You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
zamroczeniu już ostatecznym bywał,<br />
już w całkowitym nieokiełznaniu<br />
świadomości; nic nie mówił, już<br />
milczał, gdzieś sobie pijackie Ja z<br />
trzeźwym nie-Ja zestawiając, bijąc<br />
się wewnętrznie z tym wszystkim,<br />
co mu się na usta cisnęło, co<br />
mu się próbowało wycisnąć i<br />
odcisnąć na czymś jakieś piętno,<br />
które to w tym stanie jeszcze<br />
przedglątwowym gotów był w<br />
rozrzutności nieoczekiwanej<br />
rozdzielać, gotów był nim każdego<br />
w hojności rozchełstanej obdzielać.<br />
Powiedziało, że matka była już na<br />
ojca przygotowana, tak, łóżko polowe<br />
na polu kuchennym rozstawiła,<br />
by mogli, matka i ojciec, czerpać z<br />
tego korzyści obopólne; on czerpał<br />
alkohol z dna żołądkowego, by<br />
go w mowę i nieskoordynowanie<br />
przelewać, zaś ona mogła swój<br />
sen wyczerpywać do rana, by<br />
się czasem nie wziąć już teraz,<br />
bez przygotowania za ojcu ran<br />
rozdrapywanie.<br />
I matka snem się do ojca<br />
odwracała, zamykała drzwi i siebie<br />
na cztery spusty, upusty czyniąc<br />
ojcu bezkłótniowe, ale powtarzała<br />
sobie, że jutro, że z rana, że żadnego<br />
śniadania koszuli prasowania i<br />
dla ojca pracowania nie będzie, że<br />
wygarnie na niego szuflą języka<br />
wszystkie niedopowiedzenia,<br />
zagrozi-zmrozi go strachem o żony<br />
i dziecka utratę, utrze mu nozdrza<br />
smrodem, który się wedrze ciszą<br />
międzymałżeńską (powiedział, że sen<br />
skutecznie pamięć matce odbierał,<br />
otwierał się przed nią i wszystkie<br />
postanowienia wczorajsze-wieczorne<br />
chłonął, więc matka zapominała i<br />
przypominała sobie, że jej ojciec, mąż<br />
jej matki, no był taki sam przecież;<br />
taka więc karma ją miała karmić,<br />
morzyć taka mojra; przypominała i<br />
powtarzała sobie, że nie ma co oporu<br />
stawiać, bo postawić się można pod<br />
murem, a jego się przecież głową<br />
nie przebije, więc nie ma rady, więc<br />
porady na to nie ma w żadnym z<br />
tym sobie poradzeniu). Powiedziało,<br />
że on siedział w swoim pokoiku<br />
(w którym za kilkanaście lat jego<br />
babka miała śmierci oddawać życie<br />
z podnajmu), i zaraz wychodził,<br />
bo ojciec jakoś przycichał, więc<br />
on strzygł tę nienaturalną ciszę<br />
120<br />
uszami; to jednakowoż niespodziewaność z nagła, magiel ust<br />
ojca zamknięty musiał powodować zdziwienie, i on zaraz z<br />
pokoiku wychodził do przedpokoiku, który był przed ojca, już<br />
dorosłym-dojrzałym, pokojem, i stawał na jednej nodze, by<br />
tylko pod jedną stopą czuć zimno kafelkowe, stawał i zaraz<br />
potem patrzył przez palce drewnianych koralików, które za<br />
drzwi urojone robiły, na palce ojca, bo przecież chciał widzieć,<br />
co on tam w nich, co on tam w nich nimi szykuje. Tak, bo<br />
ojciec otwierał szafkę-szafeczkę, która między półkami z<br />
wielokrotnością kryształów różnokształtnych (bo matka twoja<br />
chciała), i z niej wyciągał młotek; raczej mały niewielki, raczej<br />
taki, żeby nim można gwoździki-goździki malutkie wbijać<br />
pod ważkie estetycznie i wagowo reprodukcje. Powiedziało,<br />
że ojciec jakąś ostrożność zachowywał, w jakieś zmysłów<br />
otrzeźwienie i orzeźwienie wpadał i chodził na paluszkach<br />
słonych całodniowym potem; tak, był ostrożny, jakby w obawie,<br />
że możliwą nieostrożnością zaburzy-zakurzy ciszę wnocną, ale<br />
przecież żadnej ciszy, żadnej ciszy nie, bo telewizor, bo spikerski<br />
timbre wieczorny, bo Kobra-dobra zaraz; więc nie, cisza nie.<br />
Powiedziało, że wtedy następowało coś, co na początku, tak<br />
całkowicie za pierwszym razem z trudem mógł zrozumieć,<br />
bo to było za szybkie, bo to było w niespodziewaności, która<br />
mimo że mu oczy i uszy do odbioru ponaglała, nie mogła<br />
sprostać ich przyrodzonej ułomności. On sobie dopiero po<br />
należytej liczbie repetycji ojca zrozumiał, go sobie wytłumaczył,<br />
kiedy układanka się w całość spełniła, kiedy już była jasna<br />
ostatecznym i dla percepcji statecznym ułożeniem. Powiedziało,<br />
że ojciec przynosił się podłodze w dwojakach kolan, klękał,<br />
jakby do modlitwy, jakby w stronę Mekki się ustawiając, ale jego<br />
pozycja była tylko pretekstem, tylko ułudą chwilową, która na<br />
jakimś zdjęciu w fotografię, w na niej zatrzymaniu mogłaby się<br />
prawdą pokazywać, ale nie tam, ale nie wtedy; ostrożnie rąbek<br />
dywanowy odchylał i domowymi wypiekami rumieńców na<br />
twarzy wpatrywał się w podłogę. Wpatrywał się, ale słuchał,<br />
oczy nos dłonie mu uszami, uszy mu nim, bo musiał wyłowić<br />
jakiś dźwięk, który się podpodłogowo dobywał, więc ojciec<br />
cały się membraną stawał, cały młoteczkiem i kowadełkiem<br />
jednocześnie. Powiedziało, że on nie był pewien, czy ojciec<br />
coś słyszał, może miał fantomowe bóle pragnienia, które mu<br />
kazały słyszeć to, czego nie można było; powiedziało, że ojciec<br />
wtedy ten w ręce-dłoni młotek trzymany unosił i uderzał, w<br />
podłogę uderzał, ko-walił w nią młotkiem – góradół, dółgóra.<br />
To podobno zawsze były (tak powiedziało) trzy uderzenia<br />
trzy ślady zostawiające, trzy punkty, które połączone ze sobą<br />
przypominały trójkąt odwrócony (dłoń dłoń stopy) podstawą<br />
do góry, ale powiedziało, żeby mu za bardzo nie wierzyć, bo on<br />
miał wtedy lat, zaraz, 3 i 3, więc sześć, więc tak, więc raczej nie.<br />
Ojciec krzyczał, uderzał w podłogę, ale i w niego przecież, i on<br />
wtedy zrozumiał, że on nie, że nie chce obok ojca, w ojcu, pod<br />
ojcem, ale nigdy nad (powiedziało, że może byli gdzieś tacy,<br />
gdzieś tam, którzy byli naprawdę, ale nie tu, ale nie dla niego).<br />
Powiedziało, nie chciałem w ojcu zobaczyć siebie,<br />
więc wiedziałem, że muszę się odniezależnić, że się muszę<br />
usamodzielnić, podzielić się tak, żeby część, w której był<br />
ojciec, odrzucić, jak się mięsochłap rzuca na pożar(ł cię ojciec)<br />
w psim żołądku. Ale zaraz popadł w uświadomienia (nie<br />
wierzyć mu, bo 3 i 3 daje tylko sześć), zaraz w rozjaśnienia<br />
wstąpił, że mu się to nie uda, że ojciec w nim, na i nad nim<br />
tak starotestamentowo, że tak już odwiecznie, że wina w