28.01.2013 Views

Listopad 2007 - Farmacja i Ja

Listopad 2007 - Farmacja i Ja

Listopad 2007 - Farmacja i Ja

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

wezwie policję. Dopiero po kilku wizytach przekonałem<br />

się, że to ogólnodostępne miejsce, prezent miasta dla<br />

mieszkańców i przybyszów.<br />

– Niegłupie. W centrum nie ma gdzie usiąść, ławki pod<br />

dębami okupują hałaśliwe nastolatki. Kto ma więcej<br />

niż 25 lat, obawia się przysiąść. Zauważyliście, ilu ludzi<br />

w słoneczne dni siada wprost na trawniku koło dworca?<br />

– zapytał Piotr.<br />

– Kochanie, nie wiem, czy się zorientowałeś, ale ten<br />

amator poziomek właśnie zasugerował, żebyśmy oddali<br />

do publicznego użytku przydomowy ogród.<br />

– Z ogrodu korzystają dziś głównie psy i czasem Baśka<br />

opala się na hamaku. Modernizacja wcale nie musi być<br />

kosztowna. Myślę, że w urządzeniu pomógłby urząd<br />

miasta, od lat chcą zyskać status miasta-ogrodu podobnie<br />

jak Podkowa Leśna. W tamtym roku rozdawali chętnym<br />

mieszkańcom sadzonki krzewów i kwiatów. Oczywiście<br />

ludzie przychodziliby do naszego ogrodu nie<br />

tylko po to, by wygrzewać się na słońcu i objadać. Zrobilibyśmy<br />

tam zielone centrum zdrowego trybu życia.<br />

Postawili kilka stolików z parasolami...<br />

– Powiesili hamak – rozmarzyła się Basia.<br />

– Nawet pięć. Byłaby woda do picia i...<br />

– Niech go ktoś wyłączy, bo przypomina mi Dolly Parton!<br />

– zakrzyknął Michał. – Powiedziała w wywiadzie,<br />

że jej największym marzeniem jest pomagać obywatelom<br />

trzeciego świata. Chciałaby podróżować, śpiewać piosenki<br />

i czesać biedaków!<br />

– Burza mózgów, pamiętasz? – zapytała Ewa. – Nie krytykuj,<br />

postaraj się odnaleźć w tym wizję. Jureczku, załóżmy,<br />

że się uda, rozstawimy te ławeczki i stoliczki,<br />

będziemy poświęcać resztki wolnego czasu na promowanie<br />

zdrowia, choćby redagowanie gazetki do rozkładania<br />

na żółtych stolikach. Nie pytam, jak zadomowimy<br />

tu ludzi i czemu mieliby wchodzić do apteki, jak<br />

już najedzą się agrestu. Pytam chociażby, jak ich tu ściągniesz<br />

na huczne...<br />

– Chciałam coś powiedzieć – weszła jej w słowo Basia.<br />

– Bo znam Urszulę, tę piosenkarkę. I ona wczoraj zgodziła<br />

się pomóc w promocji apteki.<br />

W gabinecie ucichło.<br />

– Skąd ją znasz? – wyrwało mi się.<br />

– Zapytaj moją mamę – zbyła mnie. – Wcześniej nie<br />

wiedziałam, jak wykorzystać znajomość, ale teraz myślę,<br />

że może zaśpiewałaby kilka piosenek na otwarcie ogrodu?<br />

– Myślisz, że ludzie by przyszli? – zapytał Piotr.<br />

– Jestem pewna! Kojarzycie Edytę Górniak? Moja ciotka,<br />

nauczycielka biologii, do tej pory chwali się, że kupowały<br />

w jednym sklepie parówki: „O, proszę, dziś<br />

berlinki na śniadanie, Edyta też takie lubi”. A widziały<br />

się, lekko licząc, sześć lat temu! Sława to potęga i opium<br />

nawet dla niepokornych umysłów.<br />

Spotkanie dobiegło końca tuż przed północą. Czułem,<br />

że działam na zapasowej baterii, nie potrafię racjonalnie<br />

ocenić żadnego z listy pomysłów. Umówiliśmy się na<br />

PO GODZINACH<br />

powieść<br />

kolejną turę rozmów za tydzień, kiedy już wszystko uleży<br />

się w głowach wraz ze wszystkimi za i przeciw.<br />

Michał był równie zmęczony jak ja. Postanowił spać<br />

u mnie, by rano mieć bliżej do pracy. Wlekliśmy się powoli<br />

do domu.<br />

– Jurek?<br />

– Tak?<br />

– Noszenie tomików poezji w kieszeni bojówek działa?<br />

– Och, proszę cię! Na kobiety działa to samo, co na ciebie.<br />

Lubią, gdy ktoś słucha ich opowieści o zdarzeniach<br />

z dnia i nie ziewa przy tym.<br />

***<br />

Tydzień minął szybciej, niż się spodziewałem. Wjeżdżałem<br />

do małej miejscowości nad Narwią, kierując się<br />

mapką nabazgraną przez Michała, który często bywał<br />

na letnisku zaprzyjaźnionego dentysty. Z rozmowy telefonicznej<br />

przeprowadzonej przed paroma minutami<br />

dowiedziałem się, że Marcin, właściciel działki, pojechał<br />

do pobliskiego Pułtuska po zakupy. Oznaczało to, że<br />

będę sam na sam z kuzynem mojej tajemniczej damy.<br />

Zatrzymałem się według instrukcji pod kasztanem i zapukałem<br />

do domu z rudym dachem. Wielki facet w koszuli<br />

w kratę, przypominający bardziej drwala niż lekarza,<br />

wyszedł mnie przywitać.<br />

– Jurek Zawijski – przedstawiłem się, celowo podkreślając<br />

nazwisko. Ryzykowałem tym wyjście na bufona, ale<br />

tylko w ten sposób mogłem wymusić na nim wypowiedzenie<br />

własnego.<br />

– <strong>Ja</strong>cek Dajerling. Miło cię poznać. Przyjaciele naszych<br />

przyjaciół i tak dalej.<br />

– Dajerling? – zdziwiłem się może nieco nazbyt teatralnie.<br />

– Bardzo rzadkie nazwisko. Znam jedną Dajerling,<br />

chodziliśmy razem do liceum.<br />

– Niemożliwe – rzucił chyba trochę z przekąsem i pomógł<br />

mi wyjąć torby z bagażnika. W jednej miałem świeżo<br />

kupiony sprzęt wędkarski.<br />

– Miała na imię Ola, kumplowaliśmy się – ciągnąłem,<br />

udając niezrażonego.<br />

– Jeśli mówisz o ładnej brunetce i chodziłeś do milanowskiego<br />

liceum na Piasta, to znasz moją kuzynkę.<br />

– Jesteście kuzynami? Świetnie się składa! Zastanawiałem<br />

się, co się u niej dzieje. Jeszcze rok temu mieliśmy dobry<br />

kontakt, dzwoniliśmy często, pisaliśmy maile, ale potem<br />

jakby zapadła się pod ziemię.<br />

– W takim razie nie mówimy o tej samej kobiecie.<br />

– Nie rozumiem.<br />

– Nie mogłeś z nią rozmawiać, Ola nie mówi. Od ponad<br />

czterech lat nie wypowiedziała do nikogo słowa. Zapraszam<br />

do domku, czuj się jak u siebie, czym chata bogata<br />

i tak dalej.<br />

„Ona nie mówi”. O mój Boże. I tak dalej.<br />

(cdn.)<br />

<strong>Listopad</strong> <strong>2007</strong> <strong>Farmacja</strong> i ja<br />

55

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!