11.08.2015 Views

Lubuskie Pismo Literacko-Kulturalne

Cały numer 27 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

Cały numer 27 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

awantury. Robił to dość zabawnie, podskakującwysoko i celując zębiskami, aby w ucho trafić.Czasem nawet mu się to udawało ku uciesze biesiadników.Wtedy takiego awanturnika obśmiewano, żema psie ucho, bo kundel mu kawałek postrzępił,a nawet i fragment, bywało, odgryzł. Zabawa byławtedy jeszcze większa, bo pies biegał z kawałkiemtakiego narządu, a biesiadnicy tarzali się ze śmiechupo klepisku gospody.Noc nadeszła powoli i ciepło. Złodziejaszkowiemało nie przespali odpowiedniego momentu nawejście do gospody. Nawet im miesiączek sprzyjał, boza małą chmurę wpełzł na długo i ciemniej się zrobiło.W gospodzie było już cicho. Ustały odgłosy pijatykii kłótni zażartej o barwy spódnicy pewnej ladacznicyz Chichów, która po jarmarku latała boso, przeklinającpiskliwie swojego kochanka, który przepadłprzed dwiema niedzielami.Podeszli pod małe okienko i wprawnie je otworzywszypodsadzili najmniejszego kompana. Szybkowlazł do gospody i przepadł w ciemności. Czekali jużna jedzenie za długo, a tego wciąż zobaczyć w okienkunie mogli. Wreszcie wychyliła się z niego głowakamrata i powiedziała, że szynek nie ma, bo ukrytezostały pewnie gdzie indziej. Wygramolił się po cichui stanął z pozostałymi pod drewnianą ścianą karczmy.Głód doskwierał im coraz bardziej i doradzałwiększe jeszcze zuchwalstwo. Poszli tedy do wejściai zaczęli już całkiem bezczelnie łamać się do drzwi.Hałas ten obudził nocną czujność czarnego kundla,a ten zajadłym jazgotem podniósł na nogi karczmarzaBogumiła. Wstał naprędce i w szarym kaftaniepopędził do drzwi, z łoskotem je otwierając. Złodziejaszkowiew nocnych ciemnościach ujrzeli rosłegokarczmarza, który wydał się jeszcze większy niż zadnia i oberwawszy pierwsze razy po nieogolonychpyskach, wzięli się do ucieczki. Zapomnieli o głodziei swych zamiarach, myśląc tylko, aby ujść z całąskórą. Bogumił popędził za nimi w towarzystwieswego czarnego psa, wydobywającego z siebie jakieśpiekielne skowyty. Wreszcie dopadł karczmarzzłoczyńców i obaliwszy całą trójkę na piach nie nażarty zaczął okładać pięściami wielkości bochnów ichpyski. Jednak jeden z nich jakoś sięgnął po ukryty podsiermięgą zakręcony nóż i wsadził go po żebra karczmarza.Cios był śmiertelny. Karczmarz po chwili duchawyzionął i tylko pies jeszcze walczył, ale nie dał rady.Na koniec jeszcze jednemu kawał ucha odgryzłswoim zwyczajem i popędził w stronę Szprotawy.Wieść o tragedii szybko się rozeszła od samegorana, kiedy niedopici bywalcy karczmy przyszli, abysię podchmielić, a tu taką tragedię zobaczyli.Żeby to zgładzono kogo innego, to takiegogniewu by nie było. Ale to była jedyna karczmaw okolicy, więc całe pijactwo w zawziętości zaczęłoszukać sprawców. Od razu odnaleziono czarnego psanoszącego kawał ucha. Sprawa była już prostsza.Wiadomo, że złoczyńca musiał być okaleczonyi takiego szukano. Prędko znaleziono jednego z takimuchem, który tłumaczył, że z koleżkami sięposzarpali i tak właśnie go uszkodzono. Wiary w tonie dano i poprowadzono go do Szprotawy, gdziemistrz katowski go dokładniej przepytał, używającargumentu gorącego żelaza. Przesłuchiwany wydałtedy miejsce biwaku kamratów i w parę godzin konniich przyprowadzili przed sąd.Z początku chciano ich zwyczajnie kołempołamać przed murami miejskimi, ale miejscowyorganista uczony w piśmie powiedział, że lepiej niechtrochę popracują przy wykuciu krzyża pokutnego,a dopiero później niech nimi kat zajmie się stosowniedo popełnionej zbrodni.Tak postanowiono. Kuli więc w wielkim głaziekrzyż, ale ociągali się niemiłosiernie to i strażnikczasem musiał ich zachęcać do tej pracy batogiem.Wtedy sprawniej machali kamieniarskimimłotkami.Po miesiącu krzyż był gotowy i ustawionyw miejscu zbrodni. Dalej sprawy potoczyły się jużzgodnie z prawem. A pod krzyżem, nie wiedziećczemu, co pewien czas leżał czarny kundel całymidniami. Powiadano, że to ten od karczmarzaBogumiła.Nowy karczmarz później szynk trzymał i o sprawiepowoli zapomniano. Tylko ten czarny pies pojawiałsię pod krzyżem często. Po latach i on jednakprzepadł, a wysokie trawiska porosły gęsto kołokrzyża.* * *Do dziś stoi kamienny krzyż pojednania w Lubiechowie,a czasem powiadają, że widać pod nimwylegujące się jakieś wędrowne kundle, których niktnie zna w całej okolicy i nie wiadomo czemu tomiejsce sobie upatrzyły.styczeń 2009VARIA95

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!