11.07.2015 Views

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

Jacek Kajtoch: Wspomnienia i polemiki - Anna Kajtochowa

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

poeta. Pamiętam, z jakim szacunkiem kłanialiśmy się mu na korytarzachBiblioteki Jagiellońskiej. Dyrektorował tam w latach moich studiów, od1951 do 1955.Dzisiaj nagłaśnia się wystąpienia z partii z końca lat sześćdziesiątych,one miały inne przyczyny. To nie należy do tematu.Młodzież humanistyczna sympatyzowała z rewolucją węgierską,uważała ją za swoją. Przejawy tej sympatii były różne: bardzo poważne,jak wspomniane organizowanie wsparcia materialnego, i mniej, chociażwłaśnie one były może najważniejsze, a w każdym razie charakterystycznedla Polski i Polaków.Pamiętam, jak zaraz po wojnie, w różnych lokalach przerywanobiesiadowanie, wstawano i ze wzruszeniem śpiewano „Czerwone maki”,oddając w ten sposób hołd zdobywcom Monte Cassino i jednocześniemanifestując dezaprobatę dla władzy ludowej.Tamtej jesieni działo się podobnie. Przy różnych okazjach uczestnicyzabaw domagali się od orkiestr wykonywania Marsza Kossutha. Weselepóźniejszego prodziekana Wydziału Filologicznego UJ, świetnegoznawcy I i II Awangardy, Stanisława Jaworskiego przebiegało w Klubie„Pod Gruszką” zrazu spokojnie; nie wiem kto zażądał odegrania MarszaKossutha, przekształciło się wówczas w manifestację polityczną. IreneuszIredyński – także w następnych latach znany prozaik i dramaturg– wraz ze swoją dziewczyną Maszą pilnował, aby wszyscy natychmiasti bardzo gorliwie manifestowali swoje sympatie.W mojej pamięci zachowały się momenty patetyczne, ważne dlakultury, ale także mniej lub bardziej zabawne qui pro quo.W lecie 1957 roku wyjechałem po raz pierwszy za granicę, na seminariumredaktorów prasy studenckiej, do Rumunii. Miałem się przesiadaćw Budapeszcie na pociąg do Bukaresztu. Byłem w kłopocie, rzeczjasna, nie rozumiałem ani słowa po węgiersku, po niemiecku trochę– urodziłem się w Wadowicach, to jest w tzw. Reichu – ale nie potrafiłemsklecić poprawnie zdania. – Nic się nie martw, tam wszyscy rozumiejąpo rosyjsku, jakoś się dogadasz – pocieszał mnie i doradzał któryśz warszawskich kolegów. Tak postąpiłem. Ale nagle znalazłem się w wirzespowodowanym przez współpasażerów, w mgnieniu oka wyrzuconomnie z pociągu, nie udzielając żadnych informacji. W rozpaczy zacząłemwykrzykiwać jeden węgierski wyraz: – Lendżer, Lendżer – wskazującna siebie. Znowu wszystko zawirowało, wciągnięto mnie do wagonui zaczęto okazywać tyle przyjaznych uczuć, że z trudem przekroczyłemrumuńska granicę.Ale na serio: kilka godzin byłem w Budapeszcie i widziałem niemaldymiące pobojowisko!Jeszcze jeden epizod biograficzny, który trudno zrozumieć, zwłaszczaw doinformowanej przez media części Europy.Pod koniec 1959 r. znalazłem się w Wilnie. Na przyjęciu chybanoworocznym siedziałem w międzynarodowym towarzystwie, polskolitewsko-rosyjskim.Zainteresowała mnie młoda, ładna Rosjanka, ubranana czarno. Wyraziłem współczucie. Dziewczyna się rozgadała, wyznała,że była kilka dni na Węgrzech, gdzie służy jej narzeczony. – Tam wielekobiet chodzi na czarno, taka europejska moda!Wtedy się uśmiechnąłem, ale niczego nie komentowałem. (Proszęwybaczyć oportunizm!) Dzisiaj mogę tylko westchnąć: – Boże, nie pozwól,aby kiedykolwiek taka moda powróciła do Europy!Ale nie chcę kończyć w ten sposób mojej wypowiedzi. Wracamdo wątków poprzednich, mianowicie do wyrażonej na wstępie myśli, żepowstanie węgierskie należało do wydarzeń konstytutywnych dla świadomościmojego pokolenia.Nie jest chyba przypadkiem, że jedno z pierwszych po przełomiepaździernikowym wydawnictw młodzieży artystycznej, „KrakowskiMagazyn Plastyczny” w końcu 1956 r., w Kronice poinformowało 50 rocznicy urodzin jednego z największych dwudziestowiecznychpoetów węgierskich, Attyli Jozsefa. Zapoznano z zawartością francuskiejksięgi pamiątkowej, przytoczono odpowiednie utwory.Otóż według mnie, zaczął się wtedy nowy rozdział stosunków literackichwęgiersko-polskich. To jedna z zasług pokolenia „Współczesności”.Pokolenie dużo zrobiło, aby podnieść z ruin kulturę polską, a zapaśćbyła niewątpliwym wynikiem działalności polskich zwolenników realizmusocjalistycznego. Chwała Bogu, bez przeszkód mogli działać tylko5 lat! W jesieni 1956 znowu otwarto zamurowane przez tamtych pseudorewolucjonistówdrzwi do zachodniej Europy i USA, zaczęto nawiązywaćdo tradycji starej i dwudziestowiecznej literatury polskiej, przestanosię wstydzić chrześcijańskich korzeni.92 93

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!