Glasbläserwerkstatt hatte sie in die gläserne Flötegeblasen. Am Ende, in der Form, hatte die Flötegolden geglüht. Und mit ein bißchen Hilfe vomMeister war aus dem heißen Gold kühles, weißesGlas geworden, ein Herz. Mathilde hatte es mitSternen bestückt, mit einer Schleife geschmücktund mit Seidenpapier umhüllt in den Kartongesteckt. Zersplittert war es doch!Ein zweites Mal würde sie nicht in derGlasbläserwerkstatt in eine Flöte blasen dürfen.„Bitte doch noch einmal darum!” schlug dieMutter vor. „Nein!” Mathilde schüttelte den Kopf,daß alle Locken flogen. Sie hatte Angst vor demSpott der Meisterin. Die hatte so harte, schwarzeAugen und so harte Worte.„Weihnachtszirkus!” hatte sie gesagt undMathilde aus der Werkstatt scheuchen wollen. DerMeister hatte ihr die große Schürze umgebundenund seine Frau hinaus gewinkt. Er hatte Mathildedie Arbeit mit wenigen Worten und klaren Gestengezeigt. Dann hatte er gebrummt: „Nun du, ichhab’ zu tun !” Aber geholfen hatte er ihr doch...Vor dem Fenster fiel immer noch Schnee, feinerjetzt und schneller.Die Dunkelheit nahm zu und nur der Lichtstreifaus dem schmalen Küchenfenster erhellte denGarten. „Schade, daß Schnee schmilzt,” dachteMathilde.Ein Weihnachtsgeschenk aus Schnee, duftigund glitzernd, das wäre schön. Bewegen sollte essich auch und klingen, wie eine Spieluhr.Die Mutter lächelte zu Mathildes Gedanken:„Ein Geschenk wie einglitzerndes Tanzlied ohne Worte wäre das.Schenk’ deinem Vater doch ein Lied!”„Aber Mutti, ich kann doch keine Liedermachen!” empörte sich Mathilde über so vielUnverstand.„Aber eines aussuchen aus demWeihnachtsliederbuch und es auf einer ganzkleinen Flöte spielen, das könntest du”, erklärte dieMutter.„Ist das ein Geschenk?” und „Was ist überhauptein Geschenk?”fragte Mathilde.Lange dachten die Mutter und Mathilde überdiese Frage nach.:Doch, langsam, langsam begann Mathilde zubegreifen, daß Musik ein Geschenk sein konnte.Die Mutter fing an zu singen, erst dieWeihnachtslieder, die Mathilde kannte, die siemitsingen konnte, dann Lieder in einer fremdenSprache, deren Weisen auf halben Silben in derHöhe tanzten, wie der Schnee vor dem Fenster. AnSerduszko ze szk³a zrobi³a Matyldaw³asnorêcznie. W warsztacie hutniczym,stoj¹c przed gor¹cym piecem, dmuchaj¹cw szklan¹ fajkê. Na koñcu w formie szk³o¿arzy³o siê z³oto. I z… odrobin¹ pomocymajstra z gor¹cego z³ota wysz³o ch³odne,bia³e szk³o w formie serca. Matylda przyozdobi³aje gwiazdkami i kokard¹, zawinê³aw bibu³kê i w³o¿y³a do pude³eczka. Ale siêrozbi³o. Drugi raz w warsztacie na to samo ju¿jej nie pozwol¹.Poproœ ich jeszcze raz - poradzi³a mama.Nie - Matylda potrz¹snê³a g³ow¹, a jej loczkirozsypa³y siê. Ba³a siê naraziæ na drwiny ¿onymajstra, mia³a takie zimne spojrzenie.Istny cyrk z tym Bo¿ym Narodzeniem! -powiedzia³a do Matyldy i ju¿ wtedy chcia³aprzepêdziæ j¹ z warsztatu. Majster zawi¹za³jej du¿y fartuch i wyprosi³ ¿onê z warsztatu.Potem burkn¹³ pod nosem - Mam du¿o roboty.Ale pomóg³ Matyldzie, to jasne…Za oknem pada³ œnieg, bardzo delikatniei szybko. By³o coraz ciemniej, i tylko ma³ypromieñ œwiat³a z kuchni oœwietla³ ogród.Szkoda, ¿e œnieg siê topi - pomyœla³a Matylda.Prezent bo¿onarodzeniowy ze œniegu,wspania³y i b³yszcz¹cy, to by³oby coœ.Musia³by siê poruszaæ i dzwoniæ jak graj¹cyzegar.Mama uœmiechnê³a siê jakby wiedzia³ao czym myœli Matylda - Prezent jak po³yskuj¹capiosenka do tañca, bez s³ów, to by³byprezent dla twojego taty, sprezentuj mupiosenkê!Ale¿ mamusiu, ja nie umiem uk³adaæpiosenek - oburzy³a siê Matylda.Ale, mog³abyœ wyszukaæ jak¹œ kolêdêi zagraæ j¹ na ma³ym flecie. To potrafisz -wyjaœni³a mama.Czy to jest prezent?A tak naprawdê co tojest prezent? - zapyta³a Matylda. Myœla³y nadtym, rozmawia³y na przemian cicho i g³oœno.Po jakimœ czasie Matylda dosz³a do wniosku,¿e i muzyka mo¿e byæ prezentem. Mamazaczê³a œpiewaæ, najpierw kolêdy, któreMatylda zna³a i które mog³y œpiewaæ razem,potem piosenki w jakimœ obcym jêzyku,którego melodie tañczy³y na po³ówkachg³osek i wznosi³y siê w górê jak œnieg za26
diesem Abend fiel es Mathilde besonders schwer,ins Bett zu gehen und zu schlafen.Hoch lag der Schnee vor dem Haus. Ganz zarthellte der Himmel auf, ein türkisblaues Band überdem Wald. Eine Gasse hatte der Vater schon zumGehen geschaufelt. In der Schule war erst rechtkeine Zeit für Weihnachtsgedanken.Auf dem Heimweg, als das Licht schon wiederabnahm, wartete Mathilde auf die Schneeflocken,und sang für sich im Schlendern leiseWeihnachtslieder. Der Rabenvogel hatte sich verzogen,alle Vögel hatten sich verborgen, keinerflog. Zwischen schmalen Wolkenfetzen kamen ausblauem Himmel herab die ersten Flöckchen.„Huh!” fauchte der Wind um die Domvogtei.Mathilde lief zum Seitenschiff, die Pforte warschwer zu öffnen.An der Orgel saß der junge Pastor. Nach kurzemGruß ließ er die Orgel jubilieren, laut und hoch. Esklang wie Schwalbengezwitscher zwischen dentiefen Atemzügen der komplizierten Melodie.Sie wartete die musikalische Paus ab. Es warganz einfach zu bitten, vielleicht jedoch nicht ganzeinfach zu machen, denn der Pastor krauste auchdie Stirn. Mathilde wollte die Melodie mit demSchwalbengezwitscher für ihre kleine Flöte haben.Der Pastor begleitete Mathilde nach Hause.Unterwegs erzählte Mathilde, was sie über einGeschenk dachte: „Es muß selbst gemacht sein,weißt du. Man muß sich sehr viel Mühe geben.Und einfach soll es auch nicht sein und nicht soschnell, husch, husch...”Ein Windstoß nahm ihr den Atem. Der Pastorwickelte seinen Schal um Mund und Nase, alsokonnte er nicht antworten. Mathilde hätte gerngefragt, wo der Wind herkommt. Das ging nicht.Sie mußte tief den Kopf beugen und sich gegen denSchneesturm stemmen. Dabei fiel ihr die brausendeOrgel ein, volltönend wie der Sturmwind.Mutti war aber froh, daß ihre Mathilde heilnach Hause kam! Sie redete schnell und aufgeregt,ließ keinen zu Wort kommen. Heißer Tee beruhigteund wärmte.Leise wie ein Kätzchen schlich Mathilde ausder warmen Küche in Vaters Arbeitszimmer undmauste sich einen Bogen Notenpapier. Aus ihrerFedertasche kramte sie einen Bleistift und einenSpitzer.„Bitte”, sagte Mathilde und schob neben dieKeksbüchse das linierte Papier, „bitte schreibe mirden Jubel mit dem Zwitscherchen auf! Noten lesenkann ich schon. Bitte!”Die Mutter war ein bißchen verlegen, daßMathilde so vertraulich tat.oknem. Tego wieczoru ciê¿ko by³o Matyldzieiœæ spaæ…Nazajutrz by³o du¿o œniegu. Tata oczyœci³ganek ze œniegu. Matylda pobieg³a do szko³y.W szkole nie mia³a czasu, aby myœleæ o Bo-¿ym Narodzeniu.W drodze do domu, gdy ju¿ siê zmierzcha-³o Matylda goni³a p³atki œniegu i œpiewa³a pocichu kolêdy. Gawron gdzieœ siê wyprowadzi³,wszystkie ptaki pochowa³y siê, ¿adennie fruwa³. Niebo pociemnia³o, przyby³ochmur i zacz¹³ padaæ œnieg.Hu, hu - zaœwista³ wiatr przy katedrze.Matylda podbieg³a do bocznej nawy koœcio³a,drzwi odmyka³y siê ciê¿ko. Przy organachsiedzia³ m³ody pastor. Po ma³ym wstêpiezagra³ g³oœno i uroczyœcie. To brzmia³o jakœwiergot jaskó³ek miedzy g³êbokimi tonamiskomplikowanej melodii.Matylda podesz³a ca³kiem blisko.Poczeka³a do przerwy. Nie by³o ³atwo zapytaæ.Pastor zmarszczy³ czo³o, to nie by³o takieproste. Matylda poprosi³a o melodiê ze œwiergotemjaskó³ek na swój flet. Pastorodprowadzi³ Matyldê do domu. Po drodzemówi³a o tym, co myœli o prezentach - Prezentmusi byæ zrobiony samodzielnie, trzeba siêbardzo staraæ. To nie mo¿e byæ byle co, takieszast, prast.Podmuch wiatru zapar³ jej dech. Pastormia³ twarz zas³oniêt¹ szalem. Matylda chcia³azapytaæ sk¹d ten wiatr. Nie da³o siê. Musia³amocno pochyliæ g³owê, aby broniæ siê przedœnie¿yc¹. Na myœl przysz³y jej piszcza³kiorganowe, brzmi¹ce tak jak ta œnie¿yca.Mama by³a szczêœliwa, ¿e wróci³a ca³a dodomu! Matylda nie da³a nikomu dojœæ dos³owa, mówi³a prêdko i z przejêciem.Uspokoi³a j¹ dopiero ciep³a herbata.Po cichu, jak ma³y kotek, wysz³a z ciep³ejkuchni do pokoju taty i wziê³a stamt¹d papiernutowy. Ze swojego piórnika wydoby³ao³ówek i temperówkê. <strong>Pro</strong>szê - powiedzia³ai podsuwaj¹c obok puszki z ciastkami papierw liniê - Napisz mi proszê te jaskó³cze œpiewy!Ja ju¿ umiem czytaæ nuty, proszê!Mama by³a trochê zbita z tropu, ¿e Matyldatak siê spoufala. Pastor zapyta³ o fortepiani zabra³ siê do pracy. Szuka³ dŸwiêków naXenia Cosmann-Doer27
- Page 2 and 3: Joanna Kowalczyk, Katedra Sztuki i
- Page 4: Lubuskie Pismo Literacko-Kulturalne
- Page 9 and 10: to ju¿ nadzwyczajny cymes, drogo b
- Page 11 and 12: Gdyby nie ten p³aszczyk z kraciast
- Page 13 and 14: Carmen WinterCarmen WinterKrähenne
- Page 15 and 16: pern von den einstigen Bewohnern de
- Page 17 and 18: Czes³aw SobkowiakKrzewPatrzê na r
- Page 20 and 21: torem. Nikt z rodziny nie ma mo¿li
- Page 22 and 23: zainteresowany ca³¹ t¹ uroczysto
- Page 24 and 25: na dobór repertuaru, ale i na styl
- Page 26 and 27: Cyprian Kamil NorwidBEMA PAMIÊCI
- Page 30 and 31: Der Pastor bat nur darum, das Klavi
- Page 32 and 33: 30tym w pergamin. Potem wchodzi³ z
- Page 34 and 35: Michael Andreas PetersTraumgesichte
- Page 36 and 37: Czes³aw SobkowiakGdy odlatuj¹ jas
- Page 38 and 39: Pilnuje ich elektryczny pastuch. Ka
- Page 40 and 41: Œwiat³oPromienie s³oneczne pozdr
- Page 42 and 43: nie tak ¿eby siê mo¿na by³o na
- Page 44 and 45: NA GRANICYJacek Weso³owskiNa Grani
- Page 46 and 47: Sprawnik ze Strapczyn¹Pogryz³o mn
- Page 48 and 49: op³at¹ s³on¹ za pobyt pacjentó
- Page 50 and 51: a nie normalnie poziomo od lewej do
- Page 52 and 53: strony wydanej w Londynie ksi¹¿ki
- Page 54 and 55: waj¹cej siê z aparatu Morse´a. C
- Page 56 and 57: dzie³o naukowe, w którym znajduje
- Page 58 and 59: 56Nota:Wystawa mia³a miejsce w Muz
- Page 60 and 61: Kazimierz Furman***Ostatniej modlit
- Page 62 and 63: Kazimierz Furman***Mia³o byæ tak
- Page 64 and 65: Kazimierz Furman***£askiœ pe³na
- Page 66 and 67: Przemys³aw KarwowskiNieznane zwi¹
- Page 68 and 69: siê tablica pami¹tkowa, umieszczo
- Page 70 and 71: Es tut gar wohl in jung und altenTa
- Page 72 and 73: W wieku 10 lat wraz z rodzin¹ wyje
- Page 74 and 75: Konrad Krakowiak* * *æma baletnica
- Page 76 and 77: Nie w Cottbus, gdzie na studenckiej
- Page 78 and 79:
wyczulenie na drwi¹c¹ z nakazów
- Page 80 and 81:
w pokoju by³a i nie-by³a dziewczy
- Page 82 and 83:
Oto siê trudzê nad kamieniem,aby
- Page 84 and 85:
Jolanta PytelErotyk dla mê¿aMoje
- Page 86 and 87:
Jolanta PytelCudTo siê naprawdê z
- Page 88 and 89:
PREZENTACJEHelena KardaszWystawa He
- Page 90 and 91:
Helena Kardasz, projekt non_ens.net
- Page 92 and 93:
Helena Kardasz, olanafree, Galeria
- Page 94 and 95:
z bezradnoœci cz³owieka wobec nas
- Page 96 and 97:
W³adys³aw £azukaOczekiwanieŒnie
- Page 98 and 99:
Rainer VangermainMach´s dochImmer
- Page 100 and 101:
Adam Wojciech BagiñskiUrodzi³ si
- Page 102 and 103:
Bez tytu³u, 80x100, olej, p³ótno
- Page 104 and 105:
Adam Bagiñski, salon wystawowy WiM
- Page 106 and 107:
Izabela TaraszczukSzukaj¹c siebie.
- Page 108 and 109:
szlachty tak dolnoœl¹skiej, brand
- Page 110 and 111:
„piekny d¹b”, a w herbie wieni
- Page 112 and 113:
okazji przechodzenia szlachcica do
- Page 114 and 115:
ZusammenfassungDes Adelsstandes „
- Page 116 and 117:
PRZYPOMNIENIA LITERACKIECzytanie Ÿ
- Page 118 and 119:
108W opisach, bêd¹cych u Konwicki
- Page 120 and 121:
VARIA BIBLIOTECZNEStylowy œwiat An
- Page 122 and 123:
tradycji. Otaczali siê nimi, kocha
- Page 124 and 125:
przewijaæ z upodobaniem tak¿e w j
- Page 126 and 127:
Prevost A. F., Historia Manon Lesca
- Page 128 and 129:
inicjowa³ niestrudzenie zaintereso
- Page 130 and 131:
przede wszystkim mieszka siê tu w
- Page 132 and 133:
pozór niewyró¿niaj¹ca siê. Nal
- Page 134 and 135:
Ze Œl¹ska w tym okresie przybywal
- Page 136 and 137:
cynê w Getyndze i Monachium, uczel
- Page 138 and 139:
nych w egipskich ciemnoœciach ulic
- Page 140 and 141:
FORUM DYSKUSYJNEDrzazgi w mózguZen
- Page 142 and 143:
tutaj o pedanterię chronologiczną
- Page 144 and 145:
Wycieczka zatem w odleg³e stulecia
- Page 146 and 147:
pañskie psy, o których pozornie b
- Page 148 and 149:
mo¿na przypisaæ wysok¹ kwalifika
- Page 150 and 151:
A szkoda. Bo wartoœciowe, wnosz¹c
- Page 152 and 153:
• 6 paŸdziernika w gorzowskiej G
- Page 154 and 155:
KSI¥¯KI NADES£ANEBibliografia Zi
- Page 156 and 157:
Zenon Musia³owskiUrodzony w 1952 r