Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
ecenzje<br />
możliwości przekazu werbalnego” (Pwik, 87). I te fragmenty,<br />
które świadczą o bezradności w przekazywaniu doświadczenia,<br />
które leżało „w nazbyt brutalnym przeciwieństwie do<br />
wszystkiego, co uważał on dotychczas za możliwe i czego w<br />
jego rozumieniu należałoby spodziewać się po człowieku”<br />
(Pwik, 40), to najbardziej poruszające, ale i najbardziej<br />
optymistyczne świadectwo Améry`ego. Bo oznacza, że człowiek<br />
nie wypracował („nie dorobił się”) leksyki służącej nazywaniu<br />
tego okrucieństwa jednych przeciwko drugim, że wciąż „brakuje<br />
słów”. Oczywiście wiąże się z tym i takie niebezpieczeństwo,<br />
że to jakiś unik, sposób ominięcia odpowiedzialności – „nie ma<br />
słów”, „nie ma doświadczenia” – „nie ma problemu”. Oczywiście<br />
pisma – między innymi – Améry`ego zaprzeczają tym obawom.<br />
Nie ma słów, ale ich szukamy, nazywamy, bierzemy pod uwagę,<br />
myślimy…<br />
Jego esej o przymusie i niemożności bycia Żydem –<br />
to fascynujące studium Innego, ale nie tylko Innego w<br />
społeczeństwie, też Innego, którego mam w sobie samym:<br />
„Stajemy się ja i nie-ja” (Os, 67). To doskonała analiza tego,<br />
jak społeczeństwo określa to, kim jesteśmy. Nasze osobiste<br />
wybory są ograniczone i najczęściej nie należą do nas samych:<br />
„Po przeczytaniu ustaw norymberskich nie byłem bardziej<br />
Żydem niż pół godziny wcześniej. Rysy twarzy nie stały się<br />
bardziej śródziemnomorsko-semickie, mój system skojarzeń nie<br />
wypełnił się nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki<br />
hebrajskimi odniesieniami, świąteczna choinka nie zmieniła<br />
się magicznie w siedmioramienny świecznik. Jeśli wydany na<br />
mnie przez społeczeństwo wyrok miał jakiś wymierny sens, to<br />
jedynie taki, że od tej pory narażony byłem na śmierć” (Pwik,<br />
192). Ojczyzna, bycie człowiekiem, role, jakie spełniamy, religie,<br />
jakie wyznajemy – to zadania do wykonania na życzenie świata,<br />
który zastaliśmy. I czasem naprawdę nie można nic innego, jak<br />
tylko się poddać jego wymaganiom i trwać solidarnie z tymi,<br />
których świat tym razem postanowił nie oszczędzać.<br />
Kolejna książka przedstawia dwa dyskursy na tematy<br />
równie trudne do przemyślenia. Starość i samobójstwo. Wiele<br />
spostrzeżeń jest tu niezwykle aktualnych. Myślę nawet, że<br />
czas wyostrzył niektóre z problemów. Dla „starego” nie ma<br />
miejsca. Améry analizuje tę wielką nieobecność w różnych<br />
aspektach. I zawsze wychodzi mu jedno – że wobec starości<br />
istnieje tylko jeden sposób reagowania – represja. Jego analiza<br />
starości zdecydowanie odbiega od tego, co przedstawił<br />
Ryszard Przybylski w „Baśni zimowej”. To bardziej studium<br />
psychologiczne, antropologiczne, socjologiczne i filozoficzne.<br />
Wartością pozostaje, że jest to jednocześnie esej dekonstruujący<br />
nasze wyobrażenia dotyczące starości. Jak napisał we wstępie<br />
Améry: „Rzeczy, które się ciągle proponuje starzejącemu się, aby<br />
mógł się uporać ze swoją klęską, a nawet wynieść z niej jakieś<br />
wartości – szlachetność rezygnacji, dojrzałą mądrość, późne<br />
ukojenie – wydały mi się poniżającym oszustwem, przeciw<br />
któremu musiałem protestować każdą linijką” (Os,18).<br />
I w tym tekście powtarza się antyesencjonalne myślenie.<br />
Starość nie pojawia się w momencie naszej decyzji o poczuciu<br />
bycia starym – to społeczeństwo decyduje, kiedy nam przypisać<br />
łatkę starości, kiedy wyrzucić poza swój nawias (bo Améry<br />
nie ma wątpliwości, że starość to postępująca marginalizacja):<br />
„Nie umieramy więc od chwili, w której się urodziliśmy.<br />
Społeczeństwo najwyraźniej wyczuwa, kiedy ktoś przestaje być<br />
zdolny do nadążania za biegiem jego kultury” (Os, 10). Żyjemy<br />
w świecie, gdzie nie ma już starości,<br />
która byłaby synonimem mądrości.<br />
„Wiekowego mędrca zastąpił emeryt”<br />
(Os, 9). Jego układanie się z czasem,<br />
własnym ciałem, społeczeństwem,<br />
kulturą jest bez-nadziejne, Jak<br />
zauważa autor – „dom starców<br />
nadziei nie daje” (Os, 12) i w tym<br />
sensie doświadczenie starości jest<br />
bardziej ostateczne niż doświadczenie<br />
obozu. Améry wchodzi też w<br />
dyskusję z Freudem, Heideggerem…<br />
Życie nie może być sein zum Tode, nie<br />
jest też „dopełnieniem sensu”, gdyż<br />
„…jest ona [śmierć] niczym. Śmierć<br />
nie ratuje nam przyszłości jako<br />
wymiaru czasowego. (…) Śmierć<br />
znosi sens wszelkiej przyszłości”<br />
(Os, 36). Zmierzyć się ze starością,<br />
która otwiera wrota dla ostatecznego<br />
absurdu naszego życia – to, doprawdy,<br />
heroiczne i w tym wypadku także<br />
wielce udane przedsięwzięcie. A<br />
wyakcentowanie wieku społecznego<br />
jako „właściwego” pola problematyki<br />
starości jest bardzo celnym<br />
przesunięciem akcentu tej analizy.<br />
Kolejny rozdział dotyczy<br />
problemu samobójstw i jest – jak<br />
sądzę – dopełnieniem tego, czym<br />
w sposób „naukowy” zajmuje się<br />
suicydologia – dział psychiatrii<br />
badający samobójstwa oraz próby<br />
samobójcze. To poruszający tekst,<br />
niezwykle wnikliwy. Napisany w roku<br />
1968, został wydany w 1976. Dwa<br />
lata później Améry sam podnosi<br />
na siebie rękę. Wielu czytelników<br />
dziwiło się, że ten, który przeżył<br />
Holocaust, obóz, faszyzm, nędzę<br />
mało poczytnego intelektualisty,<br />
wybierze dobrowolną śmierć.<br />
Omawiany esej miał służyć ilustracji<br />
życiowego wyboru planowanego<br />
kilkanaście lat wcześniej. Szukano<br />
potwierdzenia, że myśli w nim<br />
zawarte są gloryfikacją samobójstwa.<br />
Tymczasem sam Améry, jakby<br />
uprzedzając zarzuty, pisze:<br />
„Występuję więc przeciw rozumowi<br />
i popieram samobójców? Dziecinny<br />
zarzut” (Os, 159). I uważnemu<br />
czytelnikowi udziela odpowiedzi.<br />
Nawet jeśli o sobie w czasie tortur<br />
nie pisze jak o bohaterze, tak samo<br />
nie może pisać o sobie w obozie,<br />
to pozostała mu jeszcze jedna, już<br />
ostatnia możliwość „dzielności”.<br />
Śmierć, którą przyjmujemy jako<br />
61