You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
PORTRET25 - 233<br />
Tragedii towarzyszy ludzka bezradność<br />
Z Jackiem Jabrzykiem, reżyserem teatralnym,<br />
rozmawia Miłosz Babecki<br />
„W.B.”, Pana wizja sztuki Franka<br />
Wedekinda, historia nastolatków<br />
wydobywających się z mroków tabu<br />
dorosłości, seksualności wyrasta ze<br />
światopoglądu, przekonań i sposobu<br />
postrzegania relacji międzyludzkich,<br />
międzypokoleniowych artysty posądzanego<br />
w końcu XIX wieku o zadawanie<br />
gwałtu konserwatywnej moralności.<br />
Tymczasem obecnie rytuał<br />
wkraczania w dorosłość jednoznacznie<br />
wiązany z inicjacją seksualną został<br />
zbanalizowany, sprymitywizowany.<br />
Przestaje mieć tak zasadnicze<br />
znaczenie dla współczesnych nastolatków.<br />
Pytanie zatem o uniwersalizm<br />
sztuki Wedekinda, jej ładunek, który<br />
tak jak niegdyś eksploduje w świadomości<br />
odbiorcy czy tylko<br />
budzi uśmieszek?<br />
Rzecz w tym, że eksplozja<br />
i uśmieszek idą tu w parze.<br />
Wedekind jest ironistą. Czyli<br />
uśmieszek jest uderzeniem.<br />
Samo pokazanie dorosłych<br />
jeszcze ich nie ośmiesza. Gdyby<br />
tak było, to byłaby karykatura,<br />
jakiś banał. Uderzenie<br />
w pewne sztampy dorosłości,<br />
zakłamanie im towarzyszące<br />
następuje niejako przy okazji.<br />
Gdyby było inaczej, myślę, że<br />
Wedekind nie umieściłby w<br />
podtytule słowa tragedia. Ono<br />
niesie ze sobą pewne zobowiązania.<br />
Tragedii towarzyszy<br />
ludzka bezradność. Młodzi i<br />
dorośli u Wedekinda są bezradni.<br />
Każdy z nich walczy o<br />
swoje i w gruncie rzeczy chce<br />
dobrze. A dzieje się zupełnie<br />
inaczej. Towarzyszy temu<br />
wszystkiemu jakiś determinizm<br />
– czasu, natury, przemijania.<br />
Można by tu przywołać<br />
fragment z Koheleta „pokolenie przychodzi i<br />
pokolenie odchodzi…”, ale wtedy zaraz pojawia<br />
się patos. U Wedekinda go nie ma, bo udało mu<br />
się uchwycić pewne relacje, można powiedzieć<br />
pospolite, i zderzając je odpowiednio uzyskać<br />
tragedię. Te relacje pęcznieją, ciśnienie rośnie i<br />
to nas śmieszy. Sama tragedia jest niepozorna,<br />
nieoczekiwana. To jest uniwersalne.<br />
Jeszcze dygresja. „Przebudzenie…” jest jednym<br />
z pierwszych utworów Wedekinda. Można<br />
powiedzieć, że dużo w nim nieporadności, że<br />
jest nie do końca spójny. Ale ja osobiście myślę,<br />
że to atut. Jest coś fantastycznego w pierwszych<br />
utworach wielkich autorów. Jakaś ogromna<br />
walka z materią literacką. Są one rozedrgane,<br />
zostawiają całe przestrzenie niedopowiedzeń,<br />
co w przypadku dramatów jest skarbem. Podobna<br />
sytuacja jest z „Płatonowem” Czechowa,<br />
który osobiście uważał ten utwór za nieudany.<br />
Tymczasem, patrząc z naszej perspektywy, on<br />
właściwie nic nowego później nie<br />
napisał. Rozwijał obecne już tam<br />
tematy, oczywiście szła z tym w<br />
parze coraz większa doskonałość<br />
warsztatowa. Z Wedekindem jest<br />
podobnie. W „Lulu” możemy odnaleźć<br />
wątki i dalsze losy postaci<br />
z „Przebudzenia…”. Ale myślę, że<br />
ten utwór nie jest już tak świeży i<br />
dojmujący jak ta pierwsza tragedia<br />
dziecięca.<br />
„Przebudzenie się wiosny”,<br />
w podtytule „Tragedia<br />
dziecięca”, postrzegano<br />
jako zbiorowy portret nastolatków.<br />
Czy ta etykieta<br />
krytyków nie powinna dziś<br />
brzmieć inaczej. Czy zamiast<br />
portretu nie mamy do<br />
czynienia z pamiątkowym,<br />
nieco wyblakłym obrazkiem<br />
w kolorze sepii?