28.09.2015 Views

WEATHER STATIONS

1YKnvvf

1YKnvvf

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

przykładem wyspy. Jest niewielka; za dnia błękitna i słoneczna, a nocą jej niebo<br />

jest przepiękne, czyste i pełne gwiazd. Domy zbudowane są w stylu typowym dla<br />

Queensland: to podniesione drewniane konstrukcje o jednym lub dwóch piętrach z<br />

podrdzewiałymi, ale dość uroczymi werandami. Do każdego przylega spłachetek ziemi<br />

i każdego strzeże co najmniej jeden stary eukaliptus. Słyszałam, że na wyspie jest około<br />

500 domostw zamieszkałych przez 700 osób. Przeciętny wiek wynosi około 52 lata i<br />

większość mieszkańców to oczywiście emeryci. Prom stanowi jedyny środek transportu<br />

między wyspą a stałym lądem.<br />

Pojechałam na Coochiemudlo odwiedzić zaprzyjaźnioną rodzinę. Wcześniej<br />

mieszkali w Brisbane i Sydney, ale na starość przenieśli się na wyspę. Znacznie prościej<br />

jest żyć tam, gdzie są dwie ulice, biblioteka i sklep. Gdzie nie pójść, słychać tylko szum<br />

fal i śpiew ptaków ukrytych wśród listowia drzew i krzewów.<br />

Kiedy moi przyjaciele z wyspy i ja po raz pierwszy usłyszeliśmy ptaka na gałęzi<br />

eukaliptusa ćwierkającego jak telefon komórkowy, wybuchnęłam śmiechem. Dźwięk<br />

nadchodzącej wiadomości płynący z wysoka był przedziwny. Taki odgłos zdziwiłby<br />

na chwilę każdego, kto usłyszałby go podczas spaceru po cichej tropikalnej wyspie.<br />

Poszliśmy dalej i kolejny ptak na drzewie zaśpiewał melodyjkę jak z komórki.<br />

Zatrzymaliśmy się i wlepiliśmy wzrok w ptaka bezbłędnie naśladującego niezbędny dla<br />

człowieka technologiczny gadżet. Zrobiło mi się smutno na myśl, że czyste śpiewy i<br />

niczym nieskażone zewy godowe ptaków zostały przeprogramowane. Nas ludzi było troje<br />

i każde miało telefon o innym dźwięku dzwonka. Ptaki już wychwyciły te różnice!<br />

Byłam na wyspie kilka dni; każdego ranka spacerowałam po plaży, a potem,<br />

popołudniami, przedzierałam się ukrytymi szlakami po mokradłach, gdzie namorzyny<br />

brodzą w słonej wodzie. Żadnych supermarketów, samochodów czy miejskich scen.<br />

Któregoś wieczora wróciły do mnie te wypłowiałe kadry nakręcone z łodzi na Oceanie<br />

Indyjskim. Przypomniałam sobie Sentinelczyków mknących po plaży jak dzikie pantery.<br />

Zatęskniłam za nimi, jakbym należała do ich plemienia, jakbym i ja pochodziła z tej<br />

tajemniczej krainy. Kiedy opuściwszy Coochiemudlo płynęłam promem w stronę<br />

Victoria Point na stałym lądzie, obejrzałam się na wyspę i zaczęłam się zastanawiać nad<br />

jej historią sprzed przybycia Brytyjczyków, sprzed dnia, kiedy łódź kapitana Jamesa<br />

Cooka osiadła na mieliźnie przy Wielkiej Rafie Koralowej. Podobno angielski badacz<br />

Matthew Flinders był pierwszym człowiekiem z Zachodu, który postawił stopę na<br />

tej niewielkiej wyspie, kiedy to pod koniec osiemnastego wieku szukał jakiejś rzeki<br />

w południowej części Zatoki Moreton. Stało się to dwadzieścia lat po tym, jak James<br />

Cook „odkrył“ wschodnie wybrzeże Australii. Jednak oczywiste jest, że przed Jamesem<br />

Cookiem i Matthew Flindersem Aborygeni żyli na tej ziemi od co najmniej 60,000 lat.<br />

Poleciałam do Melbourne i zaczęłam się szykować do lotu do Anglii. Nie cieszyłam<br />

się na powrót do Londynu. Co tam na mnie czeka? Rachunki za prąd czy bilans od<br />

mojego dostawcy wody? Pewnie kolejne upomnienie o podatku lokalnym? I zapewne<br />

mnóstwo kolorowych ulotek od agentów nieruchomości. Wynajmowanie i kupowanie<br />

domów: oto obecna obsesja naszego miejskiego świata.<br />

Przed odlotem do Londynu poczytałam jeszcze na lotnisku o archipelagu<br />

Andamanów i wyspie North Sentinel. Dowiedziałam się, że antropolog z dokumentu<br />

nazywał się T. N. Pandit. W końcu znalazłam fragment tekstu napisanego przez samego<br />

dr Pandita o jednej z jego ostatnich „ekspedycji kontaktowych“. Po dwudziestu latach<br />

usiłowań jemu i jego zespołowi udało się nareszcie skontaktować z Sentinelczykami w<br />

latach dziewięćdziesiątych. A przynajmniej dotarli do wybrzeża wyspy. Pandit pisze:<br />

„Po dwudziestu latach wyspiarze wyszli nam na spotkanie z własnej woli — to było<br />

niewiarygodne. Chyba uznali, że nadeszła właściwa pora. Na pewno nie była to decyzja<br />

podjęta pod wpływem impulsu. Ale towarzyszył temu też pewien smutek — wyczułem<br />

WSPOMNIENIA Z WYSPY<br />

339

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!