11.07.2015 Views

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Sądeczanienas do ewakuacyjnego eszelonu w Płaszowie,by nas wywieźć na wschód. Wtedyto przeżyłem prawdziwe chwile grozy,które mi uzmysłowiły, co to jest wojna.Nad stację wypełnioną masą żołnierzynadleciały bombowce i dosłownie zmasakrowałysetki żołnierzy. Mimo tegonasz pociąg ruszył w kierunku Bochni.Przed nią nadleciało sześć bombowcówi po raz kolejny dostaliśmy się pod bomby.Nie było już czym uciekać. Zostałynogi.Powrót do domuZmasakrowany sprzęt. Zamordowaniludzie. Lachowski z grupą junaków,w tym trzech chłopaków z rodzinnegoBybła piechotą ruszyli do Ropczyc.Po nocnym bombardowaniu tegomiasta grupa rozeszła się. Jedni ruszylido Wilna, drudzy w kierunku Lwowa.To była wędrówka pełna bólu, głodu.Dotarł do węzłowej stacji w Sarnachz zamiarem dotarcia do Wilna, do swojegobaonu. Dojechał jedynie do Pińska.To był 17 września.– Coś mnie zdziwiło w zachowaniuoficera polskiego, który stanął na platformiekolejowej i zakomunikował nam,że Armia Czerwona idzie nam z pomocą– mówi Leopold Lachowski. – Ale szybkookazało się, że to jest przebrany agitator.Kiedy ruszyliśmy piechotą przez mostna Prypeci w kierunku Wilna zostaliśmyotoczeni przez żołnierzy rosyjskich. Byliz nami i polscy żołnierze. Rozgorzała regularnabitwa. Padali po obu strona zabicii ranni. Spotkaliśmy się z niedobitkamiarmii „Polesie”. Wtedy podjęliśmydecyzję, bo było ze mną dwóch żołnierzyrodem z Tarnopola, że wracamy do domów.O chlebie i głodzie, częściej pieszo,niż furmanką powrócił do domu. Był 22października 1939 r.Partyzantka stanisławowskaW domu, w Byble nie chciał być ciężarem.Oczywiście na początku musiałsię zameldować u komendanta wojennegoNKWD i wpisano go do rejestru.Podjął pracę w słynnych WarsztatachKolejowych w Stanisławowie i zamieszkału znanej sobie wcześniej nauczycielkiw tym mieście. Wtedy to pierwszyraz w życiu co nieco usłyszał o NowymSączu. Przed wybuchem wojny maszynyi urządzenia, wraz z nieliczną załogąWarsztatów Kolejowych ewakuowanoz NowegoSącza właśniedo Stanisławowa.Ale, by poznaćto miastoosobiście musiałparę latpoczekać.– Ukraińcyżyli z namiw zgodzie, alebanderowcównie brakowało –wspomina.– Za okupacjisowieckiejd o c h o d z i ł odo kr wawychporachunków.Ginęli Polacy.Wtedy wstąpiłemdo ZwiązkuWalki ZbrojnejArmii Krajowej.Przyjąłem pseudonim„Ryś”.W związkuz tym, że miałemstały bilet, jakopracownik kolejowy bez trudu poruszałemsię pociągami. Wożąc, już za Niemcówulotki do Stryja.Wiosną 1944 r. front dociera do Stanisławowa.Leopold Lachowski mając 23lata wstępuje do armii gen. ZygmuntaBerlinga. Przez lata nie wiedział, że młodośćgenerał spędził nieopodal siedzibykoła Związku Kombatantów RP i ByłychWięźniów Politycznych przy ul. 1 Maja.Saperem dane było mu być do 1947 r.Rozminowywał całą południową Polskęi Ziemie Zachodnie. Z armią pożegnałsię w randze starszego sierżanta.Sądeckie lata– Końcem maja na początku czerwcamoja II warszawska brygada saperówprzyjechała do Nowego Sącza – wspominaLeopold Lachowski. – Mieliśmyunieszkodliwiać miny i pociski zbieranew okolicy. W tym celu za Poprademod strony Starego Sącza zbudowano specjalnypoligon. Do stacji kolejowej w StarymSączu amunicję przywożono całymiwagonami i kolejką wąskotorową nadPoprad. Skoszarowani byliśmy w budynkuprzy rogu Mickiewicza i Jagiellońskiej.Pewnego dnia pojawił się starszy pani zapytał, czy któryś z nas nie pochodzi,aby ze Stanisławowa, podobnie jak i on.Powiedziałem, że, owszem ja pochodzę.Zaprosił mnie do domu i tam poznałem...moją przyszłą żonę Helenę. Cóż za niesamowityzbieg okoliczności!Helena i Leopold musieli nieco poczekaćz zaślubinami, które odbyły sięw dwa lata później.Osiadł na stałe w domu teściówprzy ul. Tatrzańskiej, gdzie mieszkado dzisiaj. Niestety żona Helena obumarłamu dwa lata temu. Dochowalisię trójki synów.Swoje samochodowe pasje, którew nim drzemały mógł zrealizowaćinżynier Lachowski w sądeckim TechnikumSamochodowym. W tej szkoleuczył 35 lat i wypuścił w świat tysiącetechników i inżynierów samochodowych.Prawa jazdy nauczał jeszczesześć lat temu. Znany i powszechnielubiany był to pedagog.Teraz z pasją wraz ze swoimi kolegamii koleżankami chroni pamiątkinarodowe. Niemal codzienniejest w siedzibie związku. Troszczy sięo podopiecznych, często żyjącychna skraju nędzy i biedy, której w młodościzaznał aż nadto.Tomasz BinekSądeczanin kwiecień 2009Fot. (leś)51

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!