Listopad 2007 - Farmacja i Ja
Listopad 2007 - Farmacja i Ja
Listopad 2007 - Farmacja i Ja
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
PO GODZINACH<br />
powieść<br />
Apteka z ogrodem<br />
Sylwia Skorstad<br />
W<br />
niedzielne popołudnie na spotkanie do apteki<br />
szedłem pełen energii. Był to jeden z takich<br />
dni, w których czujesz, że mógłbyś zmienić<br />
świat, gdyby ci tylko ktoś podpowiedział, w co. Potterowski<br />
nastrój wynikał nie tylko z faktu, że miałem do<br />
przekazania przyjaciołom coś, co zdawało mi się cenne.<br />
Cieszyła mnie też perspektywa rychłego spotkania z człowiekiem,<br />
z którym będę mógł pogawędzić na mój ulubiony<br />
temat. Jednych pasjonuje motoryzacja, innych<br />
komputery. <strong>Ja</strong> w rubryce „hobby” mógłbym wpisać:<br />
nagminne, romantyczne rozmyślanie o kobietach z problemami.<br />
Bez względu na to, co kuzyn Oli mi powie, w ciągu tych<br />
kilku minut dowiem się więcej, niż podczas ostatnich<br />
kilku miesięcy, w których pojawiała się w aptece.<br />
***<br />
Zawsze, gdy działo się coś ważnego, wymagającego dyskusji,<br />
zbieraliśmy się w gabinecie z portretem. Z malowidła<br />
spoglądał na nas pradziadek Ewy. Był właścicielem<br />
licznych nieruchomości w tym mieście. Nie chciał nawet<br />
słyszeć o tym, że jego syn zdecydował się na studiowanie<br />
farmacji zamiast bankowości. Nie wydziedziczył wyrodnego<br />
potomka tylko dlatego, że innych nie posiadał i nie<br />
byłoby komu przejąć majątku.<br />
Ewa trzymała na widoku jego groźną podobiznę, by<br />
przypominać nam, że każdy może się mylić w sprawach<br />
kluczowych, więc lepiej nie wykazywać zachowań świadczących<br />
o kretynizmie i podczas narad trzymać egotyzm<br />
na wodzy.<br />
– Mogę zacząć? – spytałem, gdy już uzbroiliśmy się w kawę.<br />
– Jeśli ci zabronię, to chyba pękniesz. Mów pierwszy – zawyrokował<br />
Piotr.<br />
Zawsze jest głosem żony, gdy ona akurat nie ma czasu,<br />
a właśnie w tej chwili zajmowała się wyganianiem z gabinetu<br />
dzieci oraz psów.<br />
– Pomysły mniej ważne zapisałem na kartce i wydrukowałem,<br />
możemy je omówić potem. Na początek o tym,<br />
co mnie olśniło. Nigdy nie braliśmy pod uwagę pozyskania<br />
pacjentów z części miasta położonej za torami.<br />
Dlaczego?<br />
– Bo ludzie przechodzą przez kładki i tunel, tylko jeśli<br />
54 <strong>Farmacja</strong> i ja Listpoad <strong>2007</strong><br />
Rozdział 3<br />
po drugiej stronie spadnie samolot albo przyjedzie<br />
cyrk.<br />
– Właśnie. Uznaliśmy, że nie ma po co o nich walczyć.<br />
Nawet nie posyłamy ulotek za tory. Tymczasem jest kilka<br />
powodów, dla których milanowianie uznają za stosowne<br />
przekroczyć magiczną barierę. Mamy przecież<br />
w mieście tylko jeden kościół, dom kultury, stadion, kort<br />
tenisowy, urząd miejski...<br />
– Urząd się nie liczy – wtrąciła Ewa – Idziesz, bo musisz.<br />
– Dopuszczam tylko konstruktywne przerywanie wywodu.<br />
Chodzi mi o to, że błędnie przyjęliśmy nieistnienie<br />
tych pacjentów. To prawda, nie przyjdą specjalnie do<br />
apteki, ale to nie znaczy, że nie pojawią się tu w ogóle.<br />
– Pięknie, Jurek chce, żebyśmy na zapleczu otworzyli<br />
kościół! – ucieszyła się Basia.<br />
Wjeżdżałem do małej miejscowości nad<br />
Narwią, kierując się mapką nabazgraną<br />
przez Michała [...]. Z rozmowy<br />
telefonicznej przeprowadzonej przed<br />
paroma minutami dowiedziałem się,<br />
że Marcin, właściciel działki, pojechał<br />
do pobliskiego Pułtuska po zakupy.<br />
Oznaczało to, że będę sam na sam<br />
z kuzynem mojej tajemniczej damy.<br />
– Nie kościół, tylko ogród.<br />
Zapadła cisza. Nagle mój pomysł wydał mi się już nie<br />
tak rewelacyjny, jak w domu. Mimo to brnąłem dzielnie<br />
dalej:<br />
– <strong>Ja</strong>k wiecie, dawniej pracowałem w Szwecji. Kiedyś przypadkiem<br />
w pobliżu centrum miasta odkryłem ogród.<br />
Ławki pomalowane na żółto, widok na rzekę. Chodziłem<br />
tam, żeby podrywać dziewczyny na melancholijnego<br />
intelektualistę z tomikiem poezji w kieszeni bojówek<br />
oraz jeść prosto z krzaka maliny, agrest, jabłka, porzeczki,<br />
poziomki. Ich smak i zapach pamiętam do dzisiaj.<br />
Na początku skubałem owoce rozglądając się ostrożnie<br />
na boki, bo zdawało mi się, że zaraz przybiegnie właściciel<br />
i mnie przepędzi, albo co gorsza, ktoś z przechodniów