11.08.2015 Views

Lubuskie Pismo Literacko-Kulturalne

Cały numer 27 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

Cały numer 27 w jednym pliku PDF - Pro Libris - Wojewódzka i ...

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

W dniu premiery najbardziej chyba denerwowałasię najbliższa rodzina Claire, Solange i Jaśnie Pani.Tremę miały też same występujące. Bo przecież nawidowni siedzieli nie tylko obcy ludzie, ale nauczyciele,którzy je kiedyś uczyli, wójt, ksiądz proboszcz,dyrektorka gimnazjum, do którego chodziły lubchodzą ich dzieci, miejscowy lekarz, rodzina i sąsiedzi.Najtrudniej jest zagrać wśród swoich.Kiedy przed premierą w Zaborze i innych wioskachzawisły afisze, ludzie mówili: „To nasze babygrają!”. Wiadomo, że tacy widzowie potem będąsurowymi recenzentami.Opinii wszelakich po spektaklu nie brakowało.Najlepszą recenzją dla reżysera i aktorek było jednakchyba to, że za rok, na kolejnej premierze Teatru Zzaboru (taką przyjął nazwę) znowu sala była pełna.Tym razem wystawiono Dziewczynki IreneuszaIredyńskiego, czyli znowu sztukę niekojarzącą sięz amatorskim teatrem i wiejskim widzem.O nielojalności i manipulacjiIredyński, pisarz, dramaturg, scenarzysta, zaliczanydo Pokolenia’56, młody gniewny debiutującypo Październiku, dorobił się określenia „polski Genet”.Zarówno życiorys, jak i styl życia oraz twórczościusprawiedliwiały takie porównanie. Z nazwiska krytykowałpisarza na XIII Plenum KC PZPR samWładysław Gomułka, waląc o mównicę Dniemoszusta i krzycząc: „Ten człowiek żyje tak jak pisze!”.Iredyńskiemu zarzucano „hulaszczy i chuligański trybżycia, kontakty z osobami z kręgów znanychz rozróbek i różnego rodzaju burd”, np. z JanemHimilsbachem czy Romanem Śliwonikiem. Służbabezpieczeństwa wciąż szukała na niego haków.Wylądował w więzieniu, podobnie zresztą jak kiedyśJean Genet. Obaj zmarli niemal w tym samym czasie,Genet w 1986 r., Iredyński w 1987 r.Dziewczynki są ostatnią sztuką Iredyńskiego.Kanwą tekstu jest weekendowe spotkanie w pałacuna zapadłej wsi grupy zaprzyjaźnionych kobiet „poprzejściach”. Postanawiają założyć klub pań,połączonych ideą, sprowadzającą się do tego, żekiedyś kobiety obejmą władzę nad światem, bo„tylko kobieta uczyni życie znośnym i łagodnym”.Dalszy przebieg wypadków jest tego założeniacałkowitym zaprzeczeniem. Dziewczynki, bo tako sobie mówią zgromadzone panie, mają corazbardziej okrutne plany, do tego je realizują. A całasztuka jest pięknym studium walki o władzę,zwycięstwa nielojalności i ułudy demokratycznychwyborów. W gorzko-ironiczny, czasem wręcz groteskowysposób mówi też o stosunkach damsko--męskich, potrzebie prawdziwego uczucia, samotności,feminizmie i manipulacji.Bliskość publicznościTym razem spektakl w zaborskiej świetlicy nierozgrywał się na scenie. Długi stół, przy którymtoczyła się akcja, stał na środku sali. Widzowiesiedzieli wokół na ławeczkach gimnastycznych,krzesłach, stołach, ale i na scenie, bo już zabrakłoinnych miejsc. Powszechna mobilizacja wśródczłonków i sympatyków zespołu, dotycząca zbieraniapoduszek i materaców powiodła się, więc byłowygodnie. Niektórzy oglądający martwili się tylko,czy najbliżej siedzący nie będą angażowani do udziałuw spektaklu. Zaś grające panie nieco obawiały siętego, że bliskość publiczności spowoduje, że będąsłyszeć jej uwagi, wypowiadane w trakcie spektaklu.Za stołem zasiadła Zofia (Danuta Rosińska),pochodząca ze wsi socjolog, która bardzo chce być„z miasta”. Obok Irena (Dagmara Łanucha-Fręś,wychowawca w ośrodku socjoterapeutycznymz Zaborze), czyli podstarzała sfrustrowana aktorka,której dyrektor teatru nie chce obsadzać w spektaklach.Była też Ewa, lekarz anestezjolog (AgnieszkaPankiewicz-Woźniak, rodzinna kuratorka sądowaz Zielonej Góry). Ewa to kochanka Justyny. Ichzwiązek jest jednak w kryzysie z powodu młodziutkiejKajki, wyrzuconej ze szkoły za ćpanie (MajaJabłońska z Droszkowa, prywatnie całkiem porządnamaturzystka). Nie mogło w takim towarzystwiezabraknąć ostrej feministki Anny, reporterki,chwilowo bez zajęcia, która od razu chciała tworzyćfeministyczne struktury (Marta Pohrebny, winiarkaz Łazu). Zaprosiła je wszystkie do pałacu Justyna(Irena Karkosz), która w wyniku przeróżnych manipulacjiwkrótce straci życie Do grupy kobiet dołączyłnieproszony gość, Bożena, docent od „ukulturalnianiakultury”. Osobowość silna, ale prosta. Wcieliła sięw tę postać Jolanta Jarmoch z Czarnej.Brawa długie i gorąceArtystki-amatorki świetnie odnalazły się w swoichrolach, tworząc wiarygodne dla widzów postaci. Nikt58

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!