30.01.2013 Views

medical and biological sciences - Collegium Medicum - Uniwersytet ...

medical and biological sciences - Collegium Medicum - Uniwersytet ...

medical and biological sciences - Collegium Medicum - Uniwersytet ...

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

52<br />

Opis tych przeżyć ma taki sens: a) są one świadectwem<br />

ograniczeń możliwości badawczych w wczesnym<br />

układzie międzynarodowym, b) są również świadectwem<br />

reminiscentnego feudalizmu akademickiego,<br />

którego niepisanych reguł nie respektowałem.<br />

Anegdota 5: Czy istnieje feudalizm akademicki<br />

w naszych czasach?<br />

Na to retoryczne pytanie odpowiadam twierdząco.<br />

Na pewno nie zaniknął niewątpliwie jest to jedna<br />

z wielu przyczyn hamujących rozwój naszej nauki. To<br />

szczególny układ stosunków pomiędzy przełożonym<br />

a podwładnymi, w którym to układzie asystent i jego<br />

osiągnięcia naukowe są własnością wszechmocnego<br />

szefa. Wrogo są traktowane wszelkie przejawy samodzielności<br />

młodego człowieka, słowem – asystent nie<br />

jest traktowany podmiotowo.<br />

Przed laty moi suwereni nie pozwolili swojemu<br />

wasalowi, tj. mnie, na opublikowanie w języku angielskim<br />

odkrywczych badań nad inhibitorem fibrynolizy<br />

typu PAI-2 w łożysku. Pozwolono mi jedynie wysłać<br />

kilkuzdaniową informację na kongres w Buenos Aires<br />

w 1964 r. ( IVth World Congress of F.I.G.O.), na<br />

który nikt z nas, autorów, nie mógł pojechać (był to<br />

czas zimnej wojny). Podejrzewam, że to doniesienie<br />

zainspirowało grupę Japończyków, którzy cztery lata<br />

później (1968) opublikowali swoje badania w języku<br />

angielskim (a nie japońskim) i weszli w ten sposób na<br />

długie lata do kanonu cytowań. Ani nasza wcześniejsza<br />

od japońskiej publikacja w Ginekologii Polskiej<br />

(1965,1966), ani rozprawa doktorska członka naszego<br />

zespołu (Folejewska-Uszyńska R: Aktywatory i inhibitory<br />

fibrynolizy w łożysku człowieka. Główna Biblioteka,<br />

AM, Białystok, 1967) nie zostały nigdy zacytowane<br />

w piśmiennictwie światowym. Powód? – Głównie<br />

to hermetyczność naszego języka. Ale przecież na<br />

początku była postawa decydenta, który „tak kazał i<br />

wiedział najlepiej”. I mogło być tylko po polsku.<br />

Ta historyjka ma dzisiaj dla mnie tylko wartość<br />

wspomnieniową. Udało mi się później wybić na tyle<br />

wysoko, że znalazłem uznanie w cytowaniach. Wiem,<br />

że podobne doświadczenia, jak moje, mieli też inni<br />

rodacy, którzy opublikowali swoje odkrycia w języku<br />

polskim, zamiast w którymś z języków dostępnych<br />

społeczności międzynarodowej.<br />

Anegdota 6: Dobrze było być zięciem<br />

Wspominam niemal rzewnie okres pracy dla Augustowszczyzny.<br />

Znany tam byłem jako zięć Folejewskiej<br />

(zacna rodzina w tamtym regionie, okrutnie do-<br />

Materiały jubileuszowe<br />

świadczona od naszego wschodniego sąsiada). Do<br />

mnie przyjeżdżały „wozy kolorowe” z pacjentami<br />

z obszaru Puszczy Augustowskiej. Ludzie wierzyli<br />

bardziej w medycynę młodego lekarza niż w medycynę<br />

kilku starych doktorów. A w dodatku byłem dla nich<br />

kimś jakby bliskim, bo zięciem Folejewskiej. Wtedy<br />

czułem się lepiej zięciem niż później asystentem, starszym<br />

asystentem, adiunktem, docentem i – przyznam<br />

się – także profesorem.<br />

Później tylko jeden raz spotkało mnie podobne wyróżnienie<br />

ze strony pacjentów: we Włocławku, kiedy<br />

to pacjentki przyjeżdżały rano, by dostać się do gabinetu<br />

głębokim popołudniem. I jeszcze płaciły za wizytę<br />

(spółdzielni lekarskiej).<br />

Z okresu mojej krótkiej aktywności w położnictwie<br />

bydgoskim przypominam sobie tylko echo z powodu<br />

wprowadzonej przeze mnie i moją żonę nowej metody<br />

znieczulania bólu porodowego (metoda zewnątrzoponowa,<br />

którą przywiozła ona z Wrocławia). Pracowaliśmy<br />

wtedy w szpitalu na Kapuściskach, ja w charakterze<br />

ordynatora. Prasa pisała entuzjastycznie o metodzie,<br />

m.in. Dziennik Wieczorny w artykule pt. „Czekając<br />

na krzyk dziecka” (1976 r., nr 88). Pamiętam dobrze<br />

jak to obraz uśmiechającej się kobiety rodzącej,<br />

która widziała tylko skurcze swojej macicy (równoległa<br />

rejestracja kardiotokograficzna), a nie czuła bólu,<br />

zaskoczył doc. J. Łukasika podczas jego wizytacji<br />

konsultanckiej (konsultant wojewódzki) mojego oddziału.<br />

Trzy razy wracał na porodówkę… (jego klinika<br />

nie dysponowała tą metodą, choć stosowała już znieczulanie<br />

farmakologiczne). Być może to nasze osiągnięcie<br />

miał na względzie Wojewoda Bydgoski, przydzielając<br />

nam w 1979 r. prawo do zakupu 100 dolarów<br />

– a może nawet dwa razy po sto – na wycieczkę zagraniczną<br />

(powiedziano w piśmie: z uwagi na zasługi dla<br />

województwa).<br />

I pomyśleć, jaki to splendor mógłby być zgotowany<br />

dla reanimatorów usługi znanej przed 32 latami<br />

(z prasy wiemy, że kobiety głośno upominają się<br />

o porody bezbolesne).<br />

Trochę na serio o swoim dorobku naukowym, dydaktycznym<br />

i zawodowym<br />

Chyba wszyscy zgadzają się z opinią, że liczba publikacji<br />

jest niepewną informacją o autorze. Prof.<br />

L. Pacholski powiedział niedawno w wywiadzie (Polityka,<br />

2008, nr 40, s. 80), że cała procedura zdobywania<br />

habilitacji jest balonem. – Czyżby? Chyba nie w tym<br />

miejscu naszej nauki znajduje się ów balon. Ja znam

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!