11.07.2015 Views

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ukowej. Mogę dziś wyznać, że do najszczęśliwszych zaliczam godzinyspędzone w Bibliotece Jagiellońskiej, Ossolineum, Narodowej, Czartoryskich,Wróblewskich w Wilnie, Śląskiej, nawet w tych najmniejszych,tzw. pedagogicznych i publicznych.Na początku lat dziewięćdziesiątych dostałem książkę Marty Fikpt. „Kultura polska po Jałcie. Kronika lat 1944-1981”. Pod datą 1 IX1950 przeczytałem, że do szkół średnich wprowadzono nowy programoparty na marksizmie-leninizmie, wiążący nauczanie z aktualnym życiempolitycznym i ukazujący Związek Radziecki jako przykład i wzórdla Polaków. Natomiast pod datą 2 IX 1950 znajduje się informacjao zarządzeniu ministra oświaty, nakazującego wycofywanie z normalnegoobiegu bibliotecznego książek naruszających zadekretowaną hierarchięwartości społeczno-politycznych. Te dwie sprawy łączyły się zesobą i należy o nich mówić łącznie. Zrozumiałem wtedy, dlaczego drWincenty Spiechowicz kładł nacisk przede wszystkim na wykłady, niekorzystał z podręczników, nie sprawdzał, czy my studiujemy zaleconelektury. Obowiązywał wtedy podręcznik do historii autorstwa Jefimowa(jeśli zniekształciłem nazwisko, przepraszam, książki nie przechowałem).Tłumaczenie z rosyjskiego, wiadomości o Polsce były na marginesach,główny wywód przedstawiał historię Rosji.Znajomość historii Polski zawdzięczam wykładom profesora Spiechowicza.Z rusyfikacją za pomocą wykładu z historii Europy i Polski zetknąłemsię dopiero na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wykład dla polonistówprzez semestr czy dwa miała prof. Celina Bobińska, prawdopodobniebezpośrednio po przyjeździe z Moskwy, nie znała jeszcze dobrze naszegojęzyka. Wykład wyraźnie z punktu widzenia rosyjskiego, nie przynosiłżadnego skutku, budził sprzeciw i niechęć. Na szczęście powrócił nakatedrę prof. Kazimierz Lepszy, późniejszy rektor UJ, i wszystko potoczyłosię, jak należy. Nie pamiętam, aby na Uniwersytecie Jagiellońskimprzestrzegano jakichś zakazów. Nie rozumiem, jak absolwenci tej uczelnimogą opowiadać, że nie wiedzieli o różnych paktach Mołotow-Ribbentropi najeździe 17 września 1939 roku.Notabene: nie pojmuję nauczycieli, którzy opowiadają banialuki, żenie mogli informować o wojnie polsko-radzieckiej 1920. Jak oni w takimrazie interpretowali „Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego, część zatytułowaną„Nawłoć”. Gdzie według nich odznaczył się bohaterstwemCezary Baryka? A „Przedwiośnie” było po II wojnie światowej lekturąobowiązkową.Z Celiną Bobińską widziałem się ostatni raz w styczniu 1982 r.kiedy ostentacyjnie występowała z PZPR. Dziwne są losy komunistów!Mógłbym kontynuować wspomnienia ze szkoły średniej. Dobresłowo należy się dr Władysławowi Stabryle. Nie uczył u Sobieskiego,kiedy spędzałem tam czas jako niesforny podrostek. Pojawił się na krótkopóźniej, ale miałem szczęście, bo właśnie pod jego kierunkiem odbyłempraktykę pedagogiczną, on wprowadził mnie w tajniki uprawianegodo dzisiaj zawodu. Łączył nas dodatkowo szacunek do prof. Kleinera,z którym dr Stabryła współpracował przed wojną we Lwowie. Ucieszyłemsię, kiedy dwa lata temu mogłem kupić jego rozprawę doktorską pt.„Wernyhora w literaturze polskiej”.Łaciny uczył nas Mikołaj Kaszyczko. Nie tylko języka, równieżkultury greckiej i rzymskiej, to ułatwiło nam trzymanie się europejskichfundamentów w krótkim okresie dominacji socrealizmu. Profesor Kaszyczkowraz z małżonką odwiedził mnie w mieszkaniu na Barskiej. Byłjak zwykle swobodny i dowcipny, nie wiedziałem, że ostatnie lata przeżywałw biedzie. Kazia Makowska, ofiarna i życzliwa ludziom pielęgniarka,córka Bronisława Świstka, woźnego w naszym Liceum, opowiadała mi,że Profesor miał kłopoty z uzyskaniem pełnej emerytury. Naszym nauczycielomlos nie oszczędził żadnej przykrości i upokorzenia. Wychodziliz tych opresji z podniesioną głową i nie uchybili powołaniu.Z Liceum Sobieskiego wyszedłem jako człowiek ukształtowany.Miałem za sobą pierwsze doświadczenia społeczne, decyzje określająceopcje polityczne i światopoglądowe, wiedziałem, co chcę w życiu robić,czekało mnie tylko sprecyzowanie szczegółów. Nawet miałem konkretneplany matrymonialne.Zapomniałem napisać, że w 1949 roku cała nasza klasa wstąpiła doZMP. Dobrowolnie, ale po długich dyskusjach, czasami dość dramatycznych.Niektórzy koledzy poinformowali inicjatorów przystąpienia donowej organizacji, że oni także myślą o włączeniu się w życie społeczne,lecz po dokładnie przeciwnej stronie. Przekonaliśmy ich, odstąpili odswoich zamiarów, a jakiś stary rewolwer, z którym wiązali nadzieje napowodzenie akcji antyrządowej, komisyjnie wrzuciliśmy do Wisły. Na58 59

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!