You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Rozmowa ustała, gdyż skręcili z szerszego gościńca na węższą drogę, którą jechali<br />
długo, gdyż szła kręto, a miejscami zmieniała się jakby we wpadlinę¹⁶⁶² leśną, pełną<br />
zasp śnieżnych, trudnych do przebycia. Wiosną albo latem, podczas dżdżów¹⁶⁶³ droga ta<br />
musiała być prawie nieprzystępna.<br />
— Czy to już ku Spychowowi jedziem? — zapytał Zbyszko.<br />
— Tak — odrzekł Jurand. — Boru jeszcze szmat znaczny, a potem zaczną się oparzeliska¹⁶⁶⁴,<br />
wśród których gródek… Za oparzeliskami są łęgi ¹⁶⁶⁵i suche pola, zaś do gródka<br />
można dojechać tylko groblą. Nieraz chcieli mnie Niemcy dostać, ale nie mogli i siła¹⁶⁶⁶<br />
ich kości próchnieje po leśnych brzeżkach.<br />
— I trafić niełatwo — rzekł Zbyszko. — Jeśli Krzyżaki ludzi z listami wyszlą¹⁶⁶⁷,<br />
jakoże trafią?<br />
— Nieraz już wysyłali i mają takich, którzy drogę wiedzą¹⁶⁶⁸.<br />
— Bogdajeśmy ich zastali w Spychowie! — rzekł Zbyszko.<br />
Tymczasem życzenie to miało się urzeczywistnić wcześniej, niż młody rycerz myślał,<br />
albowiem wyjechawszy z boru na odkrytą płaszczyznę, na której leżał wśród bagien Spychów,<br />
ujrzeli przed sobą dwóch konnych i niskie sanie, w których siedziały trzy ciemne<br />
postacie.<br />
Noc była bardzo jasna, więc na białym podścielisku śniegów widać było całą gromadę<br />
doskonale. Jurandowi i Zbyszkowi uderzyły żywiej serca na ten widok, kto bowiem mógł<br />
jechać do Spychowa wśród nocy, jeśli nie wysłańcy krzyżaccy?<br />
Zbyszko kazał woźnicy jechać żywiej, więc wkrótce zbliżyli się tak znacznie, że usłyszano<br />
ich, i dwaj konni, którzy czuwali widocznie nad bezpieczeństwem sani, zwrócili się<br />
ku nim i pozdejmowawszy kusze z ramion, poczęli wołać:<br />
— ��r �a¹⁶⁶⁹?<br />
— Niemcy! — szepnął Zbyszkowi Jurand.<br />
Po czym podniósł głos i rzekł:<br />
— Moje prawo pytać, twoje odpowiadać! Kto wy?<br />
— Podróżni.<br />
— Jacy podróżni?<br />
— Pielgrzymi.<br />
— Skąd?<br />
— Ze Szczytna.<br />
— Oni! — szepnął znów Jurand.<br />
Tymczasem sanki porównały się¹⁶⁷⁰ ze sobą, a jednocześnie na przodzie przed nimi<br />
ukazało się sześciu konnych. Była to spychowska straż, która dniem i nocą czuwała nad<br />
groblą wiodącą do gródka. Przy koniach biegły psy straszne i ogromne, całkiem do wilków<br />
podobne.<br />
Strażnicy, poznawszy Juranda, poczęli wykrzykiwać na jego cześć, lecz w okrzykach<br />
tych brzmiało i zdziwienie, że dziedzic wraca tak wcześnie i niespodzianie, lecz on całkiem<br />
zajęty był wysłańcami, wiec znów zwrócił się ku nim:<br />
— Dokąd jedziecie? — zapytał.<br />
— Do Spychowa.<br />
— Czego tam chcecie?<br />
— To możemy jeno¹⁶⁷¹ samemu panu powiedzieć.<br />
Jurand miał już na ustach: „Jam jest pan ze Spychowa” — ale się powstrzymał rozumiejąc,<br />
że rozmowa nie może się odbywać przy ludziach. Natomiast spytawszy jeszcze,<br />
czy mają jakowe listy, i otrzymawszy odpowiedź, że polecono im ustnie się rozmówić, kazał<br />
jechać nieledwie co koń wyskoczy. Zbyszkowi było również tak pilno do wiadomości<br />
¹⁶⁶²��a����a — rozpadlina, wąwóz.<br />
¹⁶⁶³�ż�ż� (daw.) — deszcze.<br />
¹⁶⁶⁴��arz������ — torfowisko, niezamarzające zimą, nad którym unoszą się opary (stąd nazwa).<br />
¹⁶⁶⁵��� — podmokła łąka.<br />
¹⁶⁶⁶���a (daw.) — wiele.<br />
¹⁶⁶⁷�y�z�� — dziś popr.: wyślą.<br />
¹⁶⁶⁸����� — tu: znają.<br />
¹⁶⁶⁹��r �a (niem.) — kto tam?<br />
¹⁶⁷⁰��r���a� ��� — zrównać się.<br />
¹⁶⁷¹���� (daw.) — tylko.<br />
������ ����������� Krzyżacy� ��� ���r��zy 197