w „Argumentach”, mogłem dowiedzieć się, że nie był pan ortodoksyjnymmarksistą, bronił pan Jana Dobraczyńskiego, Szaję, ks. Twardowskiego.Jaki to był czas, że w końcu ważne nazwiska trzeba było ocalać taktyką„bezstronności”? Czy nie było tak, że szczególnie chciał pan wybraniaćorientację narodową w polskim pisarstwie?Żałuję, że nie miał pan tej książki w ręku, a nie mam drugiego egzemplarza,bo bym go panu przesłał z podziękowaniem za staranne i obiektywneprzygotowanie się do rozmowy ze mną. Ta książeczka stanowi ciekawyprzyczynek do historii literatury lat osiemdziesiątych. Zebrałem w niej artykułypublikowane w „Gazecie Krakowskiej” w latach 1982-1983. Pisałemwtedy – wymienię tylko nazwiska – o Jerzym Andrzejewskim, StanisławieBalińskim, Janie Dobraczyńskim, Jerzym Harasymowiczu, JarosławieIwaszkiewiczu, Jerzym Krzysztoniu („Wielbłąd na stepie”, pierwsza powieśćo przesiedlonych z Kresów do Kazachstanu), o Czesławie Miłoszu,Sławomirze Mrożku, Marku Nowakowskim, Florianie Śmiei, Janie Twardowskim.Ciekawe, prawda? Mało kto dziś uwierzy, że mogłem tak dobieraćtematy w czasie tzw. stanu wojennego. A ma pan rację, stawałem się corazbardziej pluralistyczny, także w doborze lektur na lekcje – dorabiałem wtedyw V Liceum – i ćwiczeniach w grupie studenckiej, słowem – coraz głębiejwchodziłem w problematykę narodową. Dzisiaj ten nurt twórczości bardzocenię, mam do niego stosunek emocjonalny, chciałbym resztę życia poświęcićna przypominanie autorów niesłusznie pomijanych, czy wręcz zapomnianych,m.in. z tej orientacji. Żałuję tylko, że nie zdążyłem zebrać resztyrecenzji, a pisałem je w „Gazecie Krakowskiej” do stycznia 1990 roku.Było, nie było, wynotowałem i taki kwiatek z wielu pana wypowiedzi,mianowicie jedno zdanie z listu do redakcji „Życia Literackiego” (ze stycznia1986): „Myślę, że jak najszybciej musimy powrócić do początku, do powtórnegoodkrywania marksizmu-leninizmu, do tej zawsze żywej podstawynaszego myślenia i działania, abyśmy lepiej zanalizowali aktualną sytuacjęw kulturze i zaczęli odzyskiwać utracone dusze”. Wierzył pan jeszcze wtedyw marksizm-leninizm? Czy nie wstydzi się pan dziś tamtych słów?Wstydziłbym się, gdybym napisał je dla uzyskania jakichś korzyścimaterialnych czy honorowych. Ale tak nie było, nie uwierzy pan: ten okresw życiu zamykałem srebrnym Krzyżem Zasługi, kiedy moi czcigodni i zasłużenidla demokracji koledzy mają piersi udekorowane jak weterani wojennina defiladach zwycięstwa. Powiem inaczej: dzisiaj już bym takich zdańnie napisał. Karygodna pomyłka! Bo pod wpływem doświadczeń i uzyskanianowej wiedzy odszedłem od marksizmu, o czym już kilka razy w tymwywiadzie mówiłem. To wcale nie oznacza, że przekreślam lata swojegożycia i pracy w Polsce Ludowej. Człowiek, który widział w dzieciństwiekatastrofę państwa polskiego, ceni i szanuje każde państwo polskie. Dziśnamawiałbym do innej listy lektur niż dawniej: św. Augustyn, św. Tomaszz Akwinu, Andrzej Frycz-Modrzewski, księża reformatorzy państwowościpolskiej z końca XVIII wieku, Karol Wojtyła, Roman Dmowski, JózefPiłsudski... Niestety, mało kto czyta tych autorów, a w każdym razie nierozwija się u nas myśli narodowej i państwowej. Za tę bezrefleksyjnośćciężko zapłacą jeszcze nasze dzieci, a na pewno wnuki i prawnuki.Pana „teczka” osobowa w bibliotece ZLP w Warszawie w odniesieniudo późniejszych lat jest pusta (wiadomo: oszczędności, niemożność skompletowaniawszystkich pism-efemeryd, pomniejszanie rangi literatury).Może pan od siebie powie – bez podpierania się przez mnie przykładami– czym pan zajmował się w ostatnich latach (nie chodzi o zajęcia dydaktyczne)?Jakie pana szczególnie obchodziły tematy i jakie nurtują z tych,które chce pan podjąć, a nie podjął?W pierwszych latach zaprowadzania nowego ustroju społecznogospodarczo-politycznegonie potrafiłem znaleźć dla siebie pracy. Układałemantologie literackie – nikt ich nie potrzebował. Brałem udziałw reedycjach klasyków literatury polskiej – zaniechano tych inicjatyw. Pisałemrecenzje prasowe – z usług takich jak ja recenzentów zrezygnowano.Na chleb zarabiałem ucząc literatury polskiej, co należy robić, zgodniez naukami prof. Stanisława Pigonia – w każdych warunkach historycznych.Od pewnego czasu jednak wracam do twórczości: opublikowałemkilka prac autobiograficznych, zająłem się „odbrązowieniem” niektórychpisarzy, aktualnie z innych powodów i dla innych celów stawianych napomniki, interesują mnie nowe „białe” plamy w naszej literaturze.Jakie ma pan plany twórcze?O planach nie chcę mówić. W moim wieku i w mojej sytuacjiwszystko może się zdarzyć.Dziękuję za rozmowę.Rozmawiał: Stanisław StanikMyśl Polska, 1-8 maja 2005Kraków, Wielkanoc 2005140 141
Przygoda z „Wybiórczą...”Pomyśl sobie czytelniku, że oto spotkał cię los jednego z bohaterówKafki. Rano, zbudziwszy się, stwierdzasz, że zmieniłeśsię w robaka. Prawda że byłby to horror niewyobrażalny?Coś na ten temat powiedzieć może ponad siedemdziesięcioletni,krakowski polonista i literat, <strong>Jacek</strong> <strong>Kajtoch</strong>*, który w piękny sobotni poranek21 sierpnia 2004 obudził się jako Zoil, Ropelewski i drań.Mianowicie wyczytał on z przerażeniem w „Gazecie Wyborczej”,że oto jest sygnatariuszem wystosowanego przez krakowską skrajną katolickąprawicę listu do przeora o.o. Paulinów, w którym z całą mocąsprzeciwia się ona pochowaniu na Skałce Czesława Miłosza (jako żebył to poeta wielki, ale bynajmniej nie polski Wieszcz). Napisano o tymw tekstach informacyjnych, a przede wszystkim w felietonie StanisławaMancewicza „Litwo, Ojczyzno moja. Mancewicz w sprawie Miłosza”.Wśród wielu błyskotliwych wywodów widniało tam między innymi:„Wczoraj miałem w ręku list-protest skierowany do przeora ojców paulinów,w którym ponad dwadzieścia osób apeluje gorąco, by Miłosza naSkałce nie chować. [..] znajduję na liście Jacka <strong>Kajtoch</strong>a, krakowskiegopolonistę i zagorzałego pezetpeerowca, sekretarza Podstawowej OrganizacjiPartyjnej PZPR w PAN-ie, też kiedyś nauczyciela nieuczącegoo Miłoszu bynajmniej nie dlatego, że ten był Litwinem, ale dlatego, żewładzunia nie pozwalała”.W ten sposób został <strong>Jacek</strong> <strong>Kajtoch</strong>: Zoilem – bo będąc osobą małoznaną wystąpił przeciw uznanemu poecie, Ropelewskim – bo literaturapolska zna już przykłady złośliwego rzucania się na wielkości, draniem –bo przecież o zmarłych w ogóle źle się nie mówi, a wtrącanie się do uroczystościpogrzebowych jest czynem wysoce nagannym. Do tego jeszcze143
- Page 1 and 2:
Jacek KajtochJacek KajtochWspomnien
- Page 3 and 4:
Jacek KajtochWspomnieniai polemikiK
- Page 5 and 6:
Czy zostałem tym,kim chciałemMam
- Page 7 and 8:
Miałem też w swojej - pożal się
- Page 9 and 10:
że pracował u Gebethnera i Wolffa
- Page 11 and 12:
katalogów. Gdyby nie zawodowa uczc
- Page 13 and 14:
„Panoramy myśli współczesnej
- Page 15 and 16:
Literackiego pod tytułem „Starty
- Page 17 and 18:
Marka Nowakowskiego. To był wedle
- Page 19 and 20:
chę poety i kabareciarza, gawędzi
- Page 21 and 22: kilku z obecnych nie zgłosiło akc
- Page 23 and 24: IILEKCJA POLSKIEGO - „PLAKAT“ S
- Page 25 and 26: oraz wykładowcy na WSP i UŚ w Kat
- Page 27 and 28: jest wojna domowa, poznałem ślep
- Page 29 and 30: jaźń, która sprawdza się w cię
- Page 31 and 32: ukowej. Mogę dziś wyznać, że do
- Page 33 and 34: sta. Wchodził utykając, siwiuteń
- Page 35 and 36: się wziąć udział w manifestacji
- Page 37 and 38: Po blisko dziesięciu latach Komite
- Page 39 and 40: gdy nie burzyć, łączyć, broń B
- Page 41 and 42: i na połączonym posiedzeniu rad w
- Page 43 and 44: wersalnym - zwracają na siebie uwa
- Page 45 and 46: 13.Orientacyjne dane techniczne:For
- Page 47 and 48: październikowego. Te trzy-cztery m
- Page 49 and 50: W Krakowie udział w tym dziele mia
- Page 51 and 52: kuły programowe, będziemy z nich
- Page 53 and 54: Na marginesie publicystykip. Aleksa
- Page 55 and 56: Ten kuriozalny tekst wywołał obur
- Page 57 and 58: Prawdopodobnie bez konkretnego powo
- Page 59 and 60: Inne kłamstwa są jeszcze bardziej
- Page 61 and 62: dowodziłby powstaniem wielkopolski
- Page 63 and 64: został posłem na Sejm i I sekreta
- Page 65 and 66: Miał rację Andrzejewski, że w ś
- Page 67 and 68: „Doświadczyłem wielkiej klęski
- Page 69 and 70: yzmu, traktowania literatury jako s
- Page 71: tą pracę, jak pan to pojęcie wid
- Page 75 and 76: niów, wydanej w 1984 r. i w 1989,
- Page 77: Spis treściWspomnieniaCzy zostałe