11.08.2015 Views

Cały numer 20 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

Cały numer 20 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

Cały numer 20 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ym tu, przy tym biurku, w dzisiejszy sierpniowywieczór. O tym czêsto myœlê, ¿e niejesteœmy sami, tylko wypada oczy otworzyæ,aby tê obecnoœæ wokó³ siebie potwierdziæ.W zdaniu zapisanym na kawa³ku kartki bijeserce mojego ojca. Który w przesz³oœci zrobi³skrzypce, gra³ na nich, póŸniej gra³ na nichmiejscowy nauczyciel. Wszystko to nie dozlekcewa¿enia. W przedmiotach zatrzymanejest ¿ycie. Kiedy podnios³em w Turkmeniikawa³ek ceramiki, maj¹cej setki co najmniejlat, zda³em sobie z tego tchnienia sprawê.Kosmiczna przesz³oœæ stanê³a przed moimioczami. Szumia³ ocean g³osów. I czu³em siêwyró¿niony, ¿e ten mikroskopijnej wielkoœcifragmencik tamtego œwiata ocalam. Tylko tylemogê. Dotkn¹æ œladu czyjegoœ ¿ycia. Œladu pokimœ. W œwiecie przedmiotów ksi¹¿ki pe³ni¹wyj¹tkow¹ rolê, i nie trzeba tego udowadniaæ.St¹d zawsze, kiedykolwiek proponowano miopracowanie jakiegoœ zbioru wierszy lubantologii, to garn¹³em siê do tego zadaniaz zapa³em. Najwiêkszymi rozmówcami s¹przecie¿ ksi¹¿ki. Wszystko mija, a one œwiadcz¹.Dziêki nim œwiat przyœpieszy³ kroku. Takjak dzisiaj dziêki Internetowi. One rozstrzyga³y,podpowiada³y, co i jak nale¿y czyniæ.Stanowi³y argument w podejmowaniu decyzji.W³adcom towarzyszy³y ksiêgi. By³y jakwysokie wie¿e z daleka daj¹ce wêdrowcomorientacyjne znaki. Czy¿ nie czuli siê dostojniejsimaj¹c œwiadomoœæ, ¿e na kartach zostajeich imiê i ich s³owa, ich postanowienia.Wyroki. Oprawa, liternictwo, iluminacje,z³ocenia podnosi³y ich materialn¹ rangê.I rangê zawartych treœci. Ten ciê¿ar jakowartoœæ zawsze mo¿na odczuæ. Stary wolumin,to stary wolumin, magia, dzie³o sztuki,dlatego nie dziwiê siê, ¿e niektórzy dopuszczaj¹siê przestêpstwa. Zdarza siê, ¿e toprzestêpstwo jest zwyk³ym barbarzyñstwem,gdy ukradzione w muzeum bardzo stare mapy,wyrwane ze s³ynnych atlasów, przeznacza siêna aba¿ury do nocnych lamp. Dla modyi szpanu. O, niech bêd¹ przeklêci tacy mi³oœnicystarych ksi¹¿ek. Którym podniet¹ do ¿ycias¹ ciemne interesy. Krzywda innych. Z ksi¹¿k¹zawsze wi¹¿e siê powaga ¿ycia. Jegowyj¹tkowoœæ i niepowtarzalnoœæ. Tajemnica.Tote¿ nawet gesty wykonywane wobec ksi¹¿kimaj¹ znaczenie, a có¿ dopiero konkretnedzia³ania. Kiedyœ to by³o sacrum, dzisiajzmerkantylizowany towar. Mnie nauczonoalbo sam to przyj¹³em jako oczywistoœæ, ¿emiejsce dla ksi¹¿ki musi byæ inne ni¿ pozosta-³ych rzeczy tego œwiata. Wiele z tym siê ³¹czy.Wiele. Choæby czyste, umyte rêce. Osobnyczas, œwiat³o. Cisza. Mój ojciec po kilku godzinachpracy, w pokoju obok kuchni, z powodupojawiaj¹cych siê bólów k³ad³ siê na ³awce.Czekaj¹c na ulgê, czyta³ swojego Kraszewskiegolub Sienkiewicza. Wczeœniej my³ rêce,brudne od smolonej dratwy i skórzanych,koñskich uprzê¿y. Le¿a³ nieruchomo, obserwowa³emgo czasami, tylko ruch oczu zaszkie³kami jego okularów zdradza³, ¿e jegouwaga pod¹¿a za biegiem zdañ. Po oko³ogodzinie wstawa³, k³ad³ ksi¹¿kê na wysokousytuowan¹ pó³kê. I dalej naprawia³ uprzê¿e,bo gospodarz móg³ po nie przyjœæ w ka¿dejchwili. A mój ojciec by³ cz³owiekiem s³ownym,rzetelnym, gdy da³ komuœ gwarancjê,dotrzymywa³ terminu. Dlatego mieliœmy chlebw domu. Kupowaliœmy naftê do lampy.Pokonywaliœmy chaos. Nie potrafiê inaczej siêwobec ksi¹¿ki zachowaæ. Tworzenie bibliotek,równie¿ tych mniejszych, domowych, zakwalifikowa³bymdo kategorii czynnoœcisakralnych. Piêknych, wiod¹cych na schodyszlachetnoœci. Istnienie ksi¹¿ki do czegoœzobowi¹zuje. Musi byæ zagwarantowana jejgodnoœæ. Bo w koñcu w ksi¹¿ce zapisany jestjakiœ œwiat. Mniej lub bardziej, ale tu rozstrzygaj¹siê losy cz³owieka, tu œwi¹tynia ducha.Trzeba litera po literze przejœæ wszystkie jejtajemne œcie¿ki, kartki, rozdzia³y, ilustracje,noty redakcyjne, daty wydania, ¿eby cokolwiekdla siebie zrozumieæ, doznaæ olœnieñi zamyœlenia. Jak w sennym ogrodzie,w którym piêkno istnienia z ka¿dym krokieminaczej siê œni. Mo¿e dlatego przez ca³e latasiedemdziesi¹te ci¹gle wêdrowaliœmy z JankiemStolarczykiem po Wroc³awiu, od ksiêgarnido ksiêgarni lub antykwariatu. Zw³aszczaczêsto zachodziliœmy do antykwariatuw Rynku, choæ równie¿ i do mniejszego,w którym panowa³a ciasnota, le¿a³y stertyró¿noœci, obok gmachu Uniwersytetu. Poszu-24

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!