11.08.2015 Views

Cały numer 17 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

Cały numer 17 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

Cały numer 17 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

drzeja Waśkiewicza czy Zygmunta Trziszki,którzy wyjechali stąd na stałe, mogąprzeczyć tej tezie. Andrzej jednak usadowiłsię mocno na Wybrzeżu, a nieżyjącyjuż Trziszka nigdzie nie mógł znaleźćsobie miejsca, choć patronował mu HenrykBereza, oczywiście w sferze eksperymentówjęzykowych. Kto wie jednak, jakpotoczyłyby się ich dalsze losy, gdybypoza monopolistycznym Lubuskim TowarzystwemKultury działały wówczasinne stowarzyszenia i oficyny wydawnicze?Chociaż obaj autorzy starają się wyraźnieoddzielić porządek polityczny,społeczny i kulturowy od własnych biografii,to jednak jest to niemożliwe. Każdyma prawo do suwerennych decyzji, ale„wolność jest to uświadomienie konieczności”,tedy nie można pozbyć się kontekstówspołeczno-biograficznych. I uwarunkowańi ograniczeń. Zapamiętane gorzkiedoświadczenia tkwią w nas jak drzazgiw mózgu.We wczesnych latach pięćdziesiątychubiegłego wieku, gdy witali się ze światemobaj polemiści, nie wiedząc, iż jest toświat spętany stalinizmem, ja byłem napoznańskiej polonistyce. Pamiętam: na seminariumpolskiej literatury współczesnejbyła omawiana twórczość Broniewskiego.Referentem był jeden z twardogłowychmarksistów, ja przygotowałem koreferat.On mówił wyłącznie o rewolucyjnychwymowach wierszy poety, ja przygotowałemtekst o bardzo osobistej liryceBroniewskiego. Ledwo zacząłem go wygłaszać,prowadząca seminarium dr Pańczykównaprzerwała mi i kazała opuścić salę.Nie, żeby ten mój głos zabrzmiał fałszywie,ale dlatego, iż rzekomo chciałempomniejszyć rolę poety-rewolucjonisty,zwłaszcza ze strony tych, którym zależałona stypendium.A potem była moja debiutancka recenzjaz powieści „Jan bez ziemi” Jackiewicza,opublikowana w jezuickim „PrzeglądziePowszechnym”. I znów zostałem „czarnąowcą”.A potem była przyjaźń z KazimierzemKummerem, autorem wydanej pośmiertniepowieści „Klatka” o krwawej niedzielibydgoskiej, człowiekiem o własnej wrażliwościartystycznej i społecznej, któryośmielił się rzucić publicznie legitymacjęZMP na jakimś zebraniu, towarzyszenieKisielowi na zjeździe polonistów. Itd., itp.Była to duszna indoktrynacja w toksycznymklimacie środowiskowego ostracyzmu.Czy dzisiaj tamten czas nie jawi się jakkoszmarny sen? Dla mnie. A dla generacjiKurzawy i Markiewicza jest wprostniezrozumiały. To nie jest ich świat.Później ziścił się sen o wolności. Aleprzecież nie do końca pełnej, nie do końcazachwycającej. Po latach zamieszkałemw Zielonej Górze. To była jeszcze PRL,ale już w złagodzonej formie. Zaczęło sięorganizować tzw. środowisko literackie,wpierw jako sekcja literacka przy LTK,potem jako klub literacki. Ale przecieżambicje kilku piszących były dalekowyższe. To nic, że dorobek literacki mielinieznaczny, o bardzo słabiutkim poziomieartystycznym. Przecież chodziło o prestiżi wzniosłe miano literata. Rozpoczętostarania o utworzenie samodzielnego oddziałuZwiązku Literatów Polskich w ZielonejGórze. Inicjatywę tę podchwyciławładza centralna, bo przecież należałopokazać ziomkostwom niemieckim, żeZiemia Lubuska jest piękna, gospodarnai kulturalna. Zostały złamane wymogistatutowe ZLP ponieważ tylko 2 osoby z 6członków-założycieli były autorami dwóchksiążek literackich. I tak oto w 1961 rokudokonała się w Zielonej Górze wielkamistyfikacja. Członkami ZLP zostali publicyści,bajkopisarze i zasłużeni działaczepartyjno-społeczni. Kilka osób rozdawałosobie wzajemnie stypendia, organizowałospotkania literackie i obsadzało różneetaty w różnych organizacjach społecznych.Dopiero w latach następnych doJanusza Koniusza dołączyli ZbigniewRyndak, Irena Dowgielewicz czy AndrzejWaśkiewicz i Zygmunt Trziszka. Nie dbamFORUM DYSKUSYJNE131

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!