Pomyśleliśmy: do trzech razy sztuka! – I na początku 1971 zaczęliśmyprzygotowywać trzeci wspólny almanach pt. „Rodowody”. Hasłowywoławcze znowu było aktualne, tak jak w 1966/67 „mały realizm”.Wydano właśnie czterotomową pierwszą serię „Słownika współczesnychpisarzy polskich”. Notabene: nie była ogólnie dostępna, nabywały ją tylkobiblioteki, pracownicy naukowi oraz krytycy literaccy, umieszczenina „liście uprawnionych”. Nabiegałem się, ale słownik posiadam. Nazebranym materiale pracowali socjologowie kultury, przede wszystkimAndrzej Siciński (w III RP jeden z kilkumiesięcznych ministrów kulturyi sztuki) oraz Aleksander Wallis. Zapragnęliśmy dołączyć do tego eskluzywnegogrona. Interesowali nas debiutanci z lat 1960-1970, nie objęcijeszcze wspomnianym słownikiem, a odznaczający się według niektórychkrytyków nieczęstą we wcześniejszych pokoleniach artystycznychwłaściwością, mianowicie chłopskim i proletariackim pochodzeniem.„Rodowód” pojmowaliśmy szeroko: socjologicznie, kulturalnie, politycznie.Powstała w ten sposób książka według mnie dosyć oryginalna,orientująca w naszym pokoleniu, toteż dziwiło mnie i dotąd w zasadzienie rozumiem, dlaczego została niechętnie przyjęta. W almanachu jesttrzydziestu dwóch pisarzy, każdy napisał literacką autobiografię i dorzuciłfragment prozy lub kilka wierszy. Zgodnie z naszymi zamiaramiczęść publicystyczna i artystyczna miały być koherentne. Rzecz jasna,jeszcze raz to podkreślam, że tak jak poprzednio w wypadku „Czy „małyrealizm?”” i „Debiutów poetyckich 1944-1960” nie ingerowaliśmy podżadnym względem w nadesłane teksty, a była to w tamtych czasachpraktyka niecodzienna! Odpowiedzieli na nasze wezwanie pozytywnie:Leszek Bakuła, Tadeusz Chudy, Ernest Dyczek, Andrzej Gerłowski, JanuszGłowacki, <strong>Anna</strong> Gorazd, Henryk Jachimowski, Jerzy Jarmołowski,Maria Józefacka, Erwin Kruk, Bogusława Latawiec, Ewa Lipska, JanMarszałek, Ryszard Milczewski-Bruno, Tadeusz Mocarski, WiesławMyśliwski, Stanisław Neumert, Krzysztof Nowicki, Jerzy Lesław Ordan,Marian Pilot, Jerzy Pluta, Edmund Puzdrowski, Edward Redliński,Krystyna Szlaga, Zygmunt Trziszka, Jerzy Waksmański, Andrzej K.Waśkiewicz, Jerzy Wawrzak, Piotr Wojciechowski, Zygmunt Wójcik,Bohdan Zadura i Bogusław Żurakowski.We wstępie do „Rodowodów” wyraziłem żal, że z różnych powodównie skorzystali z zaproszenia: Jan Goczoł, Zbigniew Jerzyna, AdolfMomot, Janusz Styczeń, Zbigniew Ryndak, Zyta Oryszyn, Edward Stachurai Feliks Netz. Podkreślam: z różnych powodów, np. żona AdolfaMomota napisała konfesyjny liścik, jakoby mąż znajdował się w impasietwórczym (na szczęście później wydał jeszcze kilka książek). AndrzejWaśkiewicz po śmierci Edwarda Stachury znalazł w jego papierach niewysłany do mnie list ze zgodą na udział. Niestety, Edward Stachura byłjuż wtedy w złej formie i zamiaru nie zrealizował.Dawno nie miałem w ręce „Rodowodów”, gdy obecnie odczytujęlistę obecności, to rodzą się we mnie refleksje optymistyczne. Pokoleniebardzo pluralistyczne, co potwierdzają aktualne losy pisarzy, większośćz nich należy do SPP, Erwin Kruk był senatorem pierwszej kadencji,Ewa Lipska poszła w dyplomację, Krystyna Szlaga jest wiceprezesenZG ZLP, Bogusław Żurakowski przewodzi krakowskim „pisarzomspod Wawelu”. Poziom literacki także nie najgorszy: Janusz Głowacki,Ewa Lipska, zwłaszcza Wiesław Myśliwski, poniekąd Edward Redlińskii Piotr Wojciechowski mają wysokie notowania na rynku ogólnopolskim?europejskim? amerykańskim?Dlaczego zatem o książce się dziś nie wspomina? Po publikacjiw 1975 r. ukazało się nawet kilka pogłębionych szkiców (np Jana Pieszczachowicza),prof. Marian Stępień włączył informację o niej do swojej„Historii literatury polskiej w zarysie” (niestety w ostatnich wersjachdzieła już tę skromną książkę pomija). Powinienem był się tego wyrzuceniado lamusa spodziewać po reakcji Edmunda Puzdrowskiego i EdwardaRedlińskiego, którzy wyrażali się o „Rodowodach” dosyć zgryźliwie.Wchodziliśmy w kryzys aksjologiczny, zaczęliśmy tracić tożsamość narodowo-społeczno-kulturalną.Zapadło w moją świadomość zdanie JarosławaIwaszkiewicza, które kiedyś usłyszałem w Warszawie na spotkaniupisarzy należących do tzw. nurtu chłopskiego, że trzeba dążyć dogodnej obecności w rodzinie europejskiej, ale tam zdobędą obywatelstwoprzede wszystkim ci, którzy się nie pozbawią własnej twarzy, nie zapomnąkorzeni. Wierzę, że moje pokolenie opamięta się i przestaniewstydzić swojego pochodzenia, biografii i dorobku. Czy zawsze będziedominować w Polsce paradygmat kultury szlacheckiej? Albo – jeszczegorzej – prezenteizm teleidiotów?Należało na tym poprzestać, ale myśmy kusili los dalej i zaczęliprzygotowania do czwartego almanachu, tym razem dla Wydawnictwa24 25
Literackiego pod tytułem „Starty. Manifesty i wypowiedzi programowemłodych poetów 1960-1974” (koniec 1975). Koncepcję precyzowaliśmywspólnie, ale wykonałem ją już sam. Jurek Skórnicki był zbyt zajęty pracąw ministerstwie kultury i sztuki i PIWem, żeby ze mną tak intensywniejak poprzednio współpracować. Rozeszliśmy się bez gniewu, choćprzez któtki czas miałem do niego pretensję, bo według mnie za szybkopogodził się z konfiskatą „Startów”. Uznał, że jestem wyłącznym autoremtej nie wydanej książki, pani Skórnicka po niespodziewanej śmiercimęża zwróciła mi jego część zaliczki. Jerzego Skórnickiego zawsze ciepłowspominam. Był to wydawca rzeczowy, z inwencją, szerokim horyzontem,pomógł mi w PIWie wydać wybór poezji Józefa AleksandraGałuszki, przedwojennego autora o orientacji katolicko-narodowej. Bezjego życzliwości nie dostałby się ten poeta, polemista skamandrytów, doPIWowskiej kolekcji: Oficyna Poetów XX wieku, gromadzącej poetówniesłusznie zapomnianych.Wracajmy do „Startów”. Chciałem zaprezentować osiem gruppoetyckich w kolejności odpowiadającej czasowi powstania: OrientacjęPoetycką „Hybrydy”, Grupę Literacką „Agora”, Kołobrzeską GrupęPoetycko-Plastyczną „Reda”, „Forum Poetów Hybrydy” – „KonfederacjęNowego Romantyzmu”, „Ugrupowanie Literackie 66”, Grupę „Centrum”,Grupę „Teraz” i Grupę „Kontekst”. W drugiej części przypominałemprogramy indywidualne Witolda Maja i Bohdana Zadury orazLeszka A. Moczulskiego. W aneksie był artykuł Andrzeja K. Waśkiewicza:„Formy nieobecności „nieobecnego pokolenia”. Grupy literackiemłodych 1960-1970”.Tymczasenm warunki polityczne edytorstwa literatury współczesnejznacznie się pogorszyły, zaczęła się dezintegracja środowiska literackiego.Przekonać wydawcę o celowości druku było stosunkowo łatwo,ale do składu – bez mojej wiedzy – posłano pracę okrojoną. Na mocydecyzji kolegium Wydawnictwa Literackiego z 11 maja 1977 usuniętoze sterty maszynopisów: Stanisława Barańczaka i Ryszarda Krynickiego(Grupa „Próby”), Jacka Bierezina z Grupy „Centrum”, Adama Zagajewskiegoz Grupy „Teraz”. To nie koniec, po niecałym roku, w marcu 1978krakowska cenzura skonfiskowała resztę. Na poleceniu wycofania książkiz produkcji widziałem podpis kompetentnego członka dyrekcji!Mam książkę skonfiskowaną przez cenzurę! Byłem represjonowany!Proszę o odpowiednie odszkodowanie! Nie zadowolę się nawet wysunięciemmojej kandydatury do parlamentu! A teraz pisząc serio: małopisarzy krakowskich, nawet tych zasłużonych dla obalenia komunizmumoże się legitymować takim cierpieniem. Jeżeli ktoś nie wierzy, służędowodami rzeczowymi: w mieszkaniu przy ulicy Barskiej 10 w szafiebibliotecznej na górnej półce przechowuję egzemplarz korektowy, stron593, oprawiony w konspiracji w Drukarni Dziełowej przy ulicy Wielopole.Kompletny maszynopis złożyłem w Bibliotece Jagiellońskiejw Dziale Rękopisów: Przyb. 192/78.Z próżności dodam, że w tym czasie miałem sporo różnych kłopotów.Po udziale w marszu pogrzebowym po śmierci Stanisława Pyjasaodebrano ni nawet felieton o książkach w „Głosie Nowej Huty”. Jakorekompensatę otrzymałem wiązankę kwiatów od red. Mariana Oleksego,kiedy przyszedł mnie o tym zawiadomić – leżałem z nogą w gipsie,co jednak, niestety, nie miało związku z ową manifestacją, gdyby miało,byłbym dziś pewnie bogatym człowiekiem. <strong>Anna</strong> Gorazd chciała mniejakoś podtrzymać na duchu i proponowała, abym nadal pisał recenzje,ona będzie podpisywała i zwracała honorarium. Nie przyjąłem oferty,a szkoda, w ten sposób miałbym udział w pracy konspiracyjnej. Znowużartuję! Oświadczam przy okazji, że nie mam pretensji do MarianaOleksego, uważam go za porządnego człowieka. On jedyny zdobył się napubliczne przeproszenie mnie w 1981 r.W tym samym czasie skonfiskowano mi pierwszą wersję folderu„III Krakowskie Dni Poezji”, 18-25 stycznia 1976. Przyczyną była próbaprezentacji Grupy „Teraz” z wierszami Juliana Kornhausera i AdamaZagajewskiego. To była ciekawa inicjatywa – mam na myśli KrakowskieDni Poezji – zajmowałem się upowszechnianiem poezji kilkanaście lat.Miałem satysfakcję, ale w latach siedemdziesiątych także kilka kłopotów.Przechowuję np list Dyrekcji Krakowskiego Domu Kultury „Pałacpod Baranami” z zapytaniem: „Dlaczego umieszczono T. Szaję skorowspółpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym””. Nie ugiąłem się, dowódznajduje się w folderze z lutego 1978 w formie bardzo lubianego przezemnie wiersza Tadka Szai pt. „Nowohucki kombinat po latach”. Taki byłemnonkonformista!26 27
- Page 1 and 2: Jacek KajtochJacek KajtochWspomnien
- Page 3 and 4: Jacek KajtochWspomnieniai polemikiK
- Page 5 and 6: Czy zostałem tym,kim chciałemMam
- Page 7 and 8: Miałem też w swojej - pożal się
- Page 9 and 10: że pracował u Gebethnera i Wolffa
- Page 11 and 12: katalogów. Gdyby nie zawodowa uczc
- Page 13: „Panoramy myśli współczesnej
- Page 17 and 18: Marka Nowakowskiego. To był wedle
- Page 19 and 20: chę poety i kabareciarza, gawędzi
- Page 21 and 22: kilku z obecnych nie zgłosiło akc
- Page 23 and 24: IILEKCJA POLSKIEGO - „PLAKAT“ S
- Page 25 and 26: oraz wykładowcy na WSP i UŚ w Kat
- Page 27 and 28: jest wojna domowa, poznałem ślep
- Page 29 and 30: jaźń, która sprawdza się w cię
- Page 31 and 32: ukowej. Mogę dziś wyznać, że do
- Page 33 and 34: sta. Wchodził utykając, siwiuteń
- Page 35 and 36: się wziąć udział w manifestacji
- Page 37 and 38: Po blisko dziesięciu latach Komite
- Page 39 and 40: gdy nie burzyć, łączyć, broń B
- Page 41 and 42: i na połączonym posiedzeniu rad w
- Page 43 and 44: wersalnym - zwracają na siebie uwa
- Page 45 and 46: 13.Orientacyjne dane techniczne:For
- Page 47 and 48: październikowego. Te trzy-cztery m
- Page 49 and 50: W Krakowie udział w tym dziele mia
- Page 51 and 52: kuły programowe, będziemy z nich
- Page 53 and 54: Na marginesie publicystykip. Aleksa
- Page 55 and 56: Ten kuriozalny tekst wywołał obur
- Page 57 and 58: Prawdopodobnie bez konkretnego powo
- Page 59 and 60: Inne kłamstwa są jeszcze bardziej
- Page 61 and 62: dowodziłby powstaniem wielkopolski
- Page 63 and 64: został posłem na Sejm i I sekreta
- Page 65 and 66:
Miał rację Andrzejewski, że w ś
- Page 67 and 68:
„Doświadczyłem wielkiej klęski
- Page 69 and 70:
yzmu, traktowania literatury jako s
- Page 71 and 72:
tą pracę, jak pan to pojęcie wid
- Page 73 and 74:
Przygoda z „Wybiórczą...”Pomy
- Page 75 and 76:
niów, wydanej w 1984 r. i w 1989,
- Page 77:
Spis treściWspomnieniaCzy zostałe