02.10.2014 Views

3 - Portret

3 - Portret

3 - Portret

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

112 - PORTRET25<br />

cem, z jarzębin, z nenufaru, z pręcin tataraku, z<br />

jałowca i nieśmiertelników, z koniczyny. I jest<br />

tańczonym kręgiem — warkoczem sylwetek, co<br />

tworzą obłęk widzialnego czasu. Bo każda —<br />

pozostając alegorią — może być gruszą i chłopem<br />

przy kosie, stateczną mieszczką w krochmalonym<br />

czepcu i czarnej sosny skręconym<br />

konarem. I biegną — tańczą — skaczą — sypią<br />

śniegiem — spod ziemi zwilgłej erygują pąkiem<br />

— zrzucają jabłka w syconej czerwieni — i krokiem<br />

z karczmy Brueghela tupią w płótno.<br />

***<br />

Przy odrobinie egzaltacji tak właśnie można<br />

by było opisać fryz pieca kaflowego, co zdobił<br />

salon na piętrze willi przy Jaśkowej Dolinie 44.<br />

Fryz przedstawiający personifikacje dwunastu<br />

miesięcy z właściwymi im atrybutami — narzędziami<br />

prac rolnych, owocami lub gałązkami<br />

pokrytymi kwieciem.<br />

Piec zaś był w istocie niezwykły — by znów<br />

nieco pofolgować entuzjazmom — jak triumfalna<br />

brama, jak Łuk Tytusa, jak Porta Nigra, jak<br />

na Manhattanie budynek Chryslera. Więc raz<br />

— że duży, a dwa — że strojny. Przy stropach<br />

trzy sześćdziesiąt, sięgał niemal sufitu, czworogranny,<br />

spiętrzony jak tort, jak pryzma torfu, jak<br />

fort artyleryjski sadzący się ku bladym plafonom<br />

chmur, podobny wieżom Sumeru, piramidom<br />

Majów, wiszącym ogrodom Semiramis — jak<br />

one zielony. Gdybyśmy znów kazali rozprawiać<br />

o nim Szeherezadzie, wzmianka o skale szmaragdu<br />

nie byłaby nie na miejscu. Acheiropoieton<br />

— nie ręką stworzony — trzeba by rzec, bo<br />

pęki, kłącza, łodygi szkliwa wytryskać się zdawały<br />

z łąk parkietu niczym winorośl i splatały<br />

się żywym płomieniem w strukturę filigranową<br />

i potężną zarazem w sposób nieogarniony rozumem<br />

ni wyobraźnią. Fasety kafli otwierały<br />

na siedmiu jego piętrach przestrzenie przygody,<br />

w które oko zapuszczało się z lękiem równym<br />

fascynacji.<br />

Więc przyziemie przedstawiało dymne<br />

warsztaty stoczni Klawittera albo Schichaua,<br />

wilgotny zapach doków, kratownice, pęki iskier<br />

z elektrycznych łuków przy spawaniu. Katedry<br />

hal osuwały się chłodnym cieniem w sieć kanałów<br />

portu, a żurawie wspinały się na szczudłatych,<br />

pajęczych palcach stóp. Ciężkie liniowce<br />

wychodziły w morze seledynowej glazury, kopcąc<br />

z kominów równie potężnych jak mrukliwe<br />

baterie dział.<br />

A piętro wyżej — niby w dalszym planie —<br />

w rudawej poświacie płonęła Wyspa Spichrzów<br />

i trzaskały pięćsetletnie mury. Z głuchym pomrukiem<br />

waliły się w Motławę pryzmaty ścian<br />

i kłębami pary ubiegała woda chłostana płomieniem<br />

i obrywami wyżarzonej cegły.<br />

Nad nią, na przezroczystych fajansach powietrza<br />

chybotały się alianckie bombowce, tłuste,<br />

zadbane, dokarmione trotylem i lotniczą naftą<br />

chmury-krowy niosące pożogę. Kiedy drzwiczki<br />

pieca stały otworem, poblask kładł się na<br />

nierównościach<br />

k a f l i<br />

nicz y m<br />

warkoc<br />

z y k i<br />

piorunów.<br />

Wreszcie ponad burzą królowała sfera empireum,<br />

gdzie niebo gwiazd stałych służyło za<br />

estradę chórom cherubim o byczym karku i efefot.<br />

Katarzyna Szalewska

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!