11.07.2015 Views

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

du. Dwa razy odbywały się na ten temat narady w KC. Ale tam jeździliMachejek i Śliwiak. Machejek i tak był delegatem na Zjazd, któryś z kolegówzrzekł się mandatu na jego korzyść. A ja zdobyłem na resztę życiaw ZLP dwóch potężnych wrogów: Machejka i Tadeusza Śliwiaka, któryniemal łzami opłacił tę wyborczą porażkę.Zastanawiam się dzisiaj, kiedy należę do nie akceptowanych postacina ulicy Gołębiej czy ulicy Kanoniczej, dlaczego znalazłem się w ogólew tym gronie, debatującym w mieszkaniu Jurka Kwiatkowskiego na tematprofilu potrzebnego w Krakowie miesięcznika.Otóż były to inne czasy, środowisko pisarskie było pluralistyczne, jednaknie było takich, jak dziś, waśni i podziałów, ludzie bardziej szanowaliswoje i innych poglądy, mogliśmy jeszcze ze sobą współpracować. Składredakcji i lista stałych współpracowników dowodnie to poświadczają.Jerzego Kwiatkowskiego poznałem w redakcji „Ruchu Literackiego”.Od razu poczułem do niego sympatię i szacunek, bo był naprawdęświetnym fachowcem. On też zaczął odnosić się do mnie z życzliwością,prawdopodobnie dlatego, że jako sekretarz redakcji „Ruchu Literackiego”nigdy nie kierowałem się przesądami politycznymi. Dlatego takróżnie potoczyły się losy współpracowników naszego dwumiesięcznika.Pisywał w nim Władysław Bartoszewski, Jan Prokop, Wiesław PawełSzymański, debiutowali Stanisław Burkot, Bolesław Faron, FranciszekZiejka. Wymieniam nazwiska, które w tej chwili mam w pamięci. Niepiszę monografii „Ruchu Literackiego”.Wracając do znajomości, czy nawet przyjaźni z Jerzym Kwiatkowskim:przez wiele lat mieliśmy wspólny język w sprawach merytorycznych,stosunki zaczęły się psuć dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych,kiedy wyszły na jaw różnice polityczne. Biorę z półki bibliotecznejksiążki Jerzego i odczytuję dedykacje, ponieważ one mogą być historiąw pigułce naszej znajomości:Na „Szkicach do portretów” mam dedykację: Panu Jackowi <strong>Kajtoch</strong>owiz wyrazami przyjaźni, Jerzy Kwiatkowski, 20.IV.61; na „Remonciepegazów”: Drogim Hani i Jackowi <strong>Kajtoch</strong>om – tego kiepskiego konia w zamianza znakomity koniak – bardzo serdecznie ofiarowuje Jerzy, XI.69 ; na„Poezji bez granic”: Drogim Hani i Jackowi <strong>Kajtoch</strong>om – ze strachem: czyIm za bardzo półek nie obciążam – bardzo serdecznie Jerzy Kwiatkowski,7.7.67; na „Kluczach do wyobraźni”: Dzielnemu Jackowi i Milej Hani –Jerzy, VII 75; na „Poezji Jarosława Iwaszkiewicza na tle dwudziestoleciamiędzywojennego”: Hani i Jackowi <strong>Kajtoch</strong>om – Kochanym i CierpliwymAbonentom BJK bardzo serdecznie, Jerzy Kwiatkowski II 76.Za chwilę wytłumaczę, dlaczego Jerzy z pewną życzliwą przesadąnazwał mnie „dzielnym”.Zacznę od kilku słów komentarza. Wiem, że moje przekonaniai opcje polityczne budziły i budzą w środowisku literackim różne opinie.Negatywne, zwłaszcza w miarę zbliżania się do owego roku 1989. Mójstarszy kolega, profesor Tomasz Weiss, w zimowych miesiącach 1980na 81 pytał, co mnie łączy – cytuję z pamięci – „z tą hołotą”. Dwadzieścialat temu, na Plantach, w pobliżu Wydawnictwa Literackiego, KornelFilipowicz namawiał mnie do wystąpienia z PZPR. Taką propozycjęsformułował Jan Józef Szczepański mniej więcej w tym samym czasiena Wiślnej w pobliżu „Tygodnika Powszechnego”. Pytania zbywałemgrzecznym uśmiechem, propozycji nie podejmowałem, jako jedenz niewielu pracowników Uniwersytetu Jagiellońskiego nie wystąpiłemz PZPR i to nie ze strachu, bo przecież w latach osiemdziesiątych nietrzeba było mieć odwagi, żeby wystąpić, ale odwagę, aby w niej pozostać.Nie podzielam uczuć tych, którzy gratulowali rzymskiej virtus pewnemupoloniście, kiedy nazajutrz po otrzymaniu nominacji profesorskiej złożyłpartyjną legitymację. Mógł to przecież zrobić wcześniej i tak by nominacjęotrzymał.Na moje postępowanie złożyło się wiele przyczyn: w latach chłopięcychwidziałem wojnę, przegraną w bardzo złym stylu przez II Rzeczpospolitą.Tych kilkanaście dni, które spędziłem na furce podczas ewakuacjiz Wadowic pod wschodnią granicę, nauczyły mnie sceptycznejoceny mocarstwowych aspiracji Polaków. Z kolei Niemcy, wysiedlającmnie w 1942 roku z rodzinnego miasta do Mielca w gromadzie idącychboso z biedy okolicznych górali (podczas zimy), dali mi lekcję sojuszypolitycznych. Jednym słowem, w latach świadomego życia zawodowegoi społecznego, które rozpocząłem po przełomie 1956 roku, kierowałemsię zawsze dyrektywą, że należy, o ile się tylko da, pomnażać i umacniaćgospodarcze i kulturalne fundamenty polskiej tożsamości, budować, ni-72 73

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!