11.07.2015 Views

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Sądeczanie...Basia znad PopraduCzuje się kobietą spełnioną, choć jako poetka, artysta plastyk,redaktor poczytnego miesięcznika „Znad Popradu” nie powiedziałajeszcze ostatniego słowa. To nie w stylu Barbary Krężołek-Paluchowej z Piwnicznej-Zdroju, która w swoim zawodowymżyciorysie, wyznaczanym przez mniej lub bardziej znaczące dlaniej chwile, daty, cezury zapisała w ubiegłym roku tę jedną,szczególną – czterdziestolecie pracy twórczej.Cztery dziesięcioletnie okresy kroczeniaobraną kiedyś z rozmysłemdrogą, zmagania się z przeciwnościamilosu, cieszenia sukcesami,które przychodziły stopniowo, zdobytymiwyróżnieniami i nagrodami,pierwszymi kroczkami dzieci – Alicjii Artura i ich nieporadnymi słowami– mama. Piwniczna-Zdrój – to jej „małaojczyzna”, chociaż nie jedyna. To raczej- miłość z wyboru. Czy żałuje?– Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.Nie ma to według mnie najmniejszegoznaczenia, gdzie się tworzyi w jakim krajobrazie zapisuje swoje kolejnekarty życiowe. Piwniczna jest moim,a także dzieci i męża domem od ponadczterdziestu lat – przyznaje Barbara Paluchowa.- Wszyscy wrośliśmy w ziemięCzarnych Górali, zżyliśmy się z ludźmitu z dziada pradziada mieszkającymi, dlaktórych honor i sprawiedliwość to nie jakieśwyświechtane słowa, ale także tyminapływowymi, podobnymi do nas. Przyjechaliśmytutaj w latach 60. Mąż Jerzybył wówczas młodym lekarzem pediatrą,stawiającym pierwsze kroki w zawodzie,szukającym stałej posady. Piwniczna,a pamiętajmy, jakie to były czasy, oferowałataką w ośrodku zdrowia. Długonie zastanawialiśmy się. Decyzję podjęliśmywspólnie. Późną jesienią 1968 rokuwysiedliśmy z maleńkim synem, skromnymibagażami, a ja ze sztalugą podpachą z pociągu, który zatrzymał sięna małej stacji w Zdroju. Dzisiaj jesteśmyjuż, przez tak zwane „zasiedzenie” prawdziwymi„krzokami” i miło wspominamytamte chwile, choć przyznać muszę,ze opuszczałam Kraków z nutką żalu.Pejzaż gór pod powiekamiPrzed dwudziestokilkuletnią absolwentkąWydziału Architektury WnętrzAkademii Sztuk Pięknych otwierały sięinne możliwości, kariera naukowa byłaniemal na wyciągnięcie ręki. Propozycjazostania asystentem w pracowniarchitektury przestrzennej i rzeźby architektonicznejkierowanej przez prof.Józefa Różyskiego kusiła młodą absolwentkęz dyplomem wyższej uczelni.Stało się jednak inaczej. Wielkomiejskizgiełk Krakowa zamieniła na spokojnemiasteczko, otoczone górami, wtopionew przepiękną dolinę. Do gór, urzekającychswoim majestatem, mieniącychsię w zależności od pory roku soczystązielenią, żółciami, wszystkimi odcieniamibrązu, czerwieni zawsze miała wyjątkowysentyment. Widok góry Kociołnad podgorlickimi Dominikowicami,widocznej doskonale z Kobylanki k.Gorlic, gdzie się urodziła, czy pasma Jaworzynyw Krynicy, gdzie spędziła dzieciństwoi lata młodzieńcze pojawia siępod powiekami zawsze, gdy nachodziją nutka nostalgii za minionymi czasy.– Z tarasu mojego domu też widzęgóry, są dosłownie na wyciągnięcie ręki.Sądeczanin kwiecień 200953

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!