02.10.2014 Views

recenzje - Portret

recenzje - Portret

recenzje - Portret

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ecenzje<br />

„Powstała przerywana rozważaniami<br />

osobista spowiedź” (Pwik, 20), to<br />

jest to jednocześnie dokumentarne<br />

świadectwo pobytu intelektualisty w<br />

„miniaturze państwa totalitarnego”,<br />

jakim był obóz koncentracyjny. Nie<br />

buduje Améry kontekstu politycznospołecznego<br />

i historycznego. „Mogę<br />

wyjść tylko i wyłącznie od mojej<br />

własnej sytuacji więźnia, który<br />

głodował, ale nie był zagłodzony,<br />

którego bito, ale którego jeszcze<br />

nie zabito, który miał na ciele rany,<br />

ale nie śmiertelne…” (Pwik, 38) –<br />

pisze. Tłem jest funkcjonowanie<br />

umysłu człowieka wykształconego,<br />

świadomego uczestnika europejskiej<br />

(w szczególności niemieckiej!)<br />

spuścizny kulturowej, tego, który<br />

myśli i mówi „cytatami”, którego<br />

skojarzenia biegną w stronę<br />

literatury, muzyki, malarstwa,<br />

filozofii…, którego świadomość<br />

związana jest intelektualną grą<br />

językową (dla której zresztą nie ma<br />

w Auschwitz odniesienia). Dla tak<br />

przygotowanego do życia człowieka<br />

rzeczywistość obozu stała „w<br />

nazbyt brutalnym przeciwieństwie<br />

do wszystkiego, co uważał on<br />

dotychczas za możliwe i czego<br />

w jego rozumieniu należałoby<br />

spodziewać się po człowieku” (Pwik,<br />

40). Nie zamierzam wchodzić w<br />

polemikę, czy dla np. analfabety<br />

albo mniej wykształconego obóz był<br />

doświadczeniem mniej szokującym.<br />

Po prostu nie wiem tego, ale<br />

przyjmuję do wiadomości, że tak<br />

właśnie rzecz się miała wedle jego<br />

oglądu. Przyjmuję do wiadomości,<br />

że intelektualista nie mógł<br />

wykorzystać języka, którym władał<br />

do tej pory, a nowy „nie przechodził<br />

mu przez gardło” i w ten sposób<br />

był „języka pozbawiony” („Słowo<br />

umiera wszędzie tam, gdzie jakaś<br />

rzeczywistość zawłaszcza wszystko”,<br />

Pwik, 61), że pozostawał na<br />

obrzeżach obozowej hierarchii jako<br />

najmniej przystosowany, a w każdym<br />

razie zdecydowanie mniej niż<br />

ktoś, kto posługiwał się knajackim<br />

slangiem. Przyjmuję do wiadomości<br />

te refleksje Améry`ego, choć nie<br />

wiem, co z nimi zrobić. Czy mam<br />

bardziej współczuć intelektualiście?<br />

Uznać, że jego bieda większa? Tego<br />

nie potrafię. Nie potrafię bardziej<br />

60<br />

współczuć Améry`emu niż np. bohaterowi Borowskiego czy<br />

Grzesiuka. Pisze Améry: „Jakie na przykład było w Auschwitz<br />

stanowisko człowieka intelektu wobec śmierci?” (Pwik, 51) i<br />

dalej: „Człowiek intelektu, a zwłaszcza intelektualista wyrosły<br />

na gruncie niemieckiego wykształcenia, nosi w sobie takie<br />

właśnie estetyczne wyobrażenie śmierci” (Pwik, 53) 2 . Cóż,<br />

nie sądzę, by ktokolwiek „nosił w sobie” inne niż estetyczne<br />

wyobrażenie śmierci, a to dlatego, że innego wyobrażenia<br />

po prostu nie ma. Z pewnością określają nas różne estetyki,<br />

ale nie wiem, dlaczego estetyka – „zwłaszcza intelektualisty”<br />

– miałaby w sposób bardziej dramatyczny wpływać na jego<br />

sytuację. I to jest moment w lekturze Améry`ego najmniej mnie<br />

przekonujący. Nie wiem też, czy Améry nie wprowadził w ten<br />

sposób jakiegoś sztucznego podziału (też nie umiem zrozumieć,<br />

po co to wartościowanie cierpienia). Z pewnością cierpimy<br />

różnie, mamy też różne języki do wypowiedzenia świata, który<br />

zawsze jest światem osobnym, zawsze w pewnym stopniu<br />

skazuje nas na alienację. Ale to są oczywistości. We mnie<br />

pozostał niepokój, że Améry „domaga się” więcej współczucia,<br />

łez, wstydu… za intelektualistę. A ja i jemu, i każdemu innemu<br />

więźniowi każdego totalitaryzmu, oddaję ich tyle samo, choć<br />

rozumiem, że sposób przeżywania swojego losu był w obozie<br />

różny. Bardziej zafrapowało mnie przekonanie Améry`ego,<br />

że wywalczonej wolności nie można być pewnym, że wolność<br />

(demokracja…) jest wartością zadaną, a nie tylko zdobytą. I<br />

tu naprawdę rozumiem nieufność Améry`ego, podejrzliwość i<br />

wyostrzoną czujność na wszelkie oznaki politycznych nadużyć.<br />

„Wyszliśmy z obozu obnażeni, obrabowani, spustoszeni,<br />

zdezorientowani – i jakże długo trwało, zanim od nowa<br />

nauczyliśmy się powszechnego języka wolności. Do dziś zresztą<br />

używamy go, czując się przy tym nieswojo i nie do końca<br />

wierząc w jego ważność” (Pwik, 60). To tu pozostaję bliska<br />

Améry`emu, choć moja podejrzliwość wypływa z jeszcze innych<br />

niż obozowe źródeł…<br />

Poruszające są refleksje Améry`ego dotyczące<br />

doświadczania sytuacji granicznych, na przykład tortur.<br />

Tym bardziej, że ten sposób działań nie dotyczy wyłącznie<br />

systemów totalitarnych. Mieliśmy niedawno do czynienia<br />

z informacjami o torturach więźniów w Guantanamo, w<br />

krajach byłej Jugosławii, w Ruandzie... wciąż jest wiele miejsc,<br />

w których tortury są dopuszczalnym sposobem zachowania,<br />

mimo że, jak pisze Améry: „…tortury to najstraszniejsze<br />

wydarzenie, jakie może nosić w sobie człowiek” (Pwik, 65).<br />

Analizując siebie wtedy (podczas tortur) i tych, którzy go<br />

katowali, wysnuwa wniosek następujący: „Nie ma bowiem<br />

czegoś takiego jak ‘banalność zła’…” (Pwik, 72), tym samym<br />

wchodzi w polemikę z Hannah Arendt. Dla Améry`ego zło nie<br />

może być banalne, bo konsekwencją fizycznego łamania przez<br />

drugiego (ale jak rozumiem też psychicznego i każdego innego<br />

rodzaju przemocy) jest „egzystencjalny akt eksterminacji”<br />

(Pwik, 78), a tam, gdzie mamy do czynienia z eksterminacją,<br />

tam nie ma i nie może być mowy o banalności. „Nic więcej<br />

nie da się powiedzieć. Pod względem jakościowym odczucia<br />

są tyleż nieporównywalne, co nieopisywalne. Określają granice<br />

2 „Śmierć nie nosi kryzy, nie jest też piękną ciemnowłosą<br />

kobietą imieniem Maria Casarès z Orfeusza Cocteau, lecz pustą<br />

niewiadomą”. Tak pisze w eseju o samobójstwie Améry (Os, 119).<br />

Tym skrótem odsyłam do książki: J. Améry, O starzeniu się. Bunt i<br />

rezygnacja. Podnieść na siebie rękę. Dyskurs o dobrowolnej śmierci,<br />

cyfry wskazują stronę.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!