30.01.2013 Views

pobierz - Nestor - Czasopismo artystyczne

pobierz - Nestor - Czasopismo artystyczne

pobierz - Nestor - Czasopismo artystyczne

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Wspomnienia Pierwszy dzień okupacji mojej Małej Ojczyzny<br />

nigdy się nie dowiedział. A tymczasem od zachodu<br />

strzelanina się wzmagała, co gorsza, zdawała<br />

się zbliżać. Nie trwało długo, zanim na horyzoncie<br />

zaczęły ukazywać się chmury czarnego dymu<br />

i słupy czerwonych płomieni. Paliła się osada przy<br />

szosie Lublin-Wysokie, o nazwie Gierniak. Po godzinie<br />

wszystko ucichło, a w następnej - zaczęły<br />

dochodzić wieści z tamtego rejonu. Dziś, w dobie<br />

telefonii komórkowej, szybkość rozchodzenia się<br />

informacji w tamtych czasach, wydaje się być zadziwiająca.<br />

A jednak jeszcze przed południem już<br />

było wiadomo skąd ta strzelanina i pożary. Otóż<br />

w tej małej miejscowości, jakaś grupka zdesperowanych<br />

żołnierzy postanowiła dać opór nadciągającemu<br />

od strony Lublina najeźdźcy. Mieli ręczny<br />

karabin maszynowy, mieli jeszcze do niego amunicję.<br />

Okopali się naprędce w rowach przy szosie<br />

i bluzgnęli z bliskiej odległości wprost w twarz długą<br />

serią, jak uczyli się na zajęciach, w nadjeżdżającą<br />

kolumnę samochodów.<br />

Zaskoczenie było całkowite, straty znaczne,<br />

ale też przewaga Niemców ogromna. Mimo<br />

to, dużej części obrońców Ojczyzny udało się wycofać,<br />

jak daleko i czy w ogóle się uratowali, nie<br />

wiadomo. Natomiast w odwecie Niemcy podpalili<br />

osadę. Czy były jeszcze jakieś z ich strony czyny<br />

odwetowe na ludności cywilnej? Ponoć nie było.<br />

Dopiero znacznie później nauczyli się karać za, na<br />

przykład obecność i działania partyzantki.<br />

A w parę godzin po wydarzeniach w Gierniaku,<br />

wczesnym popołudniem, naszym gościńcem<br />

od strony Lublina zbliżała się jakaś mała kawalkada<br />

jeźdźców. Początkowo sądziliśmy, że jest<br />

to zabłąkany oddziałek naszego wojska. Wiedzeni<br />

tą myślą i nadzieją, wszyscy domownicy wyszli na<br />

skraj drogi, by zobaczyć naszych. Po chwili, kolor<br />

mundurów, wyposażenie, a przede wszystkim<br />

format błyszczących w słońcu hełmów, uzmysłowił<br />

nam, że oto zbliżali się najeźdźcy naszego kraju<br />

i mojej Małej Ojczyzny.<br />

Szpica liczyła 10, może 12 Niemców. Jechali<br />

na rosłych, dobrze utrzymanych koniach,<br />

sami też rośli i uzbrojeni po zęby. Jechali wolnym<br />

stępem, dla bezpieczeństwa kolumna rozciągała<br />

się na przestrzeni kilkudziesięciu metrów, rozglądali<br />

się uważnie na wszystkie strony (być może<br />

wiedzieli już o incydencie z szosy w Gierniaku).<br />

Karabiny pod prawym ramieniem, palce na spu-<br />

stach. Mijając nas, jeden z pierwszej trójki zawołał<br />

gromkim głosem łamaną polszczyzną: „ręce z kieszeni!”.<br />

Mój ojciec i mąż siostry stali za mną, ja byłem<br />

ciekawszy od nich. Gdy spojrzałem na szwagra,<br />

wyjmował właśnie ręce z kieszeni. Często je<br />

tam trzymał. Niemcom w tym momencie, zwyczaj<br />

ten jednak się nie spodobał. Szpica przejechała<br />

już bez uwag. Jednak nie było to najrozsądniejsze<br />

z naszej strony, wychodzić wrogowi naprzeciw,<br />

mogli wszak pomyśleć, że ich witamy. Bez okrzyków<br />

i kwiatów, jak w Bydgoszczy, Toruniu i wielu<br />

miastach zachodniej Polski, ale jednak wyszliśmy.<br />

Co prawda, wówczas jeszcze nie wiedzieliśmy, że<br />

w niedalekiej przyszłości taka ciekawość często<br />

będzie przez butnych „panów Europy” źle rozumiana.<br />

To wszystko dopiero miało nadejść.<br />

Tymczasem, po kilkunastu minutach, nadjechał<br />

motocykl z przyczepą. W koszu pojazdu<br />

siedział Niemiec z ręcznym karabinem maszynowym,<br />

na tylnym siedzeniu - drugi Niemiec trzymał<br />

gotowy do strzału pistolet maszynowy. Po chwili<br />

motocykl powrócił, by poprowadzić całą kawalkadę<br />

samochodów ciężarowych wyładowanych wojskiem<br />

i jakimś sprzętem. Od tej pory, aż do opanowania<br />

Polski, te zmotoryzowane watahy jeździły<br />

po naszych drogach, jak po najlepszych szosach.<br />

Jesień wrześniowa w owym roku była sucha i pogodna.<br />

Ludzie mówili, że nawet aura zdawała się<br />

sprzyjać najeźdźcy.<br />

Zaczynała się długa, prawie pięcioletnia<br />

czarna noc okupacyjna.<br />

Henryk Wasiluk<br />

lipiec 2012<br />

Henryk Wasiluk - ur. 19.12.1925 r. w Krasnymstawie.<br />

Młodość spędził na wsi z rodzicami, którzy<br />

w 1926 r. opuścili Krasnystaw. Po powrocie z wojska,<br />

w 1950 r., podjął pracę w Polskim Monopolu<br />

Tytoniowym w Lublinie. W 1955r. został przeniesiony<br />

do Fermentowni Tytoniu w Krasnymstawie,<br />

gdzie objął kierownicze funkcje w produkcji i zaopatrzeniu.<br />

W 1971 r. powołany na stanowisko<br />

zastępcy kierownika fermentowni, a od 1973 r. -<br />

kierownik tego zakładu. W 1982 r. został zastępcą<br />

LWTP. w Lublinie. W grudniu 1990 r., po 40 latach<br />

pracy, przeszedł na emeryturę. Prywatnie pasjonat<br />

historii i literatury.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!