02.10.2014 Views

3 - Portret

3 - Portret

3 - Portret

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

116 - PORTRET25<br />

— Przypatrz się dobrze — powiedział<br />

Antoni wrzucając w czeluść komina drucianą<br />

szczotkę na linie obciążonej kulą. Powoli wysnuwał<br />

sznur spomiędzy palców, jakby sondując<br />

głębokość dna. Obaj czeladnicy przytrzymywali<br />

go przy tym za pętle parcianego pasa,<br />

jakby ktoś lub coś miało go znienacka<br />

pociągnąć w ciemności.<br />

W pewnej chwili drgnął, sznur<br />

napiął się zaś, jakby na niewidzialnym<br />

haku uwiesił się sum czy ogromny<br />

okoń. Ciągnęli teraz we czterech z<br />

wyraźnym trudem, dopóki opór nie<br />

zelżał, a szczotka nie wyskoczyła z<br />

komina z głośnym świstem. Aspirant<br />

straży zapalił czołówkę — jeż ze stalowych<br />

drutów zalśnił od krwi.<br />

— Tam jest mój brat — wyszeptał<br />

Antoni bezsilnym tonem. — Tędy<br />

przejść nie damy rady. Ktoś musi od<br />

pieca — I nim zdążyłem się wymówić,<br />

zwlókł mnie przez świetlik, strych i<br />

strome schody do smaganego przeciągiem<br />

salonu.<br />

Pozostali wkroczyli tuż za nami.<br />

Flary w ręku strażaka i jednego z czeladników<br />

rozświetliły mroki i pierwsze,<br />

co ujrzałem, to były mosiężne<br />

wrota paleniska. A było czego się<br />

przestraszyć. Wysoko umieszczone,<br />

miały pozór końskiej głowy — pyska<br />

jakiegoś apokaliptycznego potwora,<br />

szczerzącego zęby, rżącego na koniec<br />

świata, kąsającego i toczącego pianę.<br />

Odskoczyłem, ale tymczasem strażak<br />

zaczął coś wreszcie tłumaczyć.<br />

— Nie musisz rozumieć jego<br />

konstrukcji, ale musisz go umieć czytać.<br />

Te reliefy tutaj to opis drogi, taki<br />

rodzaj mapy, żebyś się nie pogubił.<br />

Dobrze wszystko zapamiętaj. Niektóre<br />

takie piece to są jakby latarnie<br />

morskie czasu. Kominem czy szybem<br />

wentylacyjnym możesz czasami przepełznąć<br />

w inne miejsce — do innego<br />

domu, miasta, innego kraju. Dzieje się tak,<br />

ponieważ sieć kominowa istnieje wszędzie, na<br />

całym świecie, a przynajmniej wszędzie tam,<br />

gdzie są miasta. I wszystkie te dymne ciągi się<br />

łączą ze sobą w jedno potężne i splątane kłącze.<br />

Każdy kominiarz o tym wie, chociaż z różnych<br />

przyczyn głośno się o tym nie mówi. Zdarza się,<br />

szczególnie nowym w zawodzie, że wchodzą do<br />

komina na warszawskiej Starówce, a wychodzą<br />

w Odessie z wędzarni lub zlatują do paleniska<br />

jakimś herzogom w Grazu. Stąd pewnie różne<br />

historie o diabłach. Ale bywa i tak, że spuszczają<br />

się w szyb w piątek i w pośpiechu, już myślą<br />

są na weekendowej imprezie, a wyłażą w tureckiej<br />

łaźni we wtorek lub zgoła sto lat wcześniej.<br />

Z czego się te skoki w czasie biorą, nie wiemy.<br />

Chyba stąd, że te kominy są wieczne, wieczna<br />

i nieskończona jest sieć ścieżek wentylacyjnych.<br />

Teraz już wiesz, czemu nie ma młodych<br />

mistrzów kominiarskich? To niebezpieczny zawód,<br />

a doświadczenie zdobywa się powoli. Latami.<br />

I wiesz, czemu ci żyjący przynoszą szczęście?<br />

Mają go w nadmiarze.<br />

Przerwał, a ja nerwowo przełknąłem ślinę,<br />

czując w powietrzu, że wrabia się mnie tu w coś<br />

groźniejszego niźli się mogłem wcześniej spodziewać.<br />

— Sieć ma wiele złych tajemnic. O niektórych<br />

wolałbym nie pamiętać — Kominiarz dochodził<br />

powoli do siebie i przejął pałeczkę. —<br />

Czasami z nieznanych przyczyn zamykają się w<br />

pewnym miejscu jej odnogi i jeżeli coś zwabi<br />

kominiarza w taki ślepy zaułek, może tam być<br />

uwięziony tygodniami, może też nigdy nie wrócić.<br />

Mój młodszy brat właśnie tkwi gdzieś zatrzaśnięty<br />

i nie wiemy nawet, czy jeszcze żyje.<br />

Wiemy tylko z grubsza, gdzie i kiedy buszował<br />

— na drugim końcu tej drogi powinien był znaleźć<br />

piec gdzieś w Wilnie, u progu lat czterdziestych.<br />

Pisał dysertację o ogniach świętego Elma<br />

— dodał bez związku.<br />

— Niektóre, wyróżnione piece, kominki czy<br />

paleniska, z przyczyn również dla nas zakrytych<br />

rzucają w głąb sieci jasny blask — Strażak<br />

podjął temat ponownie. — Doświadczone oko<br />

rozróżnia je bezbłędnie i potrafi się tymi promieniami<br />

kierować w mroku korytarzy. To dlatego<br />

nazwałem ten tu latarnią morską. Pomiędzy<br />

niektórymi z tych pieców istnieje zresztą<br />

dodatkowy rodzaj więzi, jakby ścieżki na skróty.<br />

Próbujemy dojść, czy są one dziełem tych samych<br />

zdunów, czy też rzecz bierze się z układu<br />

gwiazd w chwili powołania ich do żaru. W każdym<br />

razie tak właśnie jest. Z tego tu względnie<br />

prosta droga wiedzie do mieszkania nad<br />

kawiarnią Czerwony Sztrall. To ci coś mówi. I<br />

to ci powinno też starczyć za tłumaczenie, dlaczego<br />

prosimy o pomoc.<br />

***<br />

Opasany liną z wilczych jelit opuszczałem<br />

się w wąski, ceglany przełyk. Niewielki krąg<br />

światła rzucany przez czołówkę, cisza, kwaśny<br />

smród sadzy. Czasem klinowałem się w<br />

zdradliwych przewężeniach, czasem mijałem<br />

poziomo lub skośnie odbijające od głównego<br />

szybu odgałęzienia pełne tajemniczych szeptów<br />

i chrobotów; czasem wreszcie zawisałem znienacka,<br />

majtając nogami w nagle rozwartej próżni<br />

i bezskutecznie starałem się wymacać wokół<br />

siebie ślad choćby jakiegoś stopnia, podparcia

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!