11.07.2015 Views

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Prawdopodobnie bez konkretnego powodu. Po prostuy za talent i zasługiliterackie. Pisarzom prawicowym niekiedy Pan Bóg postąpił talentu.Słowem – jakie to wszystko małe! Z pozoru antykomunista i patriota,a naprawdę – zazdrośnik, mały człowieczek, kłamca i oszczerca.Pewny swego, przecież w Internecie można publikować co się chce.Nie będę zajmował się epitetem grafomanii. Takiego epitetu można używaćw następstwie bezstronnej i poważnej analizy wartości. W wypadkupiętnowanych pozytywne opinie ich twórczości wystawiło co najmniejkilkunastu fachowców. Mam tez nadzieję, że przyszłość je potwierdzi. A otych pseudokrytykach jak Szumański za kilka lat nikt nie będzie wiedział.Zwrócę uwagę na tylko jeden szczegół: na liście inkryminowanychkomunistów jest kilku bezpartyjnych i co najmniej jedna osoba represjonowanaprzez Komitet Wojewódzki, wyrzucona z pracy w „GazecieKrakowskiej”, o czym Konrad Strzelewicz – należący do nomenklaturypartyjnej, choć formalnie bezpartyjny – powinien dobrze wiedzieć.A Szumański zarzuca dwom zasłużonym i ogólnie szanowanym działaczomkultury w Krakowie, że nie chcą się poddać honorowej lustracji.Zachęcam go, żeby z taką propozycją zwrócił się i do swojego pryncypała.O jego zasługach nie tak dawno pisano w „Gazecie Wyborczej”. Służęprzedrukiem z „Gazety Wyborczej” w Krakowie z dnia 22 marca 2005:Przypadki Konrada S.Odpowiedź Konradowi StrzelewiczowiSzanowny Panie,To ja osobiście popełniłem błąd i redagując tekst, napisałem o Panu„wieloletni członek PZPR”. Usiłowaliśmy to sprawdzić i kilku Panaznajomych uważało to za fakt oczywisty. Pomyliłem się i nie mogęnawet o Panu napisać – jak to teraz modne – tajny współpracownikPZPR. Kiedy przysłał Pan swoje sprostowanie, zaczęliśmy szukać jakichśmateriałów na Pana temat. Nie musieliśmy sięgać do teczek SB.Okazało się, że był Pan jawnym współpracownikiem PZPR i SB.Seweryn BlumsztajnŹródło: http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35797,2614191.htmlSą ludzie, o których chciałoby się zapomnieć, postacie, o których niechce się nawet rozmawiać. O Konradzie Strzelewiczu nie chcą pamiętaćdziennikarze „Gazety Krakowskiej” z czasu „Solidarności”, a pytani,opowiadają o nim z nieskrywanym obrzydzeniem.Krzysztof FinałekRozmawialiśmy z kilkoma osobami, które wraz z Maciejem Szumowskimzapewniły „Gazecie Krakowskiej” miejsce w historii dziennikarstwa.Nie kryły stosunku do Strzelewicza. Zgodność, z jaką po tylulatach określały tę postać, wskazuje na jednoznaczność ocen. Strzelewiczludziom, którzy przywracaniu wiarygodności dziennikarstwa oddaliwięcej niż młodość, jawi się jako synonim zaprzaństwa i usługowościwobec systemu i jego służb (przez duże S i B). Bywa, że czas łagodzioceny. Ale nie w stosunku do Strzelewicza – jedyne, na co może liczyć, toto, że ludzi zapomną, jak potraktowano go w cytowanej niżej publikacjiz 1985 r. Na razie na niej poprzestaniemy.Po co wracać do tego nazwiska? Bo Strzelewicz sam zapomniał,kim był. Zapomnieli też inni, a tym, którzy go nie znali, nazwisko to nicnie mówi. Mówiła jednak funkcja: prezes Związku Literatów Polskichw Krakowie. Tylko generacja po czterdziestce może pamiętać, że ZLP– zwany dosadnie „zlepem” – powstał na miejsce rozwiązanego w staniewojennym autentycznego związku pisarzy, który opowiedział się za „Solidarnością”.ZLP – a wśród jego inicjatorów stanowowojennych znalazłsię, a jakże, Strzelewicz – przetrwał do dziś. Strzelewicz, prezes krakowskiegoZLP, pisał o Czesławie Miłoszu: „Jako matuzalem powrócił doPolski, niestety do Krakowa, po drodze załapawszy się na Nobla. W Krakowiedali mu chałupę i honorowe obywatelstwo, lecz on ma to chybaw czterech literach, bo bredzi publicznie, że czuje się Litwinem...”. Jakoprezes Strzelewicz podpisał się pod paszkwilem przeciwko pochówkowiMiłosza na Skałce. Jak wynika z zamieszczonego przez nas wyboru,podpisywanie się pod paszkwilami miał we krwi.Ostatnio Strzelewicz zasłynął rezygnacją z funkcji prezesa ZLPi odezwą, którą to ustąpienie namaścił. Wyzywał w nim swoich kolegówliteratów od pezetpeerowców. Wiedział, co pisze. Sam, jak twierdzi,w PZPR nie był – widocznie nie musiał.110 111

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!