yło się to tak, że w dniu przyjazdu Ojca Świętego do Krakowa dyrekcjaDomu Książki o jednej godzinie zawiadomiła podległe księgarnie,że mogą sprzedawać „Nadskawie”. To także moja jedyna książka, poktórą ludzie ustawiali się w kolejce. Oczywiście, wiem, że nie z mojegopowodu...Syt wrażeń i chwały pojechałem na urlop. Po powrocie otrzymałemlist z Sekretariatu Stanu w Watykanie, który przedrukowuję:„SEKRETARIAT STANUWATYKAN, sierpień 1983 r.N.113.300Ojciec Święty Jan Paweł II serdecznie dziękuje za cenne dary przekazaneMu w czasie niezapomnianej pielgrzymki do Polski z okazjiJubileuszu 600-lecia obecności Matki Boskiej w jej wizerunku jasnogórskim.Szczególnie wdzięczny jest Ojciec Święty za dary duchowe – zamodlitwy, cierpienia, wyrzeczenia i dobre uczynki ofiarowane w intencjiJego pasterskiego posługiwania w Kościele. Wdzięczność swojąwyraził już Papież w Polsce, kiedy mówił: ...”Zależy mi na tym, abyw moim ‘serdecznie dziękuję’ odnalazła swe miejsce każda bez wyjątkuosoba, która miała jakiś udział w przygotowaniu i upamiętnianiu tychodwiedzin”.Ojciec Święty, obejmując wdzięcznym sercem i modlitwą wszystkichswoich Rodaków, udziela im Błogosławieństwa Apostolskiego na owocneprzeżywanie Roku Świętego 1950-lecia naszego Odkupienia.Łączę wyrazy szacunkuMons. Giovanni B. REAsesor”Okoliczności związane z przygotowaniem, drukiem i recepcją„Nadskawia” wryły mi się w pamięć i serce. Wspomnienie dotąd uruchamiażywe emocje i wzruszenia.Nie wiem w zasadzie, jak to wyjaśnić. Postaram się jak najprościeji szczerze. Czytelnik tej relacji dostrzegł z pewnością, że zawsze pracowałemw zespole, wciągałem do różnych inicjatyw kolegów. Sądziłem, żejestem postrzegany dobrze, gesty przyjmowałem jako dowody przyjaźni.I nagle zostałem sam, zaczęto okazywać niechęć także mojej rodzinie.Dlaczego tak się stało? Z pewnością po części zawiniłem, popełniałembłędy jako recenzent Wydawnictwa Literackiego, co wyznałem w eseju„Z moich szpargałów”. Ale to chyba nie uzasadniało wrogości moichbyłych przyjaciół. Kontekst jest głębszy i poważny.Środowisko literackie było celowo korumpowane. Przekupywanenagrodami, mieszkaniami, talonami na auta, stypendiami zagranicznymi,wznowieniami, tłumaczeniami itp. itd. Dochodziło do tego, że w agitacjiprzedwyborczej używano takich argumentów, jak Staszek Skoneczny,namawiający do głosowania na nowego prezesa, ponieważ kandydat załatwiłkilka mieszkań dla kolegów i prawdopodobnie uzyska coś jeszcze.Kupowano lojalność i akceptację. W porę nie zorientowałem się, że towszystko gra pozorów. A kiedy już się przekonałem, nie zamierzałemdokonać wraz ze środowiskiem politycznego zwrotu. Nie wymieniałemprzekonań na talony na samochód. Nie szukałem nowych sponsorów.Nawiasem mówiąc, rzeczywiście samochodu nie posiadałem! Środowiskoutraciło zdolność wyboru wartości. Zaraziło się myśleniem totalitarnym.W tym czasie ukazała się wreszcie w oficjalnym obiegu „Miazga”Andrzejewskiego. Wynotowałem z niej jakże trafną uwagę: „...jednymz niebezpieczeństw, deprawujących w sensie intelektualnym ludzi opozycji,jest naturalna niejako skłonność tych jednostek, zepchniętych namargines życia publicznego, aby swoje poglądy upodabniać do „obowiązujących”w kołach opozycji. Ludzie opozycji dobierają się przedewszystkim na zasadzie środowiskowej, a w określonym środowisku zawszena ogół działa prawo mimikry, nawet w tak zindywidualizowanych,jak środowiska intelektualno-artystyczne”.Dziś niektórzy koledzy nie mogą pogodzić się z istnieniem dwóchzwiązków twórczych. Dzielą związki na „gorszy” i „lepszy”. Dwa związkito rezultat demokratyzacji, stwarzający ludziom psychiczny komfort dobieraniasię na podstawie celów zawodowych. Zapamiętałem dziwacznesceny, jak to zebranie pracowników Wydziału Filologicznego, na którymdziekan, prof. Alfred Zaręba, osoba skądinąd godna szacunku, świetnyfachowiec i nauczyciel, wiele mu w sensie intelektualnym zawdzięczam,forsował projekty przystąpienia całego Wydziału do Solidarności – a gdy36 37
kilku z obecnych nie zgłosiło akcesu, to po prostu wyprosił ich z sali.Znalazłem się wśród wyrzuconych...Wracając do „Nadskawia”: kiedy starałem się o zgodę na przedrukwierszy kardynała Karola Wojtyły, to wcale nie byłem pewny skutku.Okazałem się mały duchem, popełniłem błąd, przenosząc doświadczeniaze światka mikro na świat makro. Ten list z Watykanu znaczył dlamnie dużo, chowam go wśród drogich pamiątek, stanowi fundamentprzeświadczenia, że nawet w naszych czasach i w naszym świecie możnaspotkać Dobro i Ciepło.3Wyznam na koniec, że nie zostałem profesorem UJ z powodu zaniechania.Miałem w życiu trzy pasje: dziennikarstwo, edytorstwo i nauczanie.Najmniej przykładałem się do realizacji trzeciej. Co prawda dosyćwcześnie zauważyłem, że na uniwersytecie mam najmniej szans. ProfesorWacław Kubacki opuścił środowisko i nie chcę powtarzać, jak się o nimw rozmowach ze mną wyrażał. Profesorowie Kazimierz Wyka i WincentyDanek, którzy wiele mogli i w gruncie rzeczy zaludnili swoimiwychowankami kilka szkół wyższych, zwłaszcza po 1968 roku, widzielimnie raczej na innych stanowiskach, chętnie korzystali z moich umiejętnościredaktorskich. Uposażenia były tak niskie, że zawsze musiałempodejmować mnóstwo dodatkowych zajęć, aby utrzymać i wykształcićdzieci. Zaczęła się wreszcie komplikować moja sytuacja towarzyskaz powodu niezręczności i niezrozumiałej dla otoczenia pryncypialności.Pewnego dnia 1978 roku poszedłem do prof. Henryka Markiewicza,ówczesnego dyrektora Instytutu Filologii Polskiej UJ, i powiedziałem, żechcę się starać o przejście w szeregi pracowników dydaktycznych. ProfesorMarkiewicz uznał moje racje. Rada Wydziału przyznała mi tytułstarszego wykładowcy w tajnym głosowaniu. Wydarzenia najbliższychlat utwierdziły mnie, że dobrze zrobiłem, schodząc z ringu.Nie jestem gorszy. Mam wydrukowane magisterium, wydrukowanydoktorat, jestem dobrym nauczycielem. Miałem honor stawać w obroniekanonu ojczystej literatury, gdy większość przezornie milczała... Zestudentami nie mogłem dogadać się tylko wtedy, kiedy organizowanobojkot moich zajęć po opisywanym wyrzuceniu z zebrania pracownikówWydziału. Na szczęście, to przeszłość. Młodzież ma większe kłopoty niżniepokorny, bezpartyjny nauczyciel.A swoją drogą, to niespodzianka, że właśnie z UJ pójdę za półtoraroku na emeryturę.Władza nigdy nie stosowała wobec mnie obowiązującego prawa.Karta Nauczyciela przewidywała, że po dwudziestu latach pracy powinnosię nagradzać pedagoga Złotym Krzyżem Zasługi. Jestem próżny,zaszedłem kiedyś (już po tym wyrzuceniu) do prof. WłodzimierzaMaciąga i nieśmiało przypomniałem o takiej możliwości uhonorowaniamojej osoby. Zdumiał się moją bezczelnością i poradził, żebym z tą prośbąposzedł do Komitetu Uczelnianego PZPR. Nie poszedłem, ponieważKrzyż należał mi się od władz uczelni, gdzie za pół darmo od kilkudziesięciulat pracowałem. Kto przyznawał odznaczenia innym, a przecież,gdyby chcieli, to by się mogli nimi obwiesić, jak – przepraszam za porównanie– niegdysiejsi sojusznicy na Defiladzie Zwycięstwa?! Kończęjuż, ponieważ jeszcze bym coś napisał, a moje dzieci mają lata do emerytury...Męczą mnie natrętne zdania:„Człowiekam kochał i przyrodę... Wielbiłem wolność i swobodę...Nie wabił mnie spiżowy pomnik... Zostawcie po mnie pusty pokój i...”Kraków, kwiecień 1997<strong>Jacek</strong> <strong>Kajtoch</strong>Dopiski:Tak więc w szkicu „Z moich szpargałów” Marianowi Bombie dałemimię Stanisław, a Adamowi Macedońskiemu – Aleksander... W drugimwypadku to może nawet dobrze się stało, przecież ten były współpracownikzetemesowskiego „Forum” energicznie i bez pardonu, odważnieniczym historyczny Macedoński atakuje objawy komunizmu. Gorzej,że błędy wkradły się do mojego biogramu we „Współczesnych polskichpisarzach i badaczach literatury”, tom IV.Oświadczam, że w Podyplomowym Studium Dziennikarskim UniwersytetuŚląskiego miałem tylko wykłady w l. 1970-1971. Natomiastw latach 1972-1982 byłem kierownikiem Podyplomowego StudiumDziennikarskiego przy IFP UJ (z przerwami, o których pisałem).38 39
- Page 1 and 2: Jacek KajtochJacek KajtochWspomnien
- Page 3 and 4: Jacek KajtochWspomnieniai polemikiK
- Page 5 and 6: Czy zostałem tym,kim chciałemMam
- Page 7 and 8: Miałem też w swojej - pożal się
- Page 9 and 10: że pracował u Gebethnera i Wolffa
- Page 11 and 12: katalogów. Gdyby nie zawodowa uczc
- Page 13 and 14: „Panoramy myśli współczesnej
- Page 15 and 16: Literackiego pod tytułem „Starty
- Page 17 and 18: Marka Nowakowskiego. To był wedle
- Page 19: chę poety i kabareciarza, gawędzi
- Page 23 and 24: IILEKCJA POLSKIEGO - „PLAKAT“ S
- Page 25 and 26: oraz wykładowcy na WSP i UŚ w Kat
- Page 27 and 28: jest wojna domowa, poznałem ślep
- Page 29 and 30: jaźń, która sprawdza się w cię
- Page 31 and 32: ukowej. Mogę dziś wyznać, że do
- Page 33 and 34: sta. Wchodził utykając, siwiuteń
- Page 35 and 36: się wziąć udział w manifestacji
- Page 37 and 38: Po blisko dziesięciu latach Komite
- Page 39 and 40: gdy nie burzyć, łączyć, broń B
- Page 41 and 42: i na połączonym posiedzeniu rad w
- Page 43 and 44: wersalnym - zwracają na siebie uwa
- Page 45 and 46: 13.Orientacyjne dane techniczne:For
- Page 47 and 48: październikowego. Te trzy-cztery m
- Page 49 and 50: W Krakowie udział w tym dziele mia
- Page 51 and 52: kuły programowe, będziemy z nich
- Page 53 and 54: Na marginesie publicystykip. Aleksa
- Page 55 and 56: Ten kuriozalny tekst wywołał obur
- Page 57 and 58: Prawdopodobnie bez konkretnego powo
- Page 59 and 60: Inne kłamstwa są jeszcze bardziej
- Page 61 and 62: dowodziłby powstaniem wielkopolski
- Page 63 and 64: został posłem na Sejm i I sekreta
- Page 65 and 66: Miał rację Andrzejewski, że w ś
- Page 67 and 68: „Doświadczyłem wielkiej klęski
- Page 69 and 70: yzmu, traktowania literatury jako s
- Page 71 and 72:
tą pracę, jak pan to pojęcie wid
- Page 73 and 74:
Przygoda z „Wybiórczą...”Pomy
- Page 75 and 76:
niów, wydanej w 1984 r. i w 1989,
- Page 77:
Spis treściWspomnieniaCzy zostałe