wiersze Miłosza lubił, uczył o nim od wielu lat (choćby nie chciał, to bymusiał, bo wykładał na UJ, a tam Miłosz był w programie), a nawet go– za czasów PRL-u – popularyzował.Sytuacja była więc wielce drażliwa. Po pierwszych telefonicznychpróbach wyjaśnienia sprawy okazało się, że po pierwsze żadnego listu niebyło, a po drugie nie było żadnych pod nim podpisów. Ot, pewien – równieco <strong>Jacek</strong> <strong>Kajtoch</strong> stary – polonista zebrał do kupy antypolskie (w swoimmniemaniu) cytaty z dzieł Miłosza, dołączył do nich informacje, że(jego zdaniem) tak jak i on myślą następujące osoby i postarał się, aby całyten pasztet trafił do paulinów, którzy wahali się wówczas, czy Miłosz mależeć w ich kościele, czy też nie. A dlaczego umieścił na tej liście nazwiskoJacka <strong>Kajtoch</strong>a – jakoś nie umiał wytłumaczyć. Dyskomfort naszego bohateradodatkowo powiększało, że rodzina i znajomi zaczęli powiadamiaćgo o tym, że w Internecie wylewają na niego kubły pomyj.Dalsze dni uświadomiły emerytowanemu wykładowcy, że trzebajakoś się bronić. 24 VIII, Ryszard Holzer, znowu wymieniając go z nazwiska,wezwał krakowską profesurę do potępienia byłego kolegi, cow dniu następnym się dokonało.Co prawda wydrukowano też głos prezesa ZLP, Marka Wawrzkiewicza,w którym wyjaśniał: „<strong>Jacek</strong> <strong>Kajtoch</strong> zapewnił mnie, że niepodpisywał żadnego protestu w sprawie miejsca pochówku CzesławaMiłosza”..., ale po pierwsze notatkę zatytułowano „Nie przyznają się”(a człowiek nie przyznaje się zwykle do grzechów popełnionych), podrugie wyraźnie wspomniano o „proteście krakowskiego TowarzystwaPamięci Narodowej przeciwko pochowaniu noblisty w Krypcie Zasłużonych,podpisanym przez członków Związku Literatów Polskich (powołanegow latach 80.) – dr. Jacka <strong>Kajtoch</strong>a...” (w sytuacji, gdy nikt niczegonie podpisywał).Po trzecie notkę zakończono uwagą: „My zapewniamy, że redakcjadysponuje fotokopią protestu wraz ze stroną, na której są nazwiskawszystkich podpisanych. Widnieją tam też nazwiska obu wymienionychczłonków ZLP.”. Mowa w tej uwadze była co prawda tylko o „liście nazwiskwszystkich podpisanych” a nie o „podpisach”, ale dla każdego normalnegoczłowieka, który nie jest specem od retoryki i nie wie, co to jestpresupozycja – wyrażenia: „lista podpisanych” i „lista podpisów” niczymsię nie różnią. „Wyborcza” zatem nie spuszczała z tonu i nadal zamierzałaodgrywać rolę najbardziej obiektywnej gazety w Polsce i dziennikarskiego„arbitra elegancji”.Nasz siedemdziesięciolatek postanowił zatem się bronić, tym bardziej,że zaczepiony na ulicy przez jego córkę rektor UJ, prof. FranciszekZiejka, na rewelację, że wszystko to nieprawda zdziwił się wielce... boprzecież wszystko było sprawdzone w internetowym wydaniu „Wyborczej...”.Zebrał się więc emeryt, poszedł do syna (sam ani nie ma komputera,ani nie umie się nim posługiwać) i w trudzie podyktował musprostowanie, które ów wysłał do redakcji mailem. Brzmiało ono:„Kraków, 23 VIII 2004Do Redakcji „Gazety Wyborczej”ulica Szewska 551-009 KrakówPan Stanisław Mancewicz w numerze z dnia 21 VIII 2004 orazpan Ryszard Holzer w numerze z dnia 23 VIII 2004, próbując przedstawićróżne stanowiska w sprawie pochówku Czesława Miłosza naSkałce, dali wyraz żywiołowej nienawiści do mnie, której przyczyn nieznam. Nie mam o to do nich pretensji, ponieważ często nad uczuciamiczłowiek nie może zapanować, o czym ja – nauczyciel o półwiecznymstażu – dobrze wiem nie tylko z podręczników pedagogicznych. Posunęlisię jednak do kilku kłamstw, naruszających moje dobra osobiste, muszęzatem je sprostować, prosząc zarazem Redakcję o poinformowanieo tym Czytelników.Najważniejsze: nie znam listu kol. Jana Majdy do Przeora oo.Paulinów i nigdy go nie podpisałem. Żaden dziennikarz „Gazety Wyborczej”nie zwrócił się do mnie o potwierdzenie lub zaprzeczenie tejinformacji.Co do mojego osobistego stosunku do Czesława Miłosza;l/ Pierwszy raz na Jego temat wypowiedziałem się w magazyniegraficzno-literackim „Zebra” nr 12 z 25 września 1957. Postulowałemtam na str. 10 konieczność wydania w Polsce pisarzy emigracyjnych,w pierwszym rzędzie Miłosza, Gombrowicza i Parnickiego.2/ Jako nauczyciel literatury współczesnej wprowadziłem do antologii„Bez tej miłości nie można żyć”, adresowanej do studentów i ucz-144 145
niów, wydanej w 1984 r. i w 1989, następujące wiersze; „Kołysanka”,„W Warszawie”, „Który skrzywdziłeś”, „Ballada”.3/ Jako recenzent literacki wypowiadałem się co prawda rzadko, alepozytywnie i w czasach, kiedy wielu ludzi na temat tego pisarza milczało.Np. recenzowałem bardzo pozytywnie „Człowieka wśród skorpionów”w „Gazecie Krakowskiej” 4 I 1983, przedruk w książce „Nietylko o autorach i książkach” Bielsko-Biała 1985, ss. 42-44. Notabenenie spodziewałem się, że ten tytuł nie będzie odnosił się tylko do Brzozowskiego,Miłosza po 1951, lecz także – Boże wybacz brak pokory!– do mnie w 2004 r. Pamiętam, że pisałem również w 1988 r. o „Nieobjętejziemi”. Szczególnie zafrapowała mnie jedna refleksja Noblisty:„Komunizm dał literaturze polskiej niebywałą szansę. Zawsze historyczniezorientowana, ale własną tylko historią zajęta, a więc małodostępna dla obcych, nagle znalazła się wobec uniwersalnego tematu.Tylko że niewielu piszących wyciągnęło z tego wnioski”.4/ Jako popularyzator poezji wprowadziłem do antologii z okazjiVIII Krakowskich Dni Poezji, 21-25 II 1981 fragment „Traktatu poetyckiego”pt. „Piękne czasy”.5/ Bardzo często interpretowałem utwory Miłosza na swoich zajęciach,zwłaszcza „Balladę” i „Kołysankę”, „Traktat moralny” i „Świat.Poema naiwne”, które bardzo lubię. Nie udało mi się przekonać studentówdo „Doliny Issy”, a przede wszystkim „Zdobycia władzy”, która topowieść, według nich, była zanadto antypolska i antyklerykalna. Od lat70-tych „Ocalenie” było lekturą na UJ.W tych dwóch artykułach jedna tylko informacja jest prawdziwa.Istotnie, w latach 1956-1990 byłem członkiem PZPR i bardzo krótko,pod koniec lat sześćdziesiątych, pełniłem funkcję II sekretarza PodstawowejOrganizacji Partyjnej PAN w Krakowie. Nie wyrządziłemnikomu krzywdy.Nawiasem mówiąc, nie jestem za Skałką dla Miłosza, ale z innychprzyczyn. Nie będę ich tutaj wyliczał, ponieważ w całej tej gorszącejawanturze nie idzie o sprawy merytoryczne.Jeszcze raz proszę o sprostowanie kłamstw i krzywdzących pomówień.<strong>Jacek</strong> <strong>Kajtoch</strong>”Dwa dni nie minęły i otrzymał odpowiedź:„Warszawa, dnia 26 sierpnia 2004 r..Pan <strong>Jacek</strong> <strong>Kajtoch</strong>adres e-mail: wojciechkajtoch@o2.plSzanowny Panie,O odpowiedzi na pismo zawierające wniosek o sprostowanie kłamstwi pomówień, zawartych rzekomo w publikacjach: „Profesorów proszęo głos” (*Gazeta Wyborcza” z dnia 23.08.2004 r.) i „Litwo, Ojczyznomoja” (*Gazeta Wyborcza” – wydanie krakowskie z dnia 21.08.2004r.), uprzejmie wyjaśniam, co następuje:Sprostowaniem prasowym jest rzeczowa, odnosząca się wyłączniedo faktów, wypowiedź zawierająca korektę wiadomości podanej przezprasę, która jest nieprawdziwa lub nieścisła. Sprostowanie polega zatemna przywróceniu wypowiedzi prasowej zgodności z prawdą materialną,nie zaś prawdą subiektywną, prezentującą nie rzeczywistość, ale subiektywnyjedynie punkt widzenia zainteresowanego – autora sprostowania.Oznacza to tym samym obowiązek przedstawienia dowodów na potwierdzeniefaktów lub wypowiedzi prezentowanych w sprostowaniu.Nadto, w sprostowaniu prasowym nie są dopuszczalne jakiekolwiekkomentarze, oceny lub uwagi dotyczące treści kwestionowanej publikacjilub osoby jej autora. Co oczywiste, wykraczają one poza jedyniedopuszczalną w sprostowaniu rzeczową korektę faktów. Sprostowanieprasowe ograniczać się musi co do zasady, do prostej i zwięzłej formułytypu „nie jest prawdą, że”. Nadesłane przez Pana pismo wymogompowyższym nie odpowiada. Z jego treści nie sposób nawet dociec,jakie konkretnie informacje bądź wypowiedzi są przedmiotem Panawniosku i jakiej wymagałyby korekty. Większość pisma sprowadza siędo przypomnienia własnych Pana wypowiedzi lub działań związanychz osobą Czesława Miłosza i jego twórczością. Mają one charakteruzupełniającego jedynie wyjaśnienia (informacji), które to wyjaśnienienie stanowi rzeczowej korekty faktów. Przypomnieć też należy,że w materiale z dnia 23.08.2004 r. autorstwa Ryszarda Holzera niesposób doszukać się informacji, jakoby znał Pan list do przeora ojców146 147
- Page 1 and 2:
Jacek KajtochJacek KajtochWspomnien
- Page 3 and 4:
Jacek KajtochWspomnieniai polemikiK
- Page 5 and 6:
Czy zostałem tym,kim chciałemMam
- Page 7 and 8:
Miałem też w swojej - pożal się
- Page 9 and 10:
że pracował u Gebethnera i Wolffa
- Page 11 and 12:
katalogów. Gdyby nie zawodowa uczc
- Page 13 and 14:
„Panoramy myśli współczesnej
- Page 15 and 16:
Literackiego pod tytułem „Starty
- Page 17 and 18:
Marka Nowakowskiego. To był wedle
- Page 19 and 20:
chę poety i kabareciarza, gawędzi
- Page 21 and 22:
kilku z obecnych nie zgłosiło akc
- Page 23 and 24: IILEKCJA POLSKIEGO - „PLAKAT“ S
- Page 25 and 26: oraz wykładowcy na WSP i UŚ w Kat
- Page 27 and 28: jest wojna domowa, poznałem ślep
- Page 29 and 30: jaźń, która sprawdza się w cię
- Page 31 and 32: ukowej. Mogę dziś wyznać, że do
- Page 33 and 34: sta. Wchodził utykając, siwiuteń
- Page 35 and 36: się wziąć udział w manifestacji
- Page 37 and 38: Po blisko dziesięciu latach Komite
- Page 39 and 40: gdy nie burzyć, łączyć, broń B
- Page 41 and 42: i na połączonym posiedzeniu rad w
- Page 43 and 44: wersalnym - zwracają na siebie uwa
- Page 45 and 46: 13.Orientacyjne dane techniczne:For
- Page 47 and 48: październikowego. Te trzy-cztery m
- Page 49 and 50: W Krakowie udział w tym dziele mia
- Page 51 and 52: kuły programowe, będziemy z nich
- Page 53 and 54: Na marginesie publicystykip. Aleksa
- Page 55 and 56: Ten kuriozalny tekst wywołał obur
- Page 57 and 58: Prawdopodobnie bez konkretnego powo
- Page 59 and 60: Inne kłamstwa są jeszcze bardziej
- Page 61 and 62: dowodziłby powstaniem wielkopolski
- Page 63 and 64: został posłem na Sejm i I sekreta
- Page 65 and 66: Miał rację Andrzejewski, że w ś
- Page 67 and 68: „Doświadczyłem wielkiej klęski
- Page 69 and 70: yzmu, traktowania literatury jako s
- Page 71 and 72: tą pracę, jak pan to pojęcie wid
- Page 73: Przygoda z „Wybiórczą...”Pomy
- Page 77: Spis treściWspomnieniaCzy zostałe