02.10.2014 Views

recenzje - Portret

recenzje - Portret

recenzje - Portret

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Aleksandra Mielniczek<br />

Zwierzę, roślina,<br />

może nawet człowiek<br />

<strong>recenzje</strong><br />

Opowiadania Fabera z tomu „Bliźnięta Fahrenheit” są<br />

bardzo dobre. Niepokojąco dobre. Skomponowane zostały<br />

tak, by pokazać biologiczne przemiany rodzaju ludzkiego,<br />

dryfowanie ku ostatecznej formie. Czytając te niesamowite<br />

historie dowiadujemy się wielu nieprzyjemnych, a czasem wręcz<br />

paskudnych, rzeczy, którym jednak nie da się zaprzeczyć. Faber<br />

wydobywa z człowieka samą istotę, mięso istnienia, pociąg<br />

przez doczesność – jego własne ciało. Swoje zainteresowania<br />

komunikuje nam w bardzo jasny sposób. „Mięso” i „kości”<br />

to najczęściej powtarzające się słowa w tym zbiorze. Tkanki<br />

ludzkie poddawane są tu wielu pomysłowym zabiegom. Zabiegi<br />

te bywają finezyjne (jak w przypadku skomplikowanej operacji<br />

serca) lub bardzo brutalne (rozjeżdżanie, wypychanie w celach<br />

dekoracyjnych).<br />

Mówiąc o przemianach rodzaju ludzkiego nie mam<br />

oczywiście na myśli ewolucji. To by było zbyt banalne. Faber<br />

ukazuje raczej przebłyski zwierzęcej wegetacji w zwyczajnym,<br />

czasem nawet nudnym, życiu przeciętnego człowieka. Postaci,<br />

które dane mi było poznać za pośrednictwem tej książki,<br />

to osoby znajdujące się w ciągłym konflikcie z atawizmami<br />

dręczącymi ich ciała. Niektórzy radzą sobie doskonale,<br />

w sytuacji, gdy budzi się w nich zwierzę, inni natomiast<br />

przypłacają to kryzysem emocjonalnym. Dla zilustrowania tych<br />

przypadłości opiszę kilka przykładów. W każdym z nich mięso<br />

i kości to podstawowy budulec fabuły oraz siła sprawcza akcji.<br />

Ciało jako element dekoracyjny<br />

Taka myśl przewodnia przewija się przez opowiadanie<br />

„Ciało pozostanie ciałem”. Jest to wspaniały i przewrotny utwór<br />

opowiadający o pewnym wiktoriańskim bogaczu wypychającym<br />

owce, krowy, a nawet ludzi jedynie dla własnej estetycznej<br />

przyjemności oglądania ich we własnym salonie. Na końcu<br />

oczywiście sam staje się eksponatem.<br />

Ciało jako roślina poruszana spermą<br />

Opowiadanie „Wykład o kokosach” odpowiada na pytanie:<br />

„czym różni się mężczyzna od palmy?”. Oczywiście niczym.<br />

Wspaniałe i radosne przedstawienie wyczarował Faber<br />

pokazując grupę kilkudziesięciu mężczyzn, których do orgazmu<br />

doprowadza nudny jak flaki z olejem bełkot botaniczny o<br />

uprawie palmy kokosowej. Jego jedynym atutem była atrakcyjna<br />

wykładowczyni. Po raz kolejny forma okazała się bardziej<br />

atrakcyjna od treści.<br />

Ciało jako alegoria rzeczywistości<br />

Hasło to pasuje idealnie do mojego ulubionego<br />

opowiadania w tym tomie, „Oczy duszy”. Okazuje się tu, że<br />

nasze zmysły, a szczególnie właściwa higiena obchodzenia się<br />

z nimi, są niesamowicie ważnym czynnikiem wpływającym na<br />

nasze zdrowie psychiczne. Uczymy się też z tego opowiadania,<br />

po raz kolejny, ogromnej wagi drobiazgów w naszym<br />

codziennym życiu. Ot, taki widok<br />

z okna. Niby nic, a jednak zmienia<br />

wszystko.<br />

Ciało jako katalizator naszych<br />

uczuć<br />

W „Prawdziwych pływakach” i<br />

„Błahości czynu” Faber rozprawia się<br />

z czymś, co budziło moje wątpliwości<br />

już od dawna, z instynktem<br />

macierzyńskim. Pierwsze z tych<br />

opowiadań to bardzo ciekawa rzecz<br />

o narkomance nawiązującej na nowo<br />

kontakt z odebranym jej synem.<br />

Wszystko odbywa się oczywiście pod<br />

czujnym okiem kuratora. Otóż matka<br />

i dziecko wybierają się na basen, a<br />

tam, pod wpływem przykładu innych<br />

półnagich rodziców i ich pociech<br />

oraz całkiem zmysłowej przyjemności<br />

kontaktu z małym ciałkiem, odradza<br />

się w naszej bohaterce tkliwa więź<br />

łącząca ją z chłopczykiem. Jednak<br />

uczucie nie jest tu pokazane niczym<br />

jedna z tych tkliwych historii rodem<br />

z „Okruchów życia”, gdzie matka,<br />

pod wpływem wzniosłych i pięknych<br />

uczuć poświęcenia i miłości, walczy<br />

o szczęście dla swego ukochanego<br />

dziecka (też koniecznie syna). Tutaj<br />

uczucie do dziecka jest hormonalnym<br />

wstrząsem kobiecego ciała,<br />

bólem i krzykiem z głębi trzewi.<br />

Bohaterka nie jest tkliwą i kochającą<br />

matką, jest samicą zajmującą się<br />

swym potomkiem pod wpływem<br />

biologicznego przymusu, a to już<br />

zupełnie inna rzecz.<br />

Drugie z cyklu „matczynych<br />

opowiadań”, „Błahość czynu”, jest<br />

fascynującym koszmarem i nawet<br />

po lekturze nie mogłam uwierzyć,<br />

że ktoś to naprawdę opisał. Mamy<br />

tu dramat matki dręczonej przez<br />

dziecko. I nie byłoby w tym nic<br />

oryginalnego, gdyby nie fakt,<br />

że ten mały sadysta jest tylko<br />

niemowlęciem, a tortury zadawane<br />

matce są natury psychologicznej i<br />

to w bardzo wyrafinowanej formie.<br />

Sprawa wygląda następująco.<br />

63

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!