Show publication content!
Show publication content!
Show publication content!
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
28 PISMO PG<br />
Walczącej, ale i do rysunków satyrycznych, co wyróżniało nasz<br />
druk spośród tych wykonanych podobną techniką. Przy druku<br />
plakatów klejonych na mieście patent ten również świetnie<br />
się sprawdzał.<br />
Po godzinach…<br />
Kiedy nie mogliśmy drukować, a ckniło nam się do roboty,<br />
jak wędkarzowi do świeżych rosówek, wymyślaliśmy sobie<br />
inne emocjonujące zajęcia w podgrupach.<br />
Inną i wybitnie cenioną przez nas formą aktywności opozycyjnej<br />
były tak zwane „murale”, czyli dzisiejsze graffiti, z tym,<br />
że wtedy nikt tego tak nie nazywał. Robiło się to pędzlem,<br />
a nie sprayem. To było uzależnienie. Ludwik wpadał po południu<br />
i niby zagadywał, że już kilka dni nic nie zrobiliśmy i coś<br />
by trzeba wymyślić. Po prostu nosiło go. I tak wiedziałem, do<br />
czego zmierza. Jak nie było puszki lub dwóch olejnej, to leciało<br />
się za róg do chemicznego, do tego pędzle i cały problem<br />
polegał na tym, żeby do wieczora zorganizować obstawę czyli<br />
obu Krzyśków – nie darowaliby nam gdybyśmy ich nie powiadomili,<br />
że coś robimy. Potem tylko wybrać duuuuuuży, jak największy<br />
kawałek w miarę czystej i jednolitej w kolorze ściany<br />
w dobrym punkcie, czyli widocznej z kolejki SKM i… hajda na<br />
Soplicę. Krótki podział ról i wybór tekstu. Z uwagi na zamiłowania<br />
artystyczne, na ogół sam malowałem teksty i (lub) rysunki.<br />
Czasami były jednobarwne – białe na ciemnej ścianie,<br />
czasem wielokolorowe, np. DOŚĆ KŁAMSTV!!! To był kolejny<br />
niezły zastrzyk adrenaliny – wysoko notowany w naszym rankingu.<br />
Zaczynaliśmy około wpół do drugiej po północy, dojście<br />
na miejsce akcji, krótki rekonesans, czy pojawiają się patrole<br />
ZOMO, drogi ewakuacji, sektory ochrony, sprawdzenie latarek<br />
sygnalizacyjnych i… jaaaazda. Do pół godziny mieliśmy<br />
sprawę zakończoną. Słoiki i pędzle w krzaki i chodu. Ponieważ<br />
z pędzla raczej kapie, ja pomykałem ze śladami przestępstwa<br />
na rękach. Nigdy oprócz drobnych, czasem zabawnych incydentów<br />
nie mieliśmy poważniejszych problemów podczas<br />
tych zabaw.<br />
Kiedyś Krzyś poprosił, żeby choć raz mógł coś napisać – tylko<br />
żeby go pilnować, bo jak narobi błędów ortograficznych, to<br />
będzie wstyd i Urban powie, że w Podziemiu nieuki siedzą…<br />
Nie byliśmy detalistami – napis musiał być największy<br />
z możliwych. W 100% wykorzystujący dostępny areał tła. Ponieważ<br />
było w Trójmieście co najmniej kilka ekip konkurencyjwą<br />
wirującego bębna, a w technice kontaktowej należało zastosować<br />
inny – gęsty rodzaj farby, którą wyciskało się przez<br />
matryce za pomocą dosyć ciężkiego wałka drukarskiego. Aby<br />
uzyskać tekst powielony przez matrycę, należało ją wkręcić do<br />
zwykłej maszyny do pisania (lepiej do elektrycznej z regulowaną<br />
siła uderzenia głowicy) i bez taśmy z możliwie jednostajną<br />
siłą – nie za mocno, ale i nie za słabo pisać pożądany<br />
tekst. Czcionka, uderzając w powierzchnię matrycy, wybijała<br />
spomiędzy oczek siatki nośnej delikatną strukturę białkowego<br />
wypełniacza, pozostawiając otwór, przez który potem przechodziła<br />
farba, barwiąc kartkę zadrukowywanego arkusza,<br />
dając czytelny (w miarę) tekst. Teoretycznie uzyskać można<br />
było więc obraz tylko taki, jaki można otrzymać pisząc na maszynie<br />
do pisania. Znaki alfa numeryczne, myślniki, gwiazdki,<br />
krzyżyki, znaki interpunkcyjne, nawiasy itp. Z nich można było<br />
w miarę wyobraźni próbować składać szlaczki, linie separujące<br />
czy jakieś „a la ramki”. Dzisiaj można przesłać esemesem<br />
choinkę, misia czy inny obiekt rysunkowy złożony z powyższych<br />
znaków. Wtedy nie robiło się takich rzeczy.<br />
Zmuszony koniecznością wyeksponowania tytułu pisma –<br />
„Orlę Lwowskie” wymyśliłem coś, co stało się możliwe dopiero<br />
wiele lat później, gdy pojawiły się drukarki igłowe – czyli<br />
grafika rastrowa. W zamierzchłych czasach – nakłuwałem zwykłą<br />
igłą [nazwisko zobowiązuje] delikatnie punkt po punkcie<br />
za pomocą szablonu lub odręcznie dowolny rysunek. W tym<br />
przypadku dużą czcionką tytuł czasopisma. Było to ogromne<br />
ułatwienie i oszczędność czasu, bo tytuł nie mógł być przecież<br />
tej samej wielkości, co reszta druku – nawet pisany dużymi<br />
literami nie waliłby po oczach. Twórcy KRETA poradzili sobie,<br />
wykonując domowym sposobem pieczątkę z – dzisiaj powiedziałoby<br />
się logo pisma – wtedy z tytułem. Czerwień fantastycznie<br />
odcinała się od czarnego tekstu na szaroburym tle<br />
arkusza V klasy – jednak przyłożenie kilkanaście tysięcy razy<br />
pieczątką kosztowało sporo cennego czasu, zwłaszcza, gdy leci<br />
się już na pysk, drukując dwudziestą godzinę w oparach farby<br />
z dodatkiem rozpuszczalników.<br />
Nakłuty tekst, pomimo że wykonanie go zajmowało kilkanaście<br />
minut pracy – robił wrażenie już bardziej profesjonalnego<br />
druku. Był, co prawda w kolorze reszty tekstu, ale oszczędzał<br />
jednak sporo czasu, dając niezły efekt końcowy. Sposób ten<br />
wykorzystywaliśmy do prostych rysunków, np. symbolu Polski<br />
Strajk na Uniwersytecie Gdańskim, listopad 1981 r.<br />
Fot. H. Majewski<br />
Nr 10/2010