02.10.2014 Views

3 - Portret

3 - Portret

3 - Portret

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

176 - PORTRET25<br />

na ceracie i moim piekącym lewym ramieniu.<br />

Karol przynosi przeciwpodrażniacz Izy, smaruję<br />

się. Marta Pietrowna mówi, że w sumie koszulki<br />

bez rękawów nie są takie złe, żeby facet siedzący<br />

obok nie czuł się fatalniej niż wyglądał.<br />

Chłopaki nie zauważyli rano pasty na<br />

klamce, bo ich drzwi otwierają się do wewnątrz.<br />

Kiedy Karol wracał spod prysznica, trafił w pastę<br />

ręką, a cały pokój nr 6 miał ubaw jak jakie<br />

pensjonarki.<br />

Ostatnia wizyta na Krupówkach. Myślę o<br />

kupieniu przyrządu do robienia dużej ilości baniek<br />

mydlanych w krótkim czasie. Uśmiecham<br />

się do chłopaka, spuszcza mi z dwudziestu do<br />

dziesięciu. Mówię, że za mało, więc sprzeda<br />

mi za dziewięć, ale ja już macham ręką, robię<br />

niechętną minę, choć skręcam się ze śmiechu.<br />

Oglądam się za drewnianymi laskami. Bardzo<br />

ciekawy gadżet. Ostatecznie kupuję czerwone<br />

korale. Karol je zakłada, kilku facetów ogląda<br />

się za jego tyłkiem. Odbiera mi cały splendor.<br />

Zjadam pierogi z kapustą i grzybami w Gazowej<br />

Kuźni. W ostatniej chwili podrywam się i<br />

życzę sobie bez skwarków. Już raz taki numer<br />

zrobili. Umierałam z głodu, zamówiłam pierogi,<br />

które zgwałcili mi skwarkami. Było mi niedobrze<br />

z głodu, ale nie zjadłam.<br />

Przez moment miałam ochotę kupić drewnianego,<br />

czerwonego konia. Urzekła mnie jego<br />

symbolika, ale nie daję po sobie poznać.<br />

Idę z Przemkiem, Karolem i Dorotą pod<br />

Wielką Krokiew. Wjeżdżamy wyciągiem pod<br />

próg, muszę sobie powtarzać w myślach, jaka<br />

jestem dzielna. Bardzo wysoko. Nie zjechałabym<br />

nawet sankami. Zaskakuje nas burza,<br />

w pośpiechu zjeżdżamy na dół. Piszczymy na<br />

dworcu przy każdym uderzeniu. Ja się nie boję,<br />

ale lubię się podrzeć i posłuchać, że są tacy, którzy<br />

w razie czego obronią bądź wyślą zwłoki<br />

rodzicom.<br />

Nie chcę wracać. Dla ludzi słabych Zakopane<br />

jest prawie jak zabójca (oczywiście w czasie<br />

dostatecznie długim), jak spotkanie z demoniczną<br />

kobietą. Dla rzeczywistych Tytanów Ducha<br />

(o ile tacy w ogóle istnieją) jest ono miejscem,<br />

w którym kondensuje się ich istota, roztwierają<br />

nowe dla nich horyzonty i twórczość artystyczna,<br />

społeczna czy naukowa, stwarza nowe formy<br />

i buduje nowe wartości.<br />

Odwlekam pakowanie, jak tylko się da. W<br />

atmosferze Zakopanego, pełnej wściekłego dopingu<br />

ospałych fagocytów, unosi się subtelny narkotyk,<br />

którym omamieni twórcy wszelkich dziedzin<br />

pogrążają się w zupełny omphalopsychizm, czyli<br />

nieokiełznaną kontemplację swych metafizycznych<br />

pępków, bez żadnej uwagi, że dzieła ich coraz słabsze<br />

i mniej mające wspólności z rzeczywistością,<br />

stają się tylko obrazami, mogącymi zainteresować<br />

jedynie psychopatologów lub ludzi oddających się<br />

perwersji we wszelkich kierunkach.<br />

Nie mogę wysiedzieć w pociągu. Piję likier<br />

z buteleczki w kształcie plemnika, śpiewam i<br />

skaczę po siedzeniach.<br />

Już nie spotkamy kobiety robiącej kupę. Ale<br />

jaj kupa nadal będzie na trawniku.<br />

Opowiadam o swoich limerykach.<br />

Nie mogę zasnąć. Zasypiam na 10 minut i<br />

zaraz się budzę.<br />

Tata przyjeżdża po mnie na dworzec.<br />

Wypakowuję się. Ubrania śmierdzą oscypkami.<br />

Marta Chyła – ur. w 1984 r.; mieszka w<br />

Olsztynie, czasami pojedzie na jakąś wycieczkę;<br />

studentka filologii polskiej UWM.<br />

Interesuje się środkami wyrazu, których<br />

styl wyznaczany jest przez anegdotyczność,<br />

ironiczność i figuratywność. Maluje,<br />

pisze, czasami wyprowadza jamnika na<br />

podwórko. Publikowała w „Cegle”.<br />

Po raz pierwszy w „Portrecie”.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!