01.04.2014 Views

Show publication content!

Show publication content!

Show publication content!

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

PISMO PG 9<br />

SO-LI-DARNOSC!<br />

' '<br />

SO-LI-DARNOSC<br />

' '<br />

Trzydziestolecie to zawsze piękny i ważki jubileusz. A cóż dopiero<br />

wtedy, gdy obchodzi go „Solidarność”. Nie jest to bowiem<br />

zwykłe święto, lecz rocznica jednej z najważniejszych cezur<br />

naszej historii. To praprzyczyna naszej dzisiejszej rzeczywistości,<br />

to splątany węzeł wielu łańcuchów przyczynowo-skutkowych.<br />

Zastanawia więc, dlaczego w różnych materiałach dokumentalnych<br />

i wspominkowych, w jakie ta okazja owocuje, mówi się<br />

prawie wyłącznie o pierwszej dekadzie tej epoki. A jeśli ktoś już<br />

wykracza poza jej ramy, to raczej sięga w przeszłość, przywołując<br />

lata 1976, 1970, 1968…<br />

Być może jest tak dlatego, że lata 1980–1989 to czas akcji<br />

bezpośredniej – bierny opór, strajki, demonstracje, podziemne<br />

knowania… W takie dni wszystko jest proste i czarno-białe. Miło<br />

jest powspominać, jak żeśmy gonili zomowców (a potem oni<br />

nas), jak się wznosiło okrzyki, pokazywało „zajączki”. A trochę<br />

martyrologii, typu sine pręgi po gumowej pałce na plecach, lub<br />

nawet dwadzieścia cztery godziny „na dołku”, dało się przedstawić<br />

ze śmiechem, przy kawce lub kufelku piwka.<br />

Ale potem trzeba było wrócić do normalności, jakakolwiek<br />

ona była. Przyszedł czas wielkich decyzji społecznych i małych<br />

problemów życiowych. Niejeden naprawdę oberwał od machiny<br />

uruchomionej przez pewnego generała, jakże dziś szanowanego<br />

przez niektórych, więc cicho lizał rany. Ktoś cichutko<br />

smyknął do lepszego świata, by „za funtem odkładać funt” (zostawiając<br />

w ojczyźnie swą Jolkę, desperacko pragnącą przeżyć<br />

„lato ze snów”), a w przyszłości stroić się w szatki emigranta politycznego.<br />

Ale większość wróciła do życiowego kieratu, próbując<br />

dostosować się do jego nowego rytmu, nadawanego przez<br />

zróżnicowane siły – od emocjonalnych decyzji mas, zachwyconych<br />

wolnością, poprzez porady „stołecznych autorytetów”<br />

posiwiałych w walce o rząd dusz, aż po bezwzględne reguły mechanizmów<br />

światowej gospodarki.<br />

Nowa rzeczywistość stawała się coraz mniej przyjazna<br />

i malownicza, ale przecież na jej kształt istotnie wpływała „S”<br />

(zresztą z wzajemnością), nieustannie firmując zalety nowego<br />

systemu i rozmazując jego wady. Ktoś powie, że przypominając<br />

te sprawy kalam i brukam. Ale czy lukrowanie faktów jest na<br />

pewno lepsze niż łyżeczka dziegciu w beczce miodu? Zresztą<br />

nie mam zamiaru pisać obszernej kroniki. Chcę tylko rzucić parę<br />

uwag, by zachęcić Czytelnika do refleksji nad wpływem naszych<br />

własnych postaw i decyzji na to, co nas teraz otacza.<br />

Przelećmy więc tę pierwszą, heroiczną dekadę – rejestrację<br />

związku, przepychanki, stan wojenny, nasłuchiwanie informacji<br />

o TKK (kto dziś pamięta ten skrót?), przewożenie związkowej<br />

poczty i powielaczowych gazetek, z duszą na ramieniu, ale<br />

i z pełnym przekonaniem, goszczenie podziemnych emisariuszy,<br />

którzy z marsowymi wyrazami twarzy toczyli tajemne rozmowy,<br />

rozładowywanie darów z „Zachodu”…<br />

Początkowy entuzjazm, absolutny i wręcz dziecięcy, z czasem<br />

począł się kruszyć. Raz i drugi usłyszane rozmowy owych emisariuszy<br />

okazują się płytkie, na poziomie problemu, jak zachęcić<br />

„brukselkę”, by „solidnej ciotce” przysłała trochę „sałaty”.<br />

Przewóz powielaczowej prasy początkowo budzi żal, że gazetki<br />

trzeba szybko przekazać innym. A tak chciałoby się poczytać,<br />

czegoś dowiedzieć. Tyle tylko, że po kilku godzinach takiej<br />

lektury pojawia się pytanie: gdzie jest ta intelektualna głębia<br />

podziemnej prasy? I czy to nie wtedy, karmieni prostymi regułkami<br />

jakiejś ekonomicznej hybrydy, wyrobiliśmy w sobie<br />

przekonanie, że wolny rynek osobiście wymienia przepalone<br />

żarówki?<br />

Także zetknięcie z darami ludzi „Zachodu” jest przyczyną<br />

frustracji. Te mdłe mielonki w puszkach naprawdę są lepsze od<br />

tego, co perfidne komuchy sprzedawały nam jako szynkę „Krakus”?<br />

Te w połowie zepsute foliowane boczki z Danii mają naprawdę<br />

zwiększyć dobową dawkę kalorii polskiego robotnika?<br />

Te podniszczone garnitury i zdarte buty naprawdę są wyrazem<br />

serdeczności „Zachodu”?<br />

Silnie zmacerowany tego typu przeżyciami, wchodzę w drugą dekadę<br />

nowej epoki. Ponownie zapisuję się do „S”, choć ręka drży, kiedy<br />

widzę, jak niewielu decyduje się na taki krok. A że trzeba być konsekwentnym,<br />

to nie odmawiam Kazikowi, gdy ponawia propozycję<br />

objęcia przeze mnie stanowiska wiceprzewodniczącego „S” na PG.<br />

Gdańsk, budowa pomnika Poległych Stoczniowców, 1980 r.<br />

Fot. H. Majewski<br />

Nr 10/2010

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!