02.10.2014 Views

recenzje - Portret

recenzje - Portret

recenzje - Portret

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

z południa i zdobywane z trudem<br />

idzie.<br />

30<br />

papierosy, limity, ukradkiem<br />

kupowany tytoń, przywożony gdzieś<br />

wówczas. Palenie było wtedy<br />

prawdziwą katorgą. Kartki na<br />

po poprzedniej operacji. Nigdy<br />

nie chciało mu się tak palić, jak<br />

papierosów i wahał się. To już<br />

nie to samo, uleczył się z nałogu<br />

***<br />

Patrzył na zakupioną paczkę<br />

ptakach. Wrócisz pan do karmienia<br />

tych mew za oknem, bo zamróz<br />

zaśniesz pan na stole. Zbudzony<br />

zobaczysz lepsze życie i będzie po<br />

namaca, wyczuje, czy mu pasuje,<br />

pozna, że od pana... no i spokojniej<br />

Jadzia jakby nigdy nic, wsadzi mu<br />

we fartuch i tyle. Z rana konował<br />

No i w czasie wizyty zwyczajnie<br />

nie umie wziąć. Rozumiesz pan? A<br />

środku, żeby wiedział, że w pańskiej<br />

sprawie. Może on się boi świadków?<br />

codziennie. Dawaj pan tę kopertę.<br />

Tylko tę samą, z pocztówką w<br />

- Niby jak?<br />

- Normalnie, sprząta jego gabinet<br />

- A zwyczajna, Gadzińska, salowa<br />

Jadzia.<br />

pani Jadzia! Widzisz pan?<br />

- Jaka Jadzia?<br />

- Pani Marto!<br />

- Nie będzie pani Marty, będzie<br />

- Jaki?<br />

- Prosty.<br />

- A bo to ja pana tam z tym<br />

posyłam? Mam lepszy sposób.<br />

za swoje! Lepsza śmierć niż robić<br />

sobie z gęby cholewę.<br />

z kopertą nie pójdę. Brata też na<br />

śmieszność nie wyślę! Już on dostał<br />

sercu pani nie ma? Nawet jak tu na<br />

miejscu mam skonać, więcej do niego<br />

- Niech pani nawet mnie nie<br />

namawia na tę śmieszność. Boga w<br />

szybko. Nie ma co zwlekać. A jest<br />

przecież jeszcze szansa.<br />

- E tam, weź się pan w garść,<br />

panie Rysiu. Tu trzeba działać i to<br />

- Potrafi pani pocieszyć, pani<br />

Marto.<br />

Zjedzona była od środka... ale może<br />

ten lekarz uczciwy jednak, co?<br />

rozkroił i po ptakach było... ledwie<br />

zaszyli i zaraz poszła do Piotra.<br />

poszedł do tego doktora z kopertą i<br />

ten go odprawił. Potem Pawłowską<br />

popielniczce. Wyszedł z palarni i przemknął korytarzem do<br />

schodów.<br />

się papierosem i poczuł zawrót głowy, mdłości, a smród w<br />

ustach napełnił go odrazą. Zgasił go szybko w stojącej obok<br />

Została koperta w dłoni, wygnieciona, z głupawym kwiatkiem<br />

w lewym rogu, z banknotami bez wartości. Trzy razy zaciągnął<br />

Ale mówił już do pleców schowanych pod błękitem<br />

fartucha. Już nie było Jadzi, Marty też nie było, ani lekarza.<br />

- Niech pani już o tym nie myśli. Było-minęło, a pani ma w<br />

niebie policzone.<br />

sprawy człowiek załatwić nie może, bo jeden szlachetny się<br />

trafił, tfu, na psa buty.<br />

- Dziękuję, wiele pani dla mnie zrobiła.<br />

- Co pan! Nic nie zrobiłam, chandra tylko została! Prostej<br />

zabiegowym zdezynfekować, co tu po mnie? Ja na nic się panu<br />

nie przydam.<br />

panie Zdanecki, żyć się nie chce, a robić trzeba. To już pójdę do<br />

swojego dzieła. Szyby miałam przetrzeć w drzwiach, podłogę w<br />

- Każdy ma swój interes. Podły świat, jeden drugiemu po<br />

plecach wlezie, byle swoje ugrać. Żyć się nie chce w tej dziczy,<br />

- Co go obchodzą moje szanse, pani Jadziu? On swojego<br />

interesu pilnuje.<br />

na obiady. Ale człowiekowi by szansy nie odmawiał. A tak? Do<br />

czego to podobne?<br />

psuć. Jak on taki dobry, jak za sprawiedliwego chce robić, to po<br />

drodze z roboty oddałby biedakom w domu małego dziecka,<br />

ja nie widziałam, jak żyję. Takich to już na świecie nie ma. Inny<br />

dla świętego spokoju by wziął, żeby człowiekowi nerwów nie<br />

ale rozumie pani, tonący...<br />

- Co mam nie rozumieć, panie? Przecież takiego lekarza to<br />

ordynatorowi.<br />

- Przepraszam, pani Jadziu, nie powinienem pani narażać,<br />

wyciągnęła wymiętą kopertę. Nie podnosząc wzroku podała.<br />

- Powiedział, że jak jeszcze raz zrobię coś takiego, doniesie<br />

płomień zapalniczki. Czekał na słowa salowej, ale nie rwała<br />

się do relacji. Poruszyła się delikatnie i z prawej kieszeni<br />

kieszenie fartucha, przylegała plecami do ściany i nie odzywała<br />

się. Wyjął powoli papierosa i patrzył przez chwilę na drżący<br />

odświeżaczem powietrza. Nad głową mruczał wentylator,<br />

a salowa Jadzia wbiła oczy w podłogę. Wcisnęła dłonie w<br />

Dziś po raz pierwszy wszedł do tutejszej palarni i nie<br />

przeszkadzał mu ciężki smród dymu połączonego z tanim<br />

z nimi wciskać się w szpitalną pościel, w którą kładli się powoli,<br />

zrzucając filcowe kapcie.<br />

swoich sal, smród tanich wietnamskich papierosów dobitnie<br />

przenikał ze szlafroków w piżamy i ciągnął się leniwie, by wraz<br />

chorzy. Stali wszyscy jak widma w jednakowych szlafrokach<br />

w pionowe pasy, bez względu na wiek i płeć. Gdy wracali do<br />

W szpitalu panował zakaz palenia, a zamiast palarni były<br />

schody, wąskie, z drewnianą poręczą, o którą wspierali się<br />

domowe papierosy razem z domowymi pierogami, gołąbkami i<br />

kompotem z jabłek i gruszek, ale to nie rozwiązywało problemu.<br />

trudu. Zresztą była pewna, że ma więcej cierpliwości i jej<br />

szczupłe palce gwarantowały wyższą jakość. Przynosiła<br />

w pokoju. Wspomagała, jak mogła. Tyle razy podpatrywała<br />

męża skręcającego papierosy, że nie sprawiało jej to żadnego<br />

starego handlarza, którzy miał kontakt z prywaciarzami. Na<br />

szczęście nie opuszczało go oddanie żony, niech spoczywa<br />

bibułki. Wkręcał papier w małe maszynki do domowego<br />

wyrobu papierosów. Sam nabył taką w kiosku przy kościele, u

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!