11.07.2015 Views

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

że pracował u Gebethnera i Wolffa, inny, że był przedwojennym lewicowcem.To sprawiło, że się odważyłem. Przyjął mnie bardzo uprzejmie,ale długo nie rozmawialiśmy, od razu dowiedziałem się o braku etatu.Po kilku tygodniach prawda wyszła na jaw, etat miał, przyjął moją koleżankę,Wandę Błońską. Brakło mu odwagi Mostowicza. Bardzo długonie docierało do mnie, że powinienem być w jakimś układzie: albo partyjnym,albo towarzyskim. Inaczej niczego nie osiągnę. A mnie po prostuprzeszkadzały wątpliwości, stalinizm odrzucałem, dlatego tak późnowstąpiłem do PZPR, buntowałem się jednocześnie przeciwko układomopartym na pochodzeniu i wspólnocie interesów. Ten mój przeklęty rodowód!W genealogii miałem dziadka wójta i dziadka stolarza. Byłemuparty!Nie pamiętam, kiedy i kto przedstawił mnie Wincentemu Dankowi.Nasza współpraca przedstawiała się bardzo różnie, pod koniec nawetźle, tak że musiałem zrezygnować w połowie lat siedemdziesiątych zewspółredagowania „Ruchu Literackiego”, nie zmienia to jednak faktu, żeon był drugim, który podał mi rękę.Pierwszym był oczywiście Wacław Kubacki. Byłem jego seminarzystą,on uczył mnie podstaw filologii i edytorstwa, u niego napisałemi obroniłem pracę magisterską na temat powieści obyczajowych Kraszewskiego.Jako publicysta właściwie zadebiutowałem w październiku 1956w „Życiu Literackim”. Pani Ewa Głębicka z IBL PAN, przygotowującmój biogram do „Współczesnych polskich pisarzy i badaczy literatury”t. 4, wypomniała mi wcześniejszy o rok artykuł o „Latarni czarnoksięskiej”w „Gazecie Krakowskiej”. To był właśnie fragmencik pracy magisterskiej.Większe fragmenty opublikował profesor Henryk Markiewiczw „Zeszytach Naukowych UJ” (1957). Mój start odbył się pod znakiemWacława Kubackiego. Do nielicznych pogodnych dni w moim życiu zaliczam1 maja 1955, kiedy zebraliśmy się wszyscy – profesorowie i studenci– pod Gołębią 20. Do mnie podszedł profesor Wacław Kubackii powiedział: – Wczoraj przeczytałem kolegi pracę, postawiłem ocenębardzo dobrą, gratuluję. Późniejszy o kilka tygodni egzamin nie poszedłjednak tak gładko, recenzentem był Tadeusz Ulewicz, który wycisnął zemnie siódme poty, dopytując się o różne szczegóły. Wyszedłem obronnąręką, nawet przeczytałem po francusku jakąś monografię Balzaca. Tę informacjędedykuję tym, którzy sądzą, że w 1955 roku na Uniwerstyteciemówiono po rosyjsku.Wracam do profesora Wacława Kubackiego. To jedyny człowiek,który mi sam zaproponował pracę – asystenta w Katedrze Historii LiteraturyPolskiej. Jak wiem, nie poszło mu to łatwo. Pierwszym etatem,o jaki się postarał, zadysponował Komitet Uczelniany inaczej – dostałgo Tadeusz Bujnicki. Muszę przyznać, że decyzja była dobra, zważywszypóźniejsze osiągnięcia protegowanego. Dopiero drugi etat dostałem ja.Trzeci – Stanisław Grzeszczuk, też wybór nader trafny. Żałuję, że profesorpo kilku latach zrezygnował z pracy na uczelni, w ogóle z karierynaukowej. Zdążył jeszcze wysłać mnie jako stypendystę do Wilna z zadaniemodnalezienia i przestudiowania rękopisów Kraszewskiego.Pierwsze moje zatrudnienia edytorskie wynikały z udziału w pracachKomitetu Wydawniczego w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej,który, pod kierownictwem Wincentego Danka i Juliana Krzyżanowskiego,podjął się wznowienia na poziomie popularnonaukowym powieścihistorycznych Kraszewskiego.Opracowałem kilkanaście powieści z korzyścią moralną i finansową.Do dzisiaj służą nam meble, które kupiłem za „Jaszka Orfanem zwanegożywota i spraw pamiętnik” (1958). Nie byłem z tej pozycji zadowolony.W pierwszym egzemplarzu dostrzegłem sporo błędów drukarskich.Błędy poprawiłem w kolejnych wydaniach, ale przez trzydzieści kilka latpracy prześladowało mnie fatum, że choćbym jak najbardziej przykładałsię do korekt, to i tak część błędów zobaczyłem dopiero po zakończeniudruku.W tamtych latach wznawianie powieści historycznych sprawiałodzisiaj może nawet niezrozumiałe kłopoty. Doświadczyłem tego przyokazji „Diabła”. W wileńskim rękopisie dostrzegłem sporo skreśleńcenzuralnych, które, rzecz jasna, pragnąłem przywrócić we wznowieniu.Okazało się to niemożliwe. Akcja „Diabła” rozgrywa się pod koniecXVIII wieku w Warszawie. Rosyjski cenzor tropił wszystkie wzmiankio patriotycznych nastrojach Polaków, powstaniu Kościuszki, deklaracjereligijne itp. Ku mojemu zaskoczeniu LSW podzieliła zastrzeżeniasprzed wieku i wydawało się, że pracowałem na darmo. maszynopischciałem zrazu spalić, a potem głęboko schowałem w szafie. Załamał14 15

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!