01.04.2014 Views

Show publication content!

Show publication content!

Show publication content!

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

8 PISMO PG<br />

i inne przedmioty latały też wzdłuż chodników. Nikt nie rozbijał<br />

okien wystawowych i nie plądrował sklepów. Dziwne było<br />

to, że nikt nie zamykał sklepów, nie rozbijał wystaw i nie plądrował<br />

witryn. Przy tej ilości rzucanych „pocisków” może graniczyć<br />

z cudem, że nic lub prawie nic nie zostało rozbite. Sklepy<br />

służyły za miejsce ucieczki przed gliniarzami. Przechodnie<br />

poruszali się tam i z powrotem wśród latających przedmiotów<br />

i na pewno niejeden z nich oberwał czy to od „struży porządku”,<br />

czy też od manifestantów. Ludzie zmęczeni bieganiem<br />

chowali się w podwórkach i odpoczywali, ale musieli uważać,<br />

aby nie dostać się w ręce oprawców, bo wtedy tęgo obrywali.<br />

Milicjanci i ormowcy też chowali się w podwórkach.<br />

Kosze, śmietniczki, ławki i tym podobne przedmioty były<br />

używane do walki, a tym samym ulegały zniszczeniu.<br />

Gdy brakło „amunicji”, szybko biegło się do warsztatów<br />

z tyłu Zakładu Doskonalenia Zawodowego, gdzie były różne<br />

metalowe przedmioty. Najbardziej pamiętam płaskie, okrągłe<br />

pierścieniowe tarcze o grubości może 5 mm. Były one<br />

sztywne, a jak puściło się je równolegle do ulicy to piszczały<br />

i przecinały wszystko, co napotkały po drodze. Przy tym leciały<br />

bardzo daleko. Była to bardzo „bezpieczna broń” dla nas, ale<br />

czyniąca wielkie spustoszenie wśród oprawców. Te krążki były<br />

rewelacyjne, gdyż tak jak kiedyś puszczaliśmy żabki po wodzie,<br />

tak samo te koła puszczone w dół Grunwaldzkiej przecinały<br />

powietrze i gdy trafiły w cel, musiały razić boleśnie, a jak się<br />

odbiły od przeszkody, to jeszcze jakoś przemieszczały się do<br />

przodu po bruku. Wydawały złowrogi szum i świstały w kierunku<br />

pałkarzy.<br />

Boczne ulice szczególnie były dobrym miejscem na krótki<br />

odpoczynek przed kolejnym rzucaniem w siły porządkowe.<br />

Młodzi atakowali ochoczo milicjantów, wznosząc przy okazji<br />

okrzyki „gestapo”, szczególnie, gdy na moment obie strony przystawały<br />

aby zaczerpnąć powietrza i trochę odpocząć. Gdy ktoś<br />

oberwał petardą lub pałą, pomagano mu i nie dopuszczano do<br />

zatrzymania przez siły porządkowe. Tacy ranni „zadymiarze” stawali<br />

się obserwatorami albo uciekali do domu. Teren walk nadal<br />

rozszerzał się na ulice boczne od ul. Grunwaldzkiej: Hibnera, Jaśkową<br />

Dolinę, Marchlewskiego czy Partyzantów, a także na wolną<br />

przestrzeń przy kawiarni „Morskiej” czy „Cristalu”. Milicjanci<br />

i ormowcy zdobywali kolejne metry „Grunwaldzkiej” i natężenie<br />

walk malało. Zajścia trwały gdzieś do godziny 20.<br />

Czy my, którzy braliśmy udział w „zadymie”, robiliśmy to<br />

dla jakiś celów politycznych? Nie, my byliśmy w okolicach<br />

Politechniki Gdańskiej dnia 15 marca 1968 roku, bo w dniu<br />

12 marca w okolicach Żaka MO i ORMO wyżywali się na studentach<br />

i na nas. To była solidarność ze studentami. O tym,<br />

co spotkało Dziady i co milicja zrobiła studentom na UW<br />

w Warszawie, wiedzieliśmy wystarczająco dużo.<br />

W Gdańsku chcieliśmy zamanifestować solidarność ze studentami,<br />

domagaliśmy się, aby prasa nie kłamała i nie bito<br />

brutalnie uczestników wieców studenckich, szczególnie na terenie<br />

uczelni, które mają swoją autonomię.<br />

Zawsze byłem tam, gdzie nie powinienem być i to było silniejsze<br />

od strachu. Wtedy rozsądek nakazywał iść do domu,<br />

a nie w wir zajść ulicznych.<br />

Studenci mówili o wolności słowa, wolności badań, o prawdzie<br />

i swobodzie dyskusji w poszukiwaniu prawdy. Dwa lata<br />

później też byłem studentem i przeżyłem Grudzień 1970. Byłem<br />

uczestnikiem zajść na ulicach Gdańska.<br />

Wydarzenia marcowe miały swój własny wymiar i pokazały,<br />

że studenci, robotnicy wybrzeża i młodzież szkolna chodzą<br />

własnymi ścieżkami. Ścieżki te okazały się groźne dla komunistycznej<br />

władzy. My w Gdańsku wyraziliśmy swoje zdanie,<br />

biorąc udział zajściach marcowych, swoją wolę bycia wolnym<br />

we własnym kraju.<br />

Według wybrzeżowej prasy, bilans zajść w Gdańsku był najtragiczniejszy<br />

w całym kraju. Gdańsk zadał kłam twierdzeniu,<br />

że robotnicy zakładów Wybrzeża tylko potępiali studentów. Ich<br />

udział w tych protestach był widoczny. Prasa gdańska po paru<br />

dniach opisywała wiec na PG z 12 marca 1968 roku i uchwalone<br />

tam postulaty. Dzięki zaangażowaniu władz uczelni Trójmiasta<br />

i wielu działaczy, zminimalizowano straty wśród studentów<br />

i pracowników uczelni. Konferencje prasowe prokuratorów, na<br />

których przedstawiali oni dane liczbowe o zatrzymanych, zwolnionych<br />

i ukaranych młodych robotnikach, studentach i uczniach<br />

świadczą, że zamieszki nie były sprowokowane przez chuliganów<br />

czy bandytów, jak zaraz po zajściach pisała prasa reżimowa.<br />

Młodzież gdańska, studenci, robotnicy, uczniowie pokazali,<br />

jaką stanowią siłę.<br />

Henryk Majewski<br />

Pracownik PG w latach1975–1997<br />

Marzec 1968 r., masówka w zakładzie pracy<br />

Archiwum H. Majewskiego<br />

Nr 10/2010

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!