają. Zoden gnój aniznój ji nie dziwny, we Wojtka zapatrzono,niby do siebie ciuciają, ale robotatyz jem sie w ręcaf poli. To nie to co tenDarling z Kopenhagi. To wom kawołBaby Jagi. Bryćko jak śmierć na chorągwia pu dnia sie przed lustrem na piyknąpindrzy, pazdurki łoszczy, Frankałod roboty łodciąga, zeby jeno przyni cupioł. A co łojce sie nie licą? Noale jak se Franuś pościele tak sie wyśpi.Na jedno jeno dobro, ze go po kopenhaskugodoać ucy, papiyry mu prowadzia Franuś zeby jaki fachowiec to bezjęzyka bułby kalika.No to jak widzicie zycie je z przeróźnyfnitek podziyrgane. Bywo, ze i bez językdo serca. Walercim dorodzała zebyzęby zagryzała i sie do nif nie wsturzała.Ale zol mi sie te moje krześnicerobiuło jak mi ło tem sytkiem bez telefonłopowiadała. No i jak tu dziopienie pumóz.Grzychy wyprzedojcie, z Panem Bogiem w dusyNiek Wom letko bedzie śród biołyf łobrusyŚwięcenine wąchejcie jako ten dar bożyPana Boga prosency by nie było gorzy.JagulinaFot. Piotr DroździkSądeczanin
Wielkanocne zwyczaje na SądecczyźnieWielkanocZa pasem Wielkanoc – najstarsze (ustanowione w 325 r.) i najważniejsześwięto w chrześcijańskim roku liturgicznym, poświęconezmartwychwstaniu Chrystusa; przypadające na pierwsząniedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca - między 22 marcaa 25 kwietnia. Obrzędy odbywające się w okresie wiosennowielkanocnymi towarzyszące im zabiegi magiczne miały zapewnićdobre urodzaje, obfitość zwierzęcego przychówku, zdrowieludzi i przychylność sił przyrody oraz nadprzyrodzonych mocy.WielkanocWielki PostNa obiad jadano pęcak czyli krupyjęczmienne okraszone olejem lnianym(jeśli był) i ziemniaki. Na wieczerzęziemniaki z kapustą bez omastylub z kapuśniarką zaprawioną suszonymigrzybami, z dodatkiem pieprzu.Co piątek wieczorem śpiewano „Gorzkieżale” w domu, podobnie jak w adwencie„Godzinki” przed wschodemsłońca.Szorowano piaskiem i wyżarzanona ogniu garnki i naczynia, w którychwcześniej gotowano mięso i topionotłuszcz. Było to symboliczne wyrzeczeniesię tłustego jadła (nie tylko mięsa,tłuszczu, ale mleka i jajek, potrawmącznych, klusek czy kaszy). Żywionosię żytnim i owsianym żurem, kiszonąkapustą, gotowanymi lub pieczonymiziemniakami i karpielami, „śliwionką”,czyli polewką z suszonych śliw, chlebemi podpłomykami. Potrawy maszczonoolejem lnianym.Zamierało na wsi życie towarzyskie.Pustoszały karczmy, milkły instrumenty,paradne stroje wędrowałydo skrzyń.Np. w Muszynie do 25 marcanie wolno było wynosić pościelina pole, naprawiać płotów, kopać ziemii szorować stolnic. Nikt nie wiedziałdlaczego tak ma być. Według Rusinówmatka – ziemia do 25 marca jest brzemiennai należy zachować ciszę, żebyjej nie zaszkodzić.Niedziela PalmowaLudzie z palmami i gałązkamiwierzbowych bazi przychodzili do kościołana sumę. Ksiądz na czele procesjiwychodził z kościoła i za nimi ministrancizamykali drzwi. Ksiądz stawałprzed zamkniętymi drzwiami i śpiewająchymn łaciński trzykrotnie stukałkrzyżem do drzwi, które ministranciwewnątrz kościoła otwierali. Mówiono,że w tym momencie otwierają sięwszystkie skarby zakopane w ziemi.Poświęcone gałązki z baziami przyno-Sądeczanin kwiecień 200937