mo¿na przypisaæ wysok¹ kwalifikacjê literack¹. Nie da siê ukryæ, ¿e wszystkie nosz¹ znamiona pierwszegokroku, na dodatek póŸnego. By³oby jednak niesprawiedliwoœci¹ nie dostrzec jakichkolwiekpozytywów, co gdyby mia³o udan¹ kontynuacjê, mog³oby zadowoliæ bardziej wymagaj¹ce oczekiwania.W³aœnie ca³a rzecz w spe³nieniu lub niespe³nieniu tych oczekiwañ.Czes³aw SobkowiakRomuald Szura, Zielony zapach lasu, <strong>Pro</strong> <strong>Libris</strong>, Zielona Góra 2004, 90 s.Szczup³y objêtoœciowo debiutancki tomik prozy Romualda Szury, nie wiem dlaczego przemilczanyprzez rodzimych Zoilów, wyrasta bez w¹tpienia z jego poetyckich doœwiadczeñ. Dotyczy toprzede wszystkim lirycznego obrazowania, jak i sensualnego opisu dookolnego œwiata. Warto przypomnieæ,¿e Szura jest przecie¿ autorem takich zbiorków wierszy jak „Ko³ysanie czasu”,„Popo³udnie” i „Sosnowe klawisze”, a tak¿e licznych s³uchowisk radiowych o wyraŸnych proweniencjachpoetyckich. Natomiast wczeœniejsze próby prozatorskie publikowa³ w wielu antologiachi almanachach opowiadañ lubuskich pisarzy, a w jego dorobku znajduj¹ siê równie¿ przek³adyutworów poetyckich twórców naszych niemieckich s¹siadów.W 11 opowiadaniach, pomieszczonych w tym tomiku, których akcja rozgrywa siê w lubuskimregionie, obfitym w lasy i jeziora, o czym œwiadcz¹ nie tylko topografia i nazwy Oœna, Wymiarekczy miasta z Winobraniem, ale wiele te¿ znaków szczególnych, spotykamy ludzi zwyk³ych, obarczonychprze¿yciami i wspomnieniami, nie raz siêgaj¹cymi daleko wstecz, a¿ do lat powojennych.Natomiast las stanowi dla nich owo magiczne miejsce wypoczynku i dojmuj¹cej radoœci zachwytunad piêknem natury, ale równie¿ przecie¿ jest Ÿród³em utrzymania, zarobkowania jako drwale czyrobotnicy tartaczni. Lub tak¿e zbieracze runa leœnego. Ale nie to jest w tej prozie najwa¿niejsze.Podczas licznych podró¿y i spotkañ, czasami przypadkowych, wêdrówek i wypoczynków nad jeziorami,jesteœmy uczestnikami interesuj¹cych rozmów, ¿yciowych konstatacji oraz konfrontowaniatego co dziœ, z tym co dawno temu. Stwarza to okazjê do intymnych wyznañ, ¿alu a nawet nostalgiiza utraconym czasem. I tak zdarzenia pospolite i zwyk³e mieszaj¹ siê ze wznios³ymi, a relacjeinterpersonalne obywaj¹ siê na poziomie delikatnie zarysowanych sytuacji, zbli¿eñ, kontaktówi wspomnieñ.Bohaterowie Szury prze¿ywaj¹ tedy ma³e ludzkie dramaty i dotkliwe napiêcia, zawiedzione,b¹dŸ nagle urwane nadzieje, utratê zaufania do ludzi kiedyœ im bliskich. Autor sprawnie pos³ugujesiê jêzykiem literackim, ale gdy trzeba siêga po dialogi gwarowe lub mowê kolokwialn¹. Wartow tym miejscu zwróciæ uwagê na potocznoœæ i funkcjonalnoœæ wielu dialogów oraz piêkne sceny,ods³aniaj¹ce ów magiczny las. Te obrazy poetyckie s¹ sugestywne, a spl¹tane z ludzkimbytowaniem nabieraj¹ szczególnego znaczenia. Zwykle jednak dominuj¹ nad ca³¹ narracj¹,przyt³aczaj¹c opisywane problemy obyczajowe. Jeœli jednak zewnêtrzna charakterystyka postaci jestdoœæ wyrazista, to zabrak³o im pog³êbienia psychologicznego – staj¹ siê jednowymiarowi, p³ascy.W opowiadaniu „Przyjaciel Maksym”, ods³aniaj¹cym po reportersku dzia³ania miasteczkowejkliki, na zakoñczenie autor konkluduje: „Mo¿e nareszcie pêknie tama milczenia, a blady strach padniena tych z kliki. Mo¿e wreszcie zmieni siê coœ w tym zamkniêtym œwiatku. Mo¿e upadek Barañcapoci¹gnie za sob¹ upadek skarla³ych bonzów? Kto odgadnie, co mo¿e siê zdarzyæ w mieœcie takma³ym, ¿e wszystkie jego sprawy móg³by zmieœciæ w <strong>jednym</strong> dniu mego ¿ycia. Jednego tylkoby³em pewien. Nie zmieni siê zapach ¿ywicy, trochê octowy, trochê cierpki, zapach lasu, który musistale umieraæ, by mogli ¿yæ ludzie.” Niestety, tego typu zbanalizowanych konstalacji jest w tejprozie wiêcej. Nie miejsce tu na przytaczanie przyk³adów. To one w³aœnie rozbijaj¹ lirycznoœæ tej wzamierzeniu autora prozy, maj¹cej umo¿liwiaæ nam podziwianie œwiata. Tak nie jest. Bohaterowie iich prze¿ycia szybko umykaj¹ naszej pamiêci. Nawet s³uszna refleksja „Dlaczego cz³owiek uciekaprzed cz³owiekiem? A mo¿e przed samym sob¹, gdy czyjœ wytrych brutalnie otwiera pamiêæ” jestdla nas obojêtna, bo zanadto oczywista. No, i wreszcie uwaga koñcowa, dotycz¹ca „Wesela nadrzek¹” – opowiadania zamykaj¹cego tomik. W intencji autora mia³a byæ to próba opisania stosunkówpolsko-niemieckich, zakoñczonych w tekœcie wzajemn¹ koegzystencj¹, a nawet tworze-138
niem wspólnych rodzin, jak np. w Gubinie. Niestety, zakoñczenie zbyt mocno pobrzmiewa publicystyk¹,i to nawet gazetow¹.Wielokrotnie doœwiadczenia dziennikarskie Szury po³o¿y³y siê cieniem nad t¹ proz¹, któramog³a byæ czysta i zachwycaj¹ca sw¹ urod¹. Jak las, który jest rzeczywistym bohaterem tej ksi¹¿ki...Zenon £ukaszewiczMaria Mi³ek, W czas marny potrzebni poeci, Organon, Zielona Góra 2006, 198 s.Jak zwykle propozycja wydawnicza „Stowarzyszenia Jeszcze ¯ywych Poetów” nosi znamionahybrydy. „W czas marny potrzebni poeci” to zbiór szkiców, recenzji, miejscami prób esejów MariiMi³ek o twórczoœci autorów skupionych wokó³ SJ¯P. A ¿e takie skupiska twórcze charakteryzuj¹ siêdoœæ swobodn¹ hierarchi¹ wartoœci przy rekrutacji cz³onków, to i poziom ich twórczoœci jest adekwatnieró¿ny. Ale czy w zwi¹zku z tym poziom pracy Marii Mi³ek musi te kryteria albo ich brakwch³aniaæ na zasadzie mimikry krytycznej? Otó¿ nie. Jeœli mówimy o hybrydzie, czyli nieokreœlonymgatunkowo tworze, to tylko w kontekœcie bardzo spolaryzowanej jakoœci poezji, któr¹ wziê³a nawarsztat eseistka (zreszt¹ sama te¿ poetka, i co gorsze... zaprzyjaŸniona ze wzmiankowanymStowarzyszeniem). O... przyjacio³ach nie mówi siê Ÿle. W... przyjaŸni obowi¹zuje lojalnoœæ. Samaautorka chyba ma tego œwiadomoœæ. Swoje szkice krytyczne nazywa „impresjami”. Ponadto dodaje:„Chcia³am opowiedzieæ nie tylko o poetach, ale tak¿e o czytaniu poezji”. To bardzo chytry kwantyfikator.Mo¿na w tym wyczuæ próbê krygowania siê, t³umaczenia siê z jakiejœ specjalnej taryfy krytycznej.Oczywiœcie jeœli rzecz ca³¹ traktujemy powa¿nie. Przyjmijmy takie za³o¿enie jako tezê.W takim ujêciu nie da siê udowodniæ niczego. Przynajmniej w sytuacji poruszania siê w obszarze...literatury, ze wszystkimi jej przypad³oœciami jakoœciowymi. Subiektywizm, na który powo³uje siêautorka, nie ma tu nic do rzeczy. Sama przecie¿ potyka siê o takie pojêcia, jak „poetyka stosowana”,„pomiarowa aparatura”; powo³uje siê na konstatacje autorytetów (M. Go³aszewskiej, ŒwiêtegoAugustyna, Hezjoda itp.); by wreszcie, ju¿ nie we wstêpie, ale na d³ugim dystansie ca³ej... rozprawyroz³o¿onej na poszczególne nazwiska „operowanych” poetów, wytoczyæ orê¿ krytyczny najwiêkszegokalibru, z koronkowo wydziergan¹ logistyk¹ krytyczn¹. No i efekt bywa czasami zgo³akarykaturalny. Oto poetycki dystych (nazwiska autorki z litoœci nie wymieniê):Zagryzê s³owa jak wargi do krwi/ Wytrysn¹ czerwon¹ plam¹ na kartce papieru, obtacza, jakpanierka krytyczny s³owotok, tycz¹cy godnie, nie przymierzaj¹c jakiejœ Poœwiatowskiej albo innejSzymborskiej: „Powiedzia³abym nawet, ¿e œwiat w tej niezwykle osobistej liryce jest nie tylko „zawieszonyna drzewie”, lecz tak¿e pêkniêty. Coœ siê ma wydarzyæ, ale – nie staje siê. Coœ prawie jest– ale ledwie zamigocze, ju¿ mija. Owa dychotomia oddaje rodzaj zawieszenia miêdzy nadziej¹a rozczarowaniem. Jest to zreszt¹ cech¹ znamienn¹ tej poezji: balansowanie na granicy miêdzy cisz¹i krzykiem, burzliw¹ emocj¹ i zagryzieniem warg. St¹d czêstym chwytem stylistycznym jest pos³ugiwaniesiê rodzajem puenty. Wiersz toczy siê niejako w górê, wznosi siê, jest oczekiwaniem, alew ostatnim momencie opada i koñczy siê niespe³nieniem”. No có¿, ten przyd³ugi cytat jest tylkonikczemnym wyimkiem z imponuj¹cych „mo¿liwoœci krytycznych” autorki „marnego czasu”i „potrzebnych poetów”. A przecie¿ ten nieszczêœliwy dystych, dwuwiersz, zaledwie dwie linijki i takwystarcz¹ ¿eby obiektywnie potwierdziæ pretensjonalnoœæ, banalnoœæ „gryzienia warg” i „tryskania”krwi¹ po papierze. Zreszt¹ autotematycznoœæ poezji czeladniczej jest pierwszym ze schodów donik¹d. A ca³y, nie da siê ukryæ fachowy, wywód krytyczki jest do tej poetyckiej, ciê¿kostrawnejpotrawy tako¿ jeszcze ciê¿ej strawn¹ przystawk¹. To tak jakby golonkê polaæ zasma¿k¹ i popiæ towszystko bulionem.I tak jest przynajmniej w po³owie „Czasu marnego”. Owszem, Maria Mi³ek czasami przemycajakieœ po³ajanki, ale te s¹ o dziwo jakby ju¿ wyp³ukane z warsztatowej precyzyjnoœci. Co i tak nieprzewartoœciowuje pozytywnie mieszanych ocen ca³ej ksi¹¿ki.RECENZJE I OMÓWIENIA139
- Page 2 and 3:
Joanna Kowalczyk, Katedra Sztuki i
- Page 4:
Lubuskie Pismo Literacko-Kulturalne
- Page 9 and 10:
to ju¿ nadzwyczajny cymes, drogo b
- Page 11 and 12:
Gdyby nie ten p³aszczyk z kraciast
- Page 13 and 14:
Carmen WinterCarmen WinterKrähenne
- Page 15 and 16:
pern von den einstigen Bewohnern de
- Page 17 and 18:
Czes³aw SobkowiakKrzewPatrzê na r
- Page 20 and 21:
torem. Nikt z rodziny nie ma mo¿li
- Page 22 and 23:
zainteresowany ca³¹ t¹ uroczysto
- Page 24 and 25:
na dobór repertuaru, ale i na styl
- Page 26 and 27:
Cyprian Kamil NorwidBEMA PAMIÊCI
- Page 28 and 29:
Glasbläserwerkstatt hatte sie in d
- Page 30 and 31:
Der Pastor bat nur darum, das Klavi
- Page 32 and 33:
30tym w pergamin. Potem wchodzi³ z
- Page 34 and 35:
Michael Andreas PetersTraumgesichte
- Page 36 and 37:
Czes³aw SobkowiakGdy odlatuj¹ jas
- Page 38 and 39:
Pilnuje ich elektryczny pastuch. Ka
- Page 40 and 41:
Œwiat³oPromienie s³oneczne pozdr
- Page 42 and 43:
nie tak ¿eby siê mo¿na by³o na
- Page 44 and 45:
NA GRANICYJacek Weso³owskiNa Grani
- Page 46 and 47:
Sprawnik ze Strapczyn¹Pogryz³o mn
- Page 48 and 49:
op³at¹ s³on¹ za pobyt pacjentó
- Page 50 and 51:
a nie normalnie poziomo od lewej do
- Page 52 and 53:
strony wydanej w Londynie ksi¹¿ki
- Page 54 and 55:
waj¹cej siê z aparatu Morse´a. C
- Page 56 and 57:
dzie³o naukowe, w którym znajduje
- Page 58 and 59:
56Nota:Wystawa mia³a miejsce w Muz
- Page 60 and 61:
Kazimierz Furman***Ostatniej modlit
- Page 62 and 63:
Kazimierz Furman***Mia³o byæ tak
- Page 64 and 65:
Kazimierz Furman***£askiœ pe³na
- Page 66 and 67:
Przemys³aw KarwowskiNieznane zwi¹
- Page 68 and 69:
siê tablica pami¹tkowa, umieszczo
- Page 70 and 71:
Es tut gar wohl in jung und altenTa
- Page 72 and 73:
W wieku 10 lat wraz z rodzin¹ wyje
- Page 74 and 75:
Konrad Krakowiak* * *æma baletnica
- Page 76 and 77:
Nie w Cottbus, gdzie na studenckiej
- Page 78 and 79:
wyczulenie na drwi¹c¹ z nakazów
- Page 80 and 81:
w pokoju by³a i nie-by³a dziewczy
- Page 82 and 83:
Oto siê trudzê nad kamieniem,aby
- Page 84 and 85:
Jolanta PytelErotyk dla mê¿aMoje
- Page 86 and 87:
Jolanta PytelCudTo siê naprawdê z
- Page 88 and 89:
PREZENTACJEHelena KardaszWystawa He
- Page 90 and 91:
Helena Kardasz, projekt non_ens.net
- Page 92 and 93:
Helena Kardasz, olanafree, Galeria
- Page 94 and 95:
z bezradnoœci cz³owieka wobec nas
- Page 96 and 97:
W³adys³aw £azukaOczekiwanieŒnie
- Page 98 and 99: Rainer VangermainMach´s dochImmer
- Page 100 and 101: Adam Wojciech BagiñskiUrodzi³ si
- Page 102 and 103: Bez tytu³u, 80x100, olej, p³ótno
- Page 104 and 105: Adam Bagiñski, salon wystawowy WiM
- Page 106 and 107: Izabela TaraszczukSzukaj¹c siebie.
- Page 108 and 109: szlachty tak dolnoœl¹skiej, brand
- Page 110 and 111: „piekny d¹b”, a w herbie wieni
- Page 112 and 113: okazji przechodzenia szlachcica do
- Page 114 and 115: ZusammenfassungDes Adelsstandes „
- Page 116 and 117: PRZYPOMNIENIA LITERACKIECzytanie Ÿ
- Page 118 and 119: 108W opisach, bêd¹cych u Konwicki
- Page 120 and 121: VARIA BIBLIOTECZNEStylowy œwiat An
- Page 122 and 123: tradycji. Otaczali siê nimi, kocha
- Page 124 and 125: przewijaæ z upodobaniem tak¿e w j
- Page 126 and 127: Prevost A. F., Historia Manon Lesca
- Page 128 and 129: inicjowa³ niestrudzenie zaintereso
- Page 130 and 131: przede wszystkim mieszka siê tu w
- Page 132 and 133: pozór niewyró¿niaj¹ca siê. Nal
- Page 134 and 135: Ze Œl¹ska w tym okresie przybywal
- Page 136 and 137: cynê w Getyndze i Monachium, uczel
- Page 138 and 139: nych w egipskich ciemnoœciach ulic
- Page 140 and 141: FORUM DYSKUSYJNEDrzazgi w mózguZen
- Page 142 and 143: tutaj o pedanterię chronologiczną
- Page 144 and 145: Wycieczka zatem w odleg³e stulecia
- Page 146 and 147: pañskie psy, o których pozornie b
- Page 150 and 151: A szkoda. Bo wartoœciowe, wnosz¹c
- Page 152 and 153: • 6 paŸdziernika w gorzowskiej G
- Page 154 and 155: KSI¥¯KI NADES£ANEBibliografia Zi
- Page 156 and 157: Zenon Musia³owskiUrodzony w 1952 r