Pokaż treÅÄ! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl
Pokaż treÅÄ! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl
Pokaż treÅÄ! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
yła. Grzoła. Stasek mrugnon na Brońcie: -Jesce po jednej!<br />
SL<br />
Cygany zacyni grać. Naprzód jakiesi tanga, ciardasie,<br />
a pote zniedobocka zaciągli wierchowom. Władkowi jaz<br />
sie ocy zaiskrzyły, a noga pod habitem sama zacena cupkać.<br />
Przeor pozierał po nim.Linie wierzył ocom:<br />
"Zupełnie nie ten sam, oczy mu się świecą, nogi podrygują.<br />
Chryste Panie, żeby tylko nie zaczął tańczyć .<br />
I w tej kwili Władek kie nie hipnie przed muzykę. Zacupkoł,<br />
jaz sie zatrzęsło i zaciągnon z wysoka:<br />
Księdzem być, księdzem być, powiadała mama,<br />
Ce muz zakonnicom nie została sama".<br />
Dźwignon habit ponad kolana, coby sie nie <strong>pl</strong>ątoł i<br />
ujon krzesać jaz sie iskrzyło. Przeor hetki zmiertwiok"Boże,<br />
Boże, co on wyprawia. Czart w niego wstąpił,<br />
czy co?<br />
. Ftorysi z chłopów porwoł Brońcie spod ściany i zacon<br />
ciągnąć na środek. Z pocątku sie oganiała i zapierała, a<br />
pote podparła boki, poźrała śmiało na Władka i wziena<br />
pockowac. Ruch sie zrobieł w karcmie. Chłopi postane-<br />
|ii, zacyni pokrzykować a pogwizdować. "E he, he! E hip!<br />
Ej bucku, woda cie nosi!<br />
Władek zaś stanon przed muzykom:<br />
• "Marności światowe, wy mie uwodzicie<br />
5 Wy se mi do nieba drózecke grodzicie".<br />
\ Stary Mateja, ostatni polaniarski zbójnik, podniósł<br />
głowę znod śklenice. On tu siodowoł stale. Powiadali, ze<br />
syćkie zbójeckie dutki jakie mioł, doł karcmorzowi i tele<br />
śe ino zastrzóg, coby mu, kie przydzie, nigdy nie załowoł.<br />
Poźroł sępiemi ocami spod kłabuka i pokręcił głowom:<br />
- E, psio mać! Jemu sie zbójectwo patrzy, nie klostór.<br />
Tego przeorowi było juz za dość. Hipnon na równe<br />
nogi i hebaj w pole. W głowie sie mu to nijak ni mogło<br />
pomieścić. Cos podobnego. Istna Sodoma i Gomora,<br />
przedsionek piekieł".<br />
{ Siod do sonek i chycieł sie za głowę: "Jakżesz to możliwe.<br />
•Co mu się stało? Oszalał, czy co? Ja tam już nie wejdę. O nie!"<br />
; A w karcmie jaz hucało: śpiew, toniec, muzyka. A<br />
nogłośniej zawodzie! Władek.<br />
A na polu mróz chytoł coraz ostrzej. Kie nie kie ftorysi<br />
z fij akrów wyseł coby koniowi przypiąć torbę ze sieckom.<br />
- Gospodarzu, halo! - zawołoł przeor - moglibyście<br />
mnie odwieźć?<br />
- A coby nie? - przyskocył usłużnie fijakier - jo tu przecie<br />
na to. Naroz sie zmitygowoh - A coz to, nie jedziecie<br />
z Władkem?<br />
- Nie! - ucion krótko przeor.<br />
- A kaz wos odwieźć?<br />
- Do Zakopanego. Na dworzec.<br />
- Nej, kie tak, to siadojcie. Ale skoda, żeście nie ostali<br />
dłużej. Teroz sie dopiero fajnie zacyno. Graj om i tońcomjaz<br />
Bogu miło.<br />
Przeor nic nie odpedzioł, ino wzdychnon głęboko.<br />
Całom dróge nic nie godoł. Na dworcu, na odchodne,<br />
przepedziok<br />
- A temu poganinowi powiedzcie, że może już nie<br />
przyjeżdżać. Żadnych ślubów nie będzie!<br />
A Władek? Bez trzy dni chodzie! osowiały. Pote coraz<br />
cęściej zacon pogwizdować, pośpiewowac, na ostatek<br />
zrucieł habit, zapakowoł do packi i posłoł wraz z listem.<br />
Chycieł sie stolarki.<br />
- Fałaz Ci tyz Panie Boże - radował sie ociec. Ino matka<br />
chodzieła s kąta w kąt a jojcała:<br />
- Miełyz mocny kany, co tyz ludzie na to pedzom?<br />
- A niek godajom, co kcom - zohurowoł sie ociec - kie<br />
pojechoł, toś ino furt skrzęcieła: "E Boże, Boże, coz on<br />
to namyśloł? Fto nos tyz na starość będzie opiekunował?"<br />
Dziś je tu. I jesce ci źle?<br />
Nie mineno trzy tyźnia, kie Władek wloz do Staska do<br />
sklepu. Wymyty, wygolony, w biołej kosuli, cornej katanie,<br />
w biołyk nowyk portkak. Stasek hetki garło otwar.<br />
Kozoł se dać flaske, papierusy i zopółki, pochowoł po<br />
kiesonkak i godo:<br />
- Stasek, zbieraj sie. Pódzies se mnom.<br />
- Ka przecie? - wystawie! ocy Stasek.<br />
- Do Brońcie. Na nomówiny.<br />
JAN POLIT<br />
Nawiedzony jp|<br />
las<br />
Z<br />
miejscowością<br />
Obrowiec wiąże się wiele niecodziennych<br />
wydarzeń, które miały miejsce nawet<br />
całkiem niedawno, a ich świadkami byli ludzie<br />
zupełnie młodzi.<br />
Obrowiec jest dużą wsią leżącą w sąsiedztwie Hrubieszowa.<br />
Niegdyś był posiadłością możnego rodu Łaszczów,<br />
którzy nawet utworzyli tu boczną gałąź rodu tzw.<br />
; Łaszczów Obrowieckich, podobnie jak ich kuzyni z pobliskiej<br />
Nieledwi - Nieledewskich. Na przestrzeni wieków<br />
właściciele zmieniali się, ostatnimi byli Rudniccy i Kryccy.<br />
Nie oszczędzała wsi burzliwa historia, był Obrowiec<br />
wielokrotnie niszczony i odbudowywany od nowa. Do<br />
dzisiejszych czasów z dworu pozostały jedynie mocno<br />
nadwyrężone ruiny i do połowy zasypane podziemne<br />
lochy ciągnące się aż do Hrubieszowa i dalej w niewiadomym<br />
kierunku.<br />
Ale wróćmy do tematu. Jak opowiadają ludzie mieszkający<br />
w tej miejscowości, jest tu kilka miejsc cieszących<br />
się złą sławą, a mianowicie: były dwór, rozstaje dróg, były<br />
j.|osyjski cmentarz wojskowy, tzw. mogiłki a szczególnie<br />
[ hiewielki las potocznie zwany Wierchowatka. Przez to<br />
ostatnie miejsce rzadko kto odważył się przejechać czy<br />
przejść po zapadnięciu zmroku. I właśnie z Wierchowatka<br />
wiąże się to opowiadanie.<br />
Było to już po zakończeniu II wojny światowej. Hrubieszowszczyzna<br />
powoli leczyła rany zadane przez okupanta.<br />
Jeden z obrowieckich rolników odwiózł do Monir<br />
atycz wójta (mieścił się tam wtedy urząd gminy) i pomimo<br />
późnej pory wracał wozem zaprzężonym w konie do<br />
domu. Droga przebiegała bez przeszkód. Wjechał w las i<br />
nagle zauważył, że konie są całe spocone i tak się wysilają<br />
jakby na wozie leżał jakiś olbrzymi ciężar. Obejrzał<br />
się za siebie. Na wozie leżało coś, co swoim kształtem<br />
przypominało olbrzymiego czarnego barana.<br />
- Wszelki duch Pana Boga chwali - zawołał żegnając<br />
się znakiem krzyża.<br />
-1 ja go chwalę - odpowiedzą! jakiś głos.<br />
W tej samej chwili obok wozu pojawił się jeździec na<br />
karym koniu. Jak długo trwała dalsza podróż i ile zmówił<br />
modlitw wystraszony człowiek - sam nie wiedział.<br />
Tymczasem las się skończył i wóz dojechał do rozstaju<br />
dróg. Tam przy krzyżu czarny baran z przeraźliwym<br />
śmiechem zsunął się z wozu, a uwolnione od ciężaru<br />
konie popędziły jak szalone przed siebie nie zważając<br />
nawet na zamkniętą bramę do obejścia, którą połamały.<br />
Podobne przejścia tam i w innych miejscach na terenie<br />
wsi Obrowiec miało wielu zapóźnionych podróżnych.<br />
53