kuratorzy, obecni na sali, mówili, że powinno się mnie usunąć z pracyw oświacie i nauce. Zaczęły mi się nie podobać czerwone sztandary wieszaneobok biało-czerwonych na budynkach państwowych. Nie akceptowałemzmian w Konstytucji jako rezygnacji z suwerenności. I mówiłemo tym otwarcie na zebraniach w krakowskiej „Kuźnicy”. Byłem nadalczłonkiem PZPR i tak już pozostało do końca, ponieważ nie potrafiłemsię wyrzec socjalizmu.Wściekłem się, kiedy zamordowano Stanisława Pyjasa. Wtedy przekroczyłemgranicę bezpieczeństwa: wziąłem udział w żałobnym pochodziew Krakowie, chyba jako jedyny pracownik dydaktyczny UJ i członekPZPR. Nadal pozostawałem członkiem PZPR i socjalistą. Nikt tego niemógł zrozumieć. Ja także. Lecz wtedy odmówiłem spotkań z oficeremSB. Moją decyzję przyjęto ze zrozumieniem. Sądzę, że kontakty stały siękrępujące dla obydwu stron.Oceniać ludzi, który pracowali i podejmowali różne decyzje w PolsceLudowej należy dopiero po zapoznaniu się z ówczesnymi realiamisocjologicznymi i kulturalno-społecznymi. Np. życie kulturalne w PolsceLudowej miało porządek hierarchiczny, wtedy mówiło się – podobnydo trójkąta z wierzchołkiem w Warszawie, a podstawą na tzw. prowincji.Istniało kilka wiodących wydawnictw, jak np. PIW, Czytelnik, LSW,Iskry; świadectwem demokratyzacji było utworzenie wydawnictw prowincjonalnych:Wydawnictwa Literackiego, Poznańskiego, Łódzkiego,Śląskiego, Ossolineum we Wrocławiu.Zawsze dbano o istnienie kilku redakcji czasopism kulturalno-społecznychw Warszawie, znowu w miarę demokratyzacji powołano „Życie Literackie”w Krakowie, w kolejnych latach czasopisma regionalne (w każdymwojewództwie jedno). Niektóre z tych regionalnych czasopism, jak i redakcjiradiowych i telewizyjnych dorabiały się ogólnopolskiego znaczenia.Ten system na początku w miarę dobrze funkcjonował, bądź co bądźmiędzy 1956 a 1980 powstały ważne dzieła literatury i sztuki, których niebędzie można pomijać. Przyznaję, że później przeszkadzał rozwojowi.W tym systemie szczególnego znaczenia nabierały różnego rodzajuekspertyzy: recenzje prasowe, recenzje wydawnicze, opracowania dlaróżnych instytucji państwowych.I ja takie pisałem. Byłem fachowcem i nie uchylałem się od dawaniaopinii, które przygotowywałem, korzystając ze swej wiedzy. Mogłem sięniejednokrotnie mylić, wtedy na pewno poprawił mnie inny recenzent.Protestuję przeciw kolportowanemu dziś utożsamianiu problemowychopinii z donosami. Byłem w wypowiedziach szczery, żałuję, że nie zawszeprawidłowo je rozumiano.Wtedy zamknęły się przede mną wszelkie możliwości rozwojuzawodowego. Dla członków partii stałem się osobą podejrzaną, dlaopozycji też niewiarygodną, bo w dalszym ciągu przyznawałem się dotradycji socjalistycznej. Moje kontakty z „opiekunami ze strony SB” takżewygasały. Na początku lat siedemdziesiątych zrezygnowałem z sekretarzowaniaw „Ruchu Literackim”, a po śmierci Pyjasa praktyczniemnie odsunięto od Podyplomowego Studium Dziennikarskiego, bo dezaprobatawładz nie wyrażała się tylko zaprzestaniem wypłaty dodatkuza kierowanie Studium. Za niedługo objął je zresztą oficjalnie KrzysztofWoźniakowski, przyzwoity człowiek.4.Do dziś nie mogę pojąć, dlaczego nikt nie chce pamiętać o represjach,jakie na mnie spadły. Początkowo sądziłem, ze amnezja jest narękę kwestorowi UJ. Powinni byli po 1990 r. wypłacić mi zaległe pobory,nawet z procentem. Ale sprawa musi mieć głębsze przyczyny. Wszystkorobiłem zawsze sam, kierując się swoiście rozumianymi motywami.Wspomnę, że w tym mniej więcej czasie, w latach osiemdziesiątychodstąpiłem od światopoglądu scjentystycznego i wróciłem do społecznościrzymsko-katolickiej. Tu zresztą spotkało mnie zrozumienie, jakbysię tego od dawna spodziewano. Bo przecież nigdy całkowicie z parafiąnie zrywałem. Ale motywy mojego postępowania były czysto osobiste.Natknąłem się na takie życiowe problemy, które mogłem rozwiązać jedyniewracając do wiary ojców. Pomogli mi w tym zresztą dwaj księża:augustianin – O. Marek – i salezjanin – ks. Tadeusz. I ta moja decyzjanie została przez wszystkich w tzw. twórczym środowisku dobrze zrozumiana.Kiedyś doszły do mnie plotki, że niektóre osoby z tzw. środowiskadopytują się, czy nadal chodzę do mojej parafii pod wezwaniem św.Stanisława Kostki. Kiedy im odpowiedziano, że tak i to nawet bardzoregularnie, pytający załamali ręce i powiedzieli: – Trudno go zrozumieć.Przecież to takie niemodne!124 125
Miał rację Andrzejewski, że w środowisku literackim dominują zachowaniastadne. Ale wracam do głównego wątku.O poranku następnego dnia po tym pochodzie solidarności z Pyjasemprzyniesiono Machejkowi fotografie i kazano mu znaleźć członkówZLP. Od razu mnie znalazł, zawsze miał do mnie zastrzeżenia i wreszciesię sprawdziły.W jakiej kolejności toczyły się dalsze wypadki – nie wiem, alewspomnę charakterystyczne wydarzenia.Przyznano mi odznakę Zasłużony dla Miasta Krakowa. Co prawdami ją wręczono, ale nie podano ręki ze zwyczajowymi gratulacjami. Zatrzymanosię na dłużej przy Marku Skwarnickim.Spotyka mnie zdenerwowany prodziekan Wydziału Filologicznego,Stanisław Jaworski i mówi: do dziekanatu przyszli oficerowie SB i powiedzieli,że jesteś skończony. W dodatku stwierdzono, że masz żydowskichprzodków. – Jak to jest z tymi przodkami? – Napisałem skróconedrzewo genealogiczne i złośliwie dodałem, że nie jestem pierwszy z rodzinypod takim pręgierzem. Kiedy wysiedlono moją rodzinę z Babic,bo teren był zajmowany dla esesmanów służących w Auschwitz, to jakiśsąsiad krzyczał do gestapowca – mnie nie wysiedlajcie, ich wysiedlajcie,bo to są Żydzi. Stryjenka przytomnie zwróciła się do gestapowca, że onasię czuje obrażona i prosi o urzędowe potwierdzenie aryjskości rodziny.Dodałem, że może znajdę to zaświadczenie i przedłożę teraz, bo gestapowcyw tych sprawach byli nielada specjalistami.Notabene zawsze miałem kłopoty z udowadnianiem polskości, ponieważogół nie znał słownika prof. Stanisława Rosponda i nie mógłrozgryźć mojego śląskiego nazwiska.Na dodatek nadwyrężyłem nogę. Pewnego dnia odwiedził mnie kol.Marian Oleksy, ówczesny redaktor „Głosu Nowej Huty” i oświadczył, żezabroniono mu drukować moje recenzje literackie, bardzo był speszony,przepraszał i zostawił bukiet kwiatów. Zachował się przyzwoicie. Innegodnia przybiegła Hanka Gorazd, podówczas partyjna pisarka z wiadomością,że w KC PZPR wypytywano ją o mnie i nie mogli zrozumieć,dlaczego jeszcze nie wyrzucono mnie z UJ.Ale najbardziej przyzwoicie zachował się Mieczysław Karaś, rektorUJ i członek KC PZPR. Zadzwonił do mnie i powiedział, że z pracymnie nie wyrzuci. Niestety, po kilku dniach zmarł i nie mógł dalej sięmną opiekować.Żeby wymienić wszystkich, którzy w tamtych dniach okazali mi serce,to wspomnę Jerzego Broszkiewicza, który odważył się pułkownikowiWałachowi zadać pytanie, czego SB właściwie ode mnie chce; HenrykaVoglera, który zbeształ Machejka za jego antysemityzm i Ewę Lipską,która podczas zwyczajowego przesłuchania wystawiła mi dobrą opinię.Ale to i tak nie zmieniło mojego położenia. Byłem skończony– jako osoba dwuznaczna. Muszę jednak podkreślić, że mój udział w tymPyjasowskim pochodzie traktuję jako jeden z najważniejszych czynóww moim życiu. Pokazałem wtedy, że jestem dobrym nauczycielem i prawymsocjalistą.Nawet dobrze, że nie wypłacono mi tych zaległych poborów. Niemiałbym takiej moralnej satysfakcji.126
- Page 1 and 2:
Jacek KajtochJacek KajtochWspomnien
- Page 3 and 4:
Jacek KajtochWspomnieniai polemikiK
- Page 5 and 6:
Czy zostałem tym,kim chciałemMam
- Page 7 and 8:
Miałem też w swojej - pożal się
- Page 9 and 10:
że pracował u Gebethnera i Wolffa
- Page 11 and 12:
katalogów. Gdyby nie zawodowa uczc
- Page 13 and 14: „Panoramy myśli współczesnej
- Page 15 and 16: Literackiego pod tytułem „Starty
- Page 17 and 18: Marka Nowakowskiego. To był wedle
- Page 19 and 20: chę poety i kabareciarza, gawędzi
- Page 21 and 22: kilku z obecnych nie zgłosiło akc
- Page 23 and 24: IILEKCJA POLSKIEGO - „PLAKAT“ S
- Page 25 and 26: oraz wykładowcy na WSP i UŚ w Kat
- Page 27 and 28: jest wojna domowa, poznałem ślep
- Page 29 and 30: jaźń, która sprawdza się w cię
- Page 31 and 32: ukowej. Mogę dziś wyznać, że do
- Page 33 and 34: sta. Wchodził utykając, siwiuteń
- Page 35 and 36: się wziąć udział w manifestacji
- Page 37 and 38: Po blisko dziesięciu latach Komite
- Page 39 and 40: gdy nie burzyć, łączyć, broń B
- Page 41 and 42: i na połączonym posiedzeniu rad w
- Page 43 and 44: wersalnym - zwracają na siebie uwa
- Page 45 and 46: 13.Orientacyjne dane techniczne:For
- Page 47 and 48: październikowego. Te trzy-cztery m
- Page 49 and 50: W Krakowie udział w tym dziele mia
- Page 51 and 52: kuły programowe, będziemy z nich
- Page 53 and 54: Na marginesie publicystykip. Aleksa
- Page 55 and 56: Ten kuriozalny tekst wywołał obur
- Page 57 and 58: Prawdopodobnie bez konkretnego powo
- Page 59 and 60: Inne kłamstwa są jeszcze bardziej
- Page 61 and 62: dowodziłby powstaniem wielkopolski
- Page 63: został posłem na Sejm i I sekreta
- Page 67 and 68: „Doświadczyłem wielkiej klęski
- Page 69 and 70: yzmu, traktowania literatury jako s
- Page 71 and 72: tą pracę, jak pan to pojęcie wid
- Page 73 and 74: Przygoda z „Wybiórczą...”Pomy
- Page 75 and 76: niów, wydanej w 1984 r. i w 1989,
- Page 77: Spis treściWspomnieniaCzy zostałe