Sławomir KufelTylko żadnej polityki, proszę…Tak właśnie zaczęli rozmowę przy szklance piwadobrzy znajomi z Uniwersytetu w Ostrawie. Żadnejpolityki. Dlaczego?Polityka to polska choroba. Niszczy tkankę narodowąi wtrąca się do wszystkiego. Niechcący jakby,niewiedzący inaczej – wystarczy, że jakikolwiek Polakstanie się politykiem – przestaje samodzielnie myśleć.Myśli stereotypami. Naszymi stereotypami, niezwykleanachronicznymi. Prawica, lewica, centrum. Tak sięskłada, że w Polsce te pojęcia dawno zatraciły sens.„Co tam, panie, w polityce? Chińczyki trzymają sięmocno” – to w dalszym ciągu wyznacznik polskiegorozumowania. „Nie będzie Niemiec pluł namw twarz…”. Tylko że tę twarz trzeba jeszcze mieć…A tymczasem twarz się rozmywa. Nie bardzowiadomo, jak porównać tę spod Gorzowa czyZielonej Góry i tę spod Lublina. Tyle tylko, że mówimyw jednym języku. Na Ziemiach Odzyskanych twarzwykrzywia się ostatnio w grymasie niepewności, napolskich kresach – dumy, ale i oczekiwania.Teza IPolska traci jednolitość. Nie chodzi rzecz jasnao jednolitość terytorialną, można sądzić, że długojeszcze zachowamy integralność. Posypały się mityzałożycielskie. Przede wszystkim mit piastowski.Owszem, funkcjonuje w Wielkopolsce, ale dla całegokraju wygląda trochę tak, jak mit Merowingów dlaFrancji. Czyli w ogóle nie wygląda. Nie bardzo ma doczego nawiązywać Breslau (chyba że do schematycznychdo bólu powieści Marka Krajewskiego),ratując się a to EXPO, a to Euro 2012. W dalszym ciągunie spełnia swej genetycznej roli – lidera Śląska(Dolnego, Opolskiego, Północnego). O miastachi miasteczkach tej przepięknej jeszcze dziś krainyszkoda nawet pisać – są urocze (Polanica, Kudowa…),ale roli kulturotwórczej nie spełniają. Teatr dziś makłopot, by utrzymać się w Zielonej Górze, a jeszczeniedawno (przed 1945 rokiem) istniał z powodzeniemw mniejszych miejscowościach (np. w Świdnicy).Jesteśmy głupimi nieudacznikami? Skądże. Nie o tochodzi. Policzmy. Od roku 1945 minęły już 64 lata.Bez wojen i zmiany granic. Nawet niemieccy „wypędzenipowtórnie” powoli zapominają, jak to kiedyśbywało. Na szczęście Polacy też zapominają. Naszczęście, gdyż uporczywe powtarzanie mantryo „polskości ziem zachodnich” do niczego nie prowadzi.Piastowie nam tu nie pomogą, Piastowie kończąsię na Międzyrzeczu, a Żary to jedna ze stolic Łużyc,tymczasowo tylko przejętych w wyniku zaborczejakcji Bolesława Chrobrego. Tu nie chodzi o udowadnianiegermańskości czy słowiańskości tych ziem – tuchodzi o elementarną prawdę. Jeśli zatem PiastowieŚląscy się depolonizowali, to pewnie nie w wynikunacisków germanizacyjnych – po prostu Polska nie byłanimi zainteresowana. Królestwo Czech owszem. W tensposób wchodzili do Europy, z grubsza biorąc takiejsamej na przestrzeni ponad tysiąca lat. Labilna Rzeczpospolitanie mogła być alternatywą. Kujawska liniaPiastów, a tym bardziej podejrzani genetycznie Jagiellonowiewidzieli interesy na wschodzie, nie na zachodzie.To jest widoczne do dziś. Warszawa z Mazowszem,Lublin, Kraków, Rzeszów, Białystok – to6
centrum polskości; Gdańsk, Toruń, Katowice – toobszary niepewne genetycznie, jeszcze do zaakceptowania.Poznań – zawsze solą w oku, bo stolicaosobnej krainy. Ale co zrobić z Wrocławiem,Szczecinem (a kto go nadał!), Gorzowem, ZielonąGórą, Wałbrzychem, Opolem? Jak toto zasymilować?Póki żyli wypędzeni ze Wschodu Polacy, było łatwiej.Teraz pokolenie wnuków nie odczuwa już więzi zeLwowem, a z czym ma odczuwać? Przecież niez Opplen, Grünberg, Wallenberg – na to jest jeszczeza wcześnie i chyba już za późno. Wytwarza się pustkamentalna – młodzi mieszkańcy tych ziem nie pytają,kim są, po prostu są. Jest to moment przejścia, terazzadecyduje się, czy znów rozpocznie się budowanienowej rzeczywistości, jak kiedyś Śląska, czy niestety,wróci czas upiorów nacjonalizmu.Teza IIPo wejściu w struktury Unii Europejskiej niewieleda się zrobić. I na szczęście. Powracają, powoli,obszary geograficzno-filogenetyczne. Na razie są tonieśmiałe nawiązania, zerkanie w karty przeszłości,a karty jednak niemieckie. Piszą się dzieje miast, jużw pewnej ciągłości historycznej. Tu i ówdzie remontujesię cmentarze, wstawia tablice, funduje kamieniepamiątkowe. Wciąż jednak da się wyczuć strachi rezerwę. W blokowiskach z lat 70. czy willowychosiedlach z końca XX wieku czujemy się pewnie.Wystarczy jednak, że znajdziemy się oko w okoz dziedzictwem sprzed 1945 roku, dziedzictwemobcym. Pytamy: skoroście uciekali, dlaczego niezabraliście wszystkiego? Dlaczego nie zabraliściepamięci? Byłoby nam łatwiej budować na spalonejziemi, wszystko od początku. Tymczasem to dziedzictwotraktowaliśmy, i traktujemy, jak wyrzut sumienia.A z takim, wiadomo, lepiej nic nie robić, możesamo się usunie. W istocie, przez całe lata usuwałosię, to jest popadało w ruinę, w skandaliczne zaniedbanie,bo było tkanką niepolską, z gruntu obcą.Ale co czynić teraz, gdy granice Unii właściwieistnieją tylko na papierze? Jak teraz uciekać ododpowiedzialności? Znakomicie widać to na przykładziebliskim i często przywoływanym – ParkuMużakowskim. Jest tam most. Właściwie solidnakładka. Łączy park w jedną, polską i niemieckącałość. Idźmy – najpierw jednak zostawmy samochódna półdzikim parkingu na skraju parku. Ktoś, kto niewie, gdzie zjechać z wyboistej drogi w Łęknicy, nigdytam nie trafi. Albo zajedzie do pobliskiego burdelu,położonego na skraju lasu. Lecz dobrze, wchodzimydo parku, zaniedbanego i zapuszczonego. Zanieczyszczonegokońskimi odchodami, bo przedsiębiorczyPolacy wymyślili, że będą turystów obwozićwątpliwej urody i wygody zaprzęgami. Jestsiermiężnie. Jest brudno i śmierdząco, toalety nieuświadczysz, bo plastikowe rozwalające się cuchnącebudy na to miano nie zasługują. Trawniki zapuszczone,polska odnoga Nysy Łużyckiej wypełnionajakąś breją. Wchodzisz na mostek. Nie ma kontroli,a bramka jest otwarta. Bo park jest jeden, a granicynie ma. Wchodzisz do niemieckiej części. Tu gówiennie uświadczysz. Alejki są równe, trawniki przystrzyżone,drzewa opisane. Przepiękne klomby, uroczemostki oraz intensywnie remontowany pałac. W oficynachkawiarnia i muzeum. Zamawiasz dzbanekkawy. Bardzo dobrej, ale i w towarzystwie jesteśdobrym – przy stoliku obok jacyś Brytyjczycy, bardzokulturalni, dalej kilka niemieckich emerytek, nie wiemskąd, i jeszcze para zakochanych młodych Włochów.Kelnerka uprzejma, rachunek zapłacony. Potem BadMuskau – równe i czyste ulice, odnowionekamieniczki, w blokach (czemu nie) firanki naklatkach schodowych i kwiaty, mnóstwo kwiatów.Nikt cię nie zaczepia, żeś Polak, patrzą tylko, ileeuro wydasz. A potem przechodzisz mostem doŁęknicy. Znowu brud, smród, dziury i ogólnybałagan. Z Europy wchodzisz do Azji. A to tylko100 metrów.Nie ma usprawiedliwienia. Od zakończenia II wojnyminęło prawie 65 lat. Po prostu nie dorośliśmy doEuropy. Retoryka patriotyczna też tu nie pomoże.Polacy żywią się tą retoryką od wieków. Inni w tymczasie budują. I zarabiają. Jedyna nadzieja w tym,że w końcu zmuszą nas do europejskiego, rectenowoczesnego postępowania. Zmuszą te ziemie,by na powrót stały się częścią kontynentalnejcywilizacji.Teza IIIMożna to zrobić. Warunków jest kilka, a każdyinnej natury. O pierwszym już wspomniałem. Byćmoże zmuszą nas inni. Ale to nie wszystko.Trzeba szanować gospodarzy. To tacy ludzie,którzy liczą, planują i nie dają się ponieść emocjom.Oraz tacy, którym się chce. Wbrew pozorom jest ichjeszcze trochę, i w każdym pokoleniu. Obce im jestS³awomir Kufel7
- Page 3 and 4: Lubuskie Pismo Literacko-Kulturalne
- Page 5 and 6: Od redakcjiPrognozy są, paradoksal
- Page 7: VARIA . . . . . . . . . . . . . . .
- Page 11 and 12: Projekt plakatu - Ma³gorzata Go³u
- Page 13 and 14: temu. Wpierw zatem czwartkowe spotk
- Page 15 and 16: Przyznanie w 1996 r. Literackiej Na
- Page 17 and 18: Radovan BrenkusPercepcja literatury
- Page 19 and 20: je w należyty sposób wykorzystywa
- Page 21 and 22: Karl GrenzlerPolska literatura w Ni
- Page 23 and 24: Anita Kucharska-DziedzicDanuty Most
- Page 25 and 26: wiadczeniem wojny, walki, obozów w
- Page 27 and 28: Marek Grewling***Tutaj nawetzabrak
- Page 29 and 30: yło, ani jednego, omijały to miej
- Page 31 and 32: Oglądałam galerię zdjęć z opis
- Page 33 and 34: KatosHistoria polskiego kina niezal
- Page 35 and 36: metrów. Grzegorz Lipiec nocami mon
- Page 37 and 38: Czesław SobkowiakContinuumŚni si
- Page 39 and 40: i samodzielnie zdobywać świat. M
- Page 41 and 42: działo, a ja byłem spragniony wra
- Page 43 and 44: Kinga MazurZła miłośćZła miło
- Page 45 and 46: okrutnie kłócą, a my podsłuchuj
- Page 47 and 48: Władysław ŁazukaWe mnieBiegną w
- Page 49 and 50: Karol GraczykRedrumW Krzyżu o tej
- Page 51 and 52: czterdzieści. Pomyślałem więc,
- Page 53 and 54: - Nie ma nic gorszego niż możliwo
- Page 55 and 56: - Dzień dobry, wolne? - zapytała
- Page 57 and 58: ca woreczek, zahaczając dłonią o
- Page 59 and 60:
Grażyna ZwolińskaTeatr poza teatr
- Page 61 and 62:
się nie nudził, nie wychodził z
- Page 63 and 64:
to potrafi. To umiejętność warsz
- Page 65 and 66:
w razie czego mam. I wcale się cie
- Page 67 and 68:
Beata Patrycja KlaryspotkaniePodsze
- Page 69 and 70:
Zawiera tzw. przyjacielski układ z
- Page 71 and 72:
ozkudłane włosy. „Jakoś zmieni
- Page 73 and 74:
ocznie w bycie codziennym. Stan tak
- Page 75 and 76:
pt. Bunt kur. Autorkę artykułu da
- Page 77 and 78:
którzy po przekształceniu się w
- Page 79 and 80:
Anita Kucharska-DziedzicSzanowny Pa
- Page 81 and 82:
Średniowiecze. Przypominam Panu,
- Page 83 and 84:
towanie całkiem przeciętnego obia
- Page 85 and 86:
udzieli paniom audiencji, w której
- Page 87 and 88:
w różnych życiowych sytuacjach,
- Page 89 and 90:
sich für die Kommunalwahlen aufste
- Page 91 and 92:
Eugeniusz WachowiakBereska - Bjerjo
- Page 93 and 94:
Andrzej Bobrowski, Fundacja dobrego
- Page 95 and 96:
Andrzej Bobrowski, Stan pamięci II
- Page 97 and 98:
Leszek KaniaŚlady pamięciReliefow
- Page 99 and 100:
VARIAWojciech JachimowiczHistoria o
- Page 101 and 102:
awantury. Robił to dość zabawnie
- Page 103 and 104:
antologia pt. Dopowiadanie zieleni,
- Page 105 and 106:
Wiesława SiekierkaAd brewe tempusN
- Page 107 and 108:
RECENZJE I OMÓWIENIANa marginesie
- Page 109 and 110:
tłumaczyć: Głupi Jaś jest męsk
- Page 111 and 112:
charakteru narodowego, jak nie upor
- Page 113 and 114:
„Wenn ein Pole Ihnen die Hand kü
- Page 115 and 116:
jak i wiele wcześniejszych, jest w
- Page 117 and 118:
intymnych, trudnych, wręcz boleśn
- Page 119 and 120:
zozy / Pod nami dzik / barłoży”
- Page 121 and 122:
ZAPOWIEDZI115
- Page 123 and 124:
I Gorzowski Festiwal PoetyckiW paź
- Page 125 and 126:
aktorki - amatorki, a sztukę wyre
- Page 127 and 128:
KSI¥¯KI NADES£ANE10 lat Państwo
- Page 129:
Viktoria KorbUr. się w Kazachstani