11.04.2015 Views

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Privis i Privisa<br />

DOKOŃCZENIE ZE STR. 47<br />

Godfryd osłonięty przez żołnierzy jeszcze raz zawołał:<br />

- Hej, wy przeklęci poganie, poddajcie się! Na to Privis,<br />

przy którym stała przepiękna Privisa w ślubnym stroju,<br />

odrzekł: - Prędzej ty zginiesz i twój zachłanny zakon,<br />

niż moja Privisa będzie twoją służebnicą. Godfryd rażony<br />

tymi słowami krzyknął: Fojer! Wszystkie kule wyrzucone<br />

z dymiących rur dochodziły celu, jednak czyniły tylko<br />

wgłębienia w grubych murach. W czasie kanonady wojsko<br />

zapełniło tratwy, które pod osłoną ognia płynęły do<br />

wyspy. Gdy napastnik znalazł się w zasięgu broni<br />

Słowian, dobrze zrobione katapulty wyrzuciły niezliczoną<br />

ilość głazów, które zataczały łuk w powietrzu i spadały<br />

na przeciwników. Napastnikom wkrótce zabrakło żeliwnych<br />

kul a katapulty słowiańskie nadal wyrzucały głazy<br />

jak rozwścieczony wulkan.<br />

Ale poranny atak był tylko zapowiedzią agresji. Po<br />

południu nieomal cała powierzchnia jeziora pokryła się<br />

najeźdźcami zamykającymi w kleszczach wolny dotąd<br />

skrawek lądu. Wśród bitewnego zgiełku, lamentu<br />

pomiażdżonych, przeszytych grotami, poparzonych<br />

smołą lub wrzątkiem w imię nowego Boga atakowano<br />

ostatnie królestwo słowiańskiego Pana<br />

Nieliczne kusze skonstruowane według pomysłu Privisa<br />

przebijały tylko żelazne tarcze przeciwników. Gdy<br />

głębina jeziora zaczęła czerwienieć od krwi i gasnącego<br />

słońca, na rozkaz Prwisa pomknęły strzały w kierunku<br />

źródła zła: Godfryda, który wybierał się już po swoją<br />

zdobycz - Privisę. Wojownicy osłaniający Godfryda padli,<br />

a on sam przybity grotem do tratwy, leżał patrząc na niebo,<br />

po którym krążył niedościgniony królewski ptak.<br />

Kiedy najwierniejsi żołnierze zaczęli w popłochu<br />

opuszczać Godfryda, ten uniósł głowę i zobaczył przerażający<br />

widok. Pałac kryty osinowym gontem wraz z<br />

przepiękną księżniczką trzymaną w objęciach Prjvisa z<br />

woli czarodziejskiego ptaka wolno zanurzał się w ziemię.<br />

Napastnicy, którzy mieczami rąbali już posąg Światowida,<br />

w przerażeniu uciekali jak najdalej od tej groźnej<br />

wyspy. Cięli się mieczami, rąbali toporami i tarczami<br />

rozbijali sobie głowy, spychali się do wody, aby tylko<br />

dostać się na tratwy płynące ku brzegom. Umierający<br />

Godfryd słyszał jeszcze jak chór z głębin wyspy potężnym<br />

głosem wołak Wyciosam ciebie znów słowiański Boże, z<br />

obliczem patrzącym w cztery strony świata. Bo ty nie<br />

przyszedłeś z ogniem i mieczem z innej krainy. Zawsze<br />

byłeś nasz.<br />

Ponoć do dziś, jak mówią najstarsi ludzie w tej okolicy,<br />

jawi się w noc świętojańską koło wyspy dumny, wielki<br />

łabędź mówiący ludzkim głosem: Kto będzie dzielny jak<br />

Prhdsowie i mnie przy gwałtownie wzrastającym ciężarze<br />

dowiezie do wyspy nie bojąc się utonięcia, ze wzgórza<br />

wynurzy się znów modrzewiowy dwór, wraz z dzielnymi<br />

rycerzami, przepiękną księżniczką i Privisem, by trwać<br />

nadal w swojej nieustającej miłości pośród tej czarującej<br />

krainy.<br />

KAZIMIERZ MAURER<br />

uelek<br />

Pierwsze światło dzienne ujrzał w pogodny majowy<br />

poranek; na ściennym kalendarzu był to<br />

dzień imienin Feliksa. Przyszedł na świat jako<br />

piąte dziecko w niezbyt zamożnej chłopskiej rodzinie.<br />

Nie wzbudził swoim narodzeniem wielkiej radości,<br />

przynajmniej ojca, który od tej chwili miał dodatkową<br />

gębę do wyżywienia. A warunki i tak były ciężkie. Ale<br />

mówi się trudno. Zresztą, jak powiadają: "Kogo Bóg<br />

stworzył - tego głodem nie umorzył". Ojciec rodziny<br />

był dobrym gospodarzem; jak dotąd chleba dla nikogo<br />

nie brakowało, toteż łatwo pogodził się z losem<br />

wierząc, że i dla nowego "przybysza" go nie zabraknie.<br />

Na chrzcie świętym dano mu imię, jakie sobie sam<br />

na świat przyniósł - Feliks. Jako dziecko był (tfu, na<br />

psa urok) dorodny i w wychowaniu nie sprawiał większego<br />

kłopotu, bo nie trapiły go żadne choroby.<br />

Wyrastał na zdrowego chłopa. Już jako sześciolatek<br />

pasał ze starszym bratem bydło, i przydatny był do jakiej<br />

takiej gospodarskiej posługi.<br />

Złe zjawiło się dopiero wtedy, kiedy zaczęła się nauka<br />

w szkole. Lelek - bo tak go nazywali jego<br />

rówieśnicy, a przezwisko to tak przywarło do niego, że<br />

nikt we wsi inaczej na niego nie wołał - w żaden<br />

sposób nie pojmował nauk, jakie starał się mu wpoić<br />

pan nauczyciel. Nie odrabiał lekcji, bo i jak skoro nawet<br />

dobrze nie znał wszystkich liter. Nie uczył się<br />

wierszyków, za co często dostawał linijką czy pasem,<br />

tzw. łapy. Często też na lekcji śmiał się, za co był stawiany<br />

do kąta albo za tablicę. Zostawał też po lekcjach<br />

w kozie, a później rówieśnicy dokuczali mu, że doił<br />

kozę. Wszystko to tak go zniechęciło do szkoły, że<br />

zamiast iść do niej - uciekał w pole albo do lasu, który<br />

wkrótce stał się jakby jego drugim domem. Nie pomagały<br />

prośby ani <strong>pl</strong>agi, jakie dostawał od ojca.<br />

Lelek chętnie pracował w gospodarstwie, chętnie<br />

pomagał również sąsiadom, za co wszyscy go we wsi'<br />

lubili. Ale ponieważ jakoś dziwnie się zachowywał,<br />

dzieciaki poszarpywały go za ubranie, rzucały w niego<br />

kamieniami i wołały: głupi Lelek, głupi Lelek! A on<br />

śmiał się tylko dobrodusznie. Było już pewne, że Lelek<br />

jest nieszczęśliwy, upośledzony na umyśle. Był jednak<br />

spokojny, nikomu krzywdy nie robił. Wyrastał na<br />

chłopa na schwał; w wieku czternastu lat do młócki<br />

cepami stawał razem z dorosłymi i bił nie gorzej<br />

od nich. Podobnie w żniwa potrafił podebrać i<br />

związać za najlepszym kosiarzem, czego nie potrafiła<br />

zrobić niektóra podbieraczka. Chwalili go za to, a on<br />

pęczniał od dumy, co niektórym pozwalało go<br />

wykorzystywać.<br />

Czas biegł, stan Lelka nie poprawiał się. Coraz<br />

częściej uciekał z domu. Najchętniej przebywał w<br />

lesie, najwidoczniej kochał przyrodę i spokój, jaki tam<br />

panował. Wracał do domu, kiedy dokuczył mu głód i<br />

nie było go czym zaspokoić.<br />

Aż tu nagle wybuchła wojna. Lelek miał wtedy skończone<br />

szesnaście lat. Zobaczył tłumy ludzi ucie-<br />

50

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!